Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687Poznańos. Stefana Batorego 73 lok. nr 1Wielkopolskie605415115

-

Terapie / Psychoterapia

Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687 Poznań, os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Twoja lokalizacja

zmień lokalizację

   

  • Street View
  • Mapa

Aktualności

Wstęp do Psychoanalizy S.Freud (1)

Spis rzeczy
Przedmowa do III wydania w przekładzie polskim Kazimierz Obuchowski .. 5
Przedmowa do II wydania w przekładzie polskim Lucjan Korzeniowski .. 25
Słowo wstępne .. 47
Część pierwsza. Czynności pom y łk ow e .. 49
Wykład pierwszy — W s t ę p .. 49
Wykład drugi — Czynności p o m y ł k o w e .. 57
Wykład trzeci — Czynności pomyłkowe (ciąg d a l s z y ) .. 68
Wykład czwarty — Czynności pomyłkowe ( z a k o ń c z e n i e ) .. 84
Część druga. Marzenie senne .. 103
Wykład piąty — Trudności i pierwsze z b l i ż e n i a .. 103
Wykład szósty — Założenia i technika t ł u m a c z e n i a .. 117
Wykład siódmy — Jawna treść marzenia sennego i utajone myśli senne . . 128
Wykład ósmy — Marzenia senne d z i e c i .. 139
Wykład dziewiąty — Cenzura s e n n a .. 147
Wykład dziesiąty — Symbolika w marzeniu s e n n y m .. 158
Wykład jedenasty — Praca marzenia s e n n e g o .. 175
Wykład dwunasty — Analiza przykładów marzeń s e n n y ch .. 186
Wykład trzynasty — Cechy archaiczne i dziecięce marzenia sennego . . 198
Wykład czternasty — Spełnienie ż y c z e n i a .. 210
Wykład piętnasty — Niepewności i k r y t y k i .. 223
Część trzecia. Nauka ogólna o nerwicach .. 234
Wykład szesnasty — Psychoanaliza i p s y c h i a t r i a .. 234
Wykład siedemnasty — Znaczenie o b j a w ó w .. 245
Wykład osiemnasty — Związanie z urazem. N ie św ia d om e ... 258
Wykład dziewiętnasty — Opór i t ł u m i e n i .. 268
Wykład dwudziesty — Życie seksualne c z ło w i e k a .. 281
Wykład dwudziesty pierwszy — Rozwój libido i organizacje seksualne . . 294
Wykład dwudziesty drugi — Perspektywy rozwoju i regresji (etiologia) . . 310
Wykład dwudziesty trzeci — Drogi tworzenia się o b j a w ó w .. 326
Wykład dwudziesty czwarty — Zwykła n e r w o w o ś ć .. 342
Wykład dwudziesty piąty — L ę k ..353
Wykład dwudziesty szósty — Teoria libido i n a r c y z m .. 369
Wykład dwudziesty siódmy — P r z e n i e s i e n i e .. 385
Wykład dwudziesty ósmy — Terapia a n a l i ty c z n a .. 400

...........................................................

Przedmowa do III wydania w przekładzie polskim

I
Osobliwością nauk humanistycznych jest istnienie dwóch odrębnych
porządków trwania i upowszechniania się idei. Jedne z nich zyskują
uznanie już od chwili pojawienia się, budzą respekt przeciwników,
stają się znakiem epoki i wraz z nią zapadają w niebyt dysertacji już
tylko historycznych. Inne, rodząc się z trudem, nieporadne, lokowane
na marginesach wielkiej nauki — nie tylko nie dają się z niej wyrzucić,
ale przeciwnie, trwają wbrew wszelkim przewidywaniom, rozszerzają
swój teren działania i stają się trwałym składnikiem kultury ogólnoludzkiej.
Przypominają w tym dzieła sztuki, które — dookreślane
przez pokolenia — trwają ponadhistorycznie. Można by powiedzieć,
pozwalając sobie na pewien luz dowodowy, że owe modne koncepcje
to kreacje wymyślone zgodnie z linią sezonu. Skrojone elegancko
według wymagań metodologów, są martwe, gdyż ich znaczenie nie
wykracza poza funkcje dekoracyjne.
Koncepcje humanistyczne żyją wówczas, gdy dotyczą najbardziej
istotnych spraw żywych ludzi. Najbardziej istotnych, to znaczy takich,
które istnieją na zasadzie archetypów, występują w różnych epokach
i kulturach, jako stały składnik dramatów człowieka, nieuchronnych
konfliktów jego egzystencji.
Tu znowu znajdujemy analogie z wielką sztuką, która może być
dookreślana przez kolejne pokolenia ludzi dlatego właśnie, że dotyczy
spraw dla każdego pokolenia istotnych, żywych, nie wymyślonych,
dzięki czemu człowiek może ująć swoją istotę w kategoriach przerastających
sprawy jego dnia powszedniego (1).Można by to ująć również tak, że koncepcja humanistyczna składa się z dwóch warstw: warstwa formalna, wyrażona zwykle w określonym języku, artykułowana jest w sposób bardziej lub mniej zgodny
z obowiązującymi w danym okresie paradygmatami. Natomiast
warstwę drugą stanowi treść tkwiąca poza świadomością badaczy,
a ściślej mówiąc — niekoniecznie w ich świadomości z warstwą
pierwszą łączona, gdyż dotyczy ich osobiście. Treść ta jest wypierana,
gdyż od powstania współczesnej nauki obowiązuje zasada, iż wytwór
naukowy nie powinien być projekcją problemów osobistych uczonego.
Jeśli owa konotacyjna warstwa koncepcji dotyczy treści przeżyć
wspólnych wielu ludzi, porusza tkwiące w nich nadzieje, lęki, konflikty,
nadaje to jej zdolność do życia samodzielnego, poza książką, poza
metodami weryfikacji naukowej. Raz ujawniona, zartykułowana,
pozostaje niezniszczalnym składnikiem kultury.
Wyżej sformułowany pogląd mógłby być próbą wyjaśnienia fenomenu
psychoanalizy — fenomenu, którego trwałość i rozwój zdają się
zaprzeczać obowiązywaniu reguł zdrowego rozsądku w postępie nauki.
Niewiele jest koncepcji teoretycznych, przeciw którym — jak
przeciw psychoanalizie — posłużono się równie potężnym, a zarazem
nieskutecznym arsenałem argumentów. Niewiele koncepcji rozwijało
się tak spontanicznie, i to poza formalną organizacją akademicką.
Niewiele teorii zdobyło się na tak śmiałą dramaturgicznie koncepcję
losu człowieka — śmiałą, ale nie beztroską.
Twórca psychoanalizy — Zygmunt Freud — tworzył swoją wizję
wbrew metodologii naukowej, do jakiej nawykł. „Nowicjat” naukowy
odbył przecież w roli anatoma, który w ciszy laboratorium prowadził
badania porównawcze mózgu, wyróżniając się biegłością i pomysłowością
w sporządzaniu preparatów mikroskopowych. Praktykę lekarską
podjął powodowany sytuacją materialną i społeczną.
Freud tworzył swoją wizję także wbrew bliskiej mu koncepcji
mechanizmów funkcjonowania człowieka, w której nie mogło być
miejsca na cokolwiek poza fizjologią i świadomością. I również wbrew
swoim rygorystycznym poglądom moralnym, zgodnie z którymi sprawy
seksualne należało lokować w sferze wstydliwych i mało istotnych
funkcji fizjologicznych. Mogłoby to oznaczać, że wejście na drogę
badań psychoanalitycznych było dla Zygmunta Freuda realizacją
swego rodzaju przymusu wewnętrznego, podobnego do owych zjawisk,
które zaniepokoiły go w trakcie analizy postępowania jego pacjentów.
Zjawiska te, wywołane sztucznie, mógł on obserwować w klinice
u Charcota i u Bernheima, gdzie pogłębiał swoją wiedzę lekarską.
Polegały one na tym, że pacjent wprowadzony w stan hipnozy
i poddany sugestii posthipnotycznej realizował po obudzeniu się treść
tych sugestii wykonując czynności, których powód był dla niego
samego niezrozumiały. Nie uświadamiał sobie związku tych czynności
z przebiegiem seansu hipnotycznego i nie umiał powstrzymać się od
ich realizacji. Wyglądało więc na to, że postępowaniem człowieka
mogą kierować siły przez niego nie uświadomione i tak potężne, że
świadomość musi im się przyporządkować. Zwracało uwagę, że pacjent
wykonujący polecenia hipnotyzera próbował znaleźć dla nich uzasadnienie
i wierzył w te swoje racje nawet wówczas, gdy były one
zasadniczo sprzeczne i z jego wiedzą o świecie, i po prostu z logiką
sytuacji. Coś więc musiało sterować tym postępowaniem, które było
zborne, miało pozory racjonalnego sensu i do czegoś prowadziło.
W wypadku osób hipnotyzowanych, tym nieświadomym celem było
zrealizowanie zalecenia hipnotyzera.
Zygmunt Freud doszedł do wniosku, że również u niektórych jego
pacjentów pewne formy postępowania, właśnie te, które stanowiły oś
symptomów chorobowych, zdają się przebiegać podobnie jak postępowanie
zasugerowane osobnikowi w stanie hipnozy. Mają one
charakter zachowań przymusowych, jakby działało coś poza świadomością
jednostki — coś, co jest obce zasadniczym kierunkom postępowania
danej osoby i bywa interpretowane przez nią w sposób
nieraz ewidentnie sztuczny. Powstaje wówczas jednak pytanie o to,
kto czy co gra w tych wypadkach rolę hipnotyzera i co jest owego
postępowania celem.
Odpowiedź podsunęli sami pacjenci, a właściwie uczyniły to
pacjentki. W toku długotrwałych indagacji przypominały one sobie
takie wydarzenia z okresu dzieciństwa, które można by było powiązać
z obecnymi symptomami chorobowymi — jeśliby przyjąć założenie, że
symptomy te są owych wydarzeń symboliczną reprezentacją, a zarazem
sposobem spychania ich z obszaru świadomości. Nasuwało się przypuszczenie,
że owym czynnikiem powodującym wystąpienie przymusowych,
jakby z zewnątrz narzuconych myśli, obaw, sposobów
postępowania, jest przeżycie we wczesnej fazie rozwoju osobowości
takich wydarzeń, których osoba nie chce pamiętać, a właściwie do
których uświadomienia sobie nie może dopuścić, dlatego że są one dla
niej zbyt bolesne, nie do przyjęcia, zbyt nieprawdopodobne, aby
można było pogodzić się z ich istnieniem. A jednak one w psychice
istnieją, co oznacza, że psychiki nie należy utożsamiać z samą tylko
świadomością i że pamięć jest aktywnym procesem, nie zaś tylko
reprezentacją doświaczenia.
W ten sposób rozwiązany został problem pochodzenia owych
wyizolowanych, tkwiących poza świadomością treści psychologicznych,
zmuszających osobę do modyfikacji jej postępowania w stopniu nieraz
tak nasilonym, że w ogóle uniemożliwiającym racjonalne funkcjonowanie
społeczne.
Rozwiązanie to było równoznaczne z przyjęciem założenia o istnieniu
nie uświadomionych obszarów psychiki oraz swego rodzaju
„paraświadomości” , spełniającej rolę podwójną. Dopuszcza ona do
głosu treści w psychice danej osoby istniejące, lecz utajone, ale czyni
to w taki sposób, aby został ukryty przed świadomością ich rzeczywisty
sens. Miałby to więc być aparat psychiczny o własnej „intencjonalności”
, działający poza regułami fizjologii mózgu i świadomości.
Przy tym wiedza o owym nowo odkrytym kontynencie psychiki
ludzkiej została wyprowadzona tylko teoretycznie. Nie stanowił on
rzeczywistości, którą można by zmierzyć, a więc nie powinien był być
przedmiotem poważnych badań przyrodniczych. Można więc było
uznać postępowanie badawcze psychoanalizy za niedopuszczalne
z punktu widzenia zasad badania życia psychicznego człowieka.
Niektórzy uczeni owych czasów, inspirowani przez ewolucjonizm,
skłonni by byli nawet zaakceptować pogląd, że w człowieku tkwią
jakieś atawizmy popędowe, które — podobnie jak owłosienie czy kość
ogonowa — przypominają o jego pochodzeniu. One chyba są, ale
ujawnienie ich istnienia jest zbyteczne i nie przystoi człowiekowi
kulturalnemu. To już raczej artyści oraz co bardziej niezrównoważeni
emocjonalnie filozofowie mogą sobie pozwolić na głoszenie koncepcji
podwójnej natury człowieka, zdominowanej przez chuć, lęk lub agresję.
Natomiast lekarz, i to mający ambicje zajęcia poważnej pozycji
w kręgach medycznej szkoły wiedeńskiej, kultywującej pozytywistyczne
tradycje „szkiełka i oka” , nie powinien był sobie pozwolić na
twierdzenia o istnieniu obszarów funkcji mózgu pozostających zarówno
poza polem widzenia mikroskopu, jak i introspekcji — a więc na
twierdzenia o istnieniu czegoś, czego nie ma i być nie może.
Tak więc Zygmunt Freud przekroczył bariery własnego poglądu
na świat zarówno w jego aspekcie epistemologicznym, jak i ontologicznym.
Cała sprawa mogłaby pozostać w kręgu możliwych do tolerowania
indywidualnych upodobań, gdyby nie to, że pacjentki w sposób
zadziwiająco jednolity określały rodzaj problemów, które musiały
pozostać poza świadomością, lecz dawały o sobie znać przybierając
postać symptomów chorobowych. Były to mianowicie problemy
seksualne z okresu dzieciństwa.
Zygmunt Freud uznał, że nie może cofnąć się przed uczynieniem
następnego kroku, jakim było uznanie, że tym, co w dzieciństwie
odgrywa tak znaczną rolę, iż może wyznaczyć kształt dorosłego życia
— jest seksualizm.
Tak więc Zygmunt Freud przekroczył również własne bariery
moralne i wzburzył już nie tylko świat lekarski, ale i opinię publiczną.
Dalsze odkrycia, a więc stworzenie tzw. pierwszej teorii, a następnie
drugiej, były już tylko konsekwencją przyjęcia założenia o istnieniu
podświadomości jako istotnego czynnika życia psychicznego i założenia
0 decydującej roli popędu seksualnego w determinacji postępowania
człowieka. Przy tym od samego początku zarysowały się dwa kierunki
rozwoju koncepcji. Jeden z nich łączył się z praktyką lekarską.
Doprowadził on do skonstruowania technik ujawniania tego, co zostało
ze świadomości wyparte, oraz rozładowania nabrzmiałych, zniekształcających
organizację psychiczną problemów. Podstawą teoretyczną tych
technik była teoria lęków i mechanizmów obronnych Ego.
Natomiast kierunek drugi dotyczył psychologii normalnego człowieka,
rozwoju osobowości, organizacji osobowości, motywacji
1 w konsekwencji prowadził do sformułowania teorii kultury, która
wzbudzała najwięcej kontrowersji w czasach, gdy już seksualizm
dziecięcy przestał kogokolwiek szokować.
II
Aby dobrze zrozumieć istotę psychoanalizy w jej wydaniu klasycznym,
trzeba sobie zdać sprawę z tego, że Zygmunt Freud był badaczem
i myślicielem, który nie miał zwyczaju cofania się przed najbardziej
nawet nieprawdopodobną konkluzją, gdy tylko sądził, że pozwala mu
ona lepiej zrozumieć przedmiot badania, i który tworzył swoją
koncepcję warstwami, krok po kroku.
Zwróćmy uwagę na kilka danych biograficznych. Freud urodził się
w połowie wieku XIX, a umarł podczas II wojny światowej jako
83-letni starzec. Przetrwał więc kilka epok historycznych, a pracował
wytrwale i nieustannie. Mimo wielu operacji przeżył dwadzieścia lat
chorując na raka i do ostatniej chwili odmawiał zażywania uśmierzających
ból środków farmakologicznych, aby zachować jasność umysłu
potrzebną do pracy. Swoją koncepcję budował w ciągu 50 lat. Dzieło
jego stało się jeszcze za życia historią — gdyż dożył powstania
neopsychoanalizy. Przeżył swojego najwybitniejszego ucznia — a w późniejszym
okresie dysydenta — Alfreda Adlera, który zmarł w wieku
67 lat. Za życia Freuda Karen Horney napisała Neurotyczną osobowość
naszych czasów, kładąc podwaliny pod psychoanalizę kulturową,
natomiast Erich Fromm dokonał pierwszej psychoanalitycznej interpretacji
faszyzmu. Składali Freudowi hołdy Tomasz Mann i Albert
Einstein. Jego książki płonęły na stosach w Niemczech hitlerowskich.
Pierwsze prace Zygmunta Freuda poświęcone były analizie symptomów
histerycznych i wyróżnieniu niektórych kategorii osobowości.
Odnosiły się więc do jednostki ludzkiej, jej aparatu psychicznego,
doświadczeń z okresu dziecięcego, a zakres ujmowanych w tych
pracach relacji społecznych nie wykraczał poza paraseksualne związki
syna z matką i córki z ojcem. Nawiasem mówiąc, ten drugi rodzaj
związku był wyłączną niemal treścią doświadczeń klinicznych dra
Freuda, natomiast w pismach swoich zajmował się on najczęściej
relacjami syna z matką. Zachowały się świadectwa na temat tego, że
Freud był wstrząśnięty, gdy obejrzał w teatrze Króla Edypa. Wydaje
się, że zrozumiał wówczas z jednej strony to, jak uniwersalna —
obejmująca niemal wszystko swoim zasięgiem — jest podstawowa
relacja społeczna „matka — syn” , z drugiej zaś strony uchwycił jej
dwoistość. Jest to mianowicie układ kulturowy i biologiczny, a więc
konieczny, a zarazem immanentnie sprzeczny, tak jak sprzeczne są
tabu kulturowe i dążenia ludzi. Rozwiązanie tych sprzeczności decyduje
o kształcie osobowości na całe życie.
III
I wojna światowa wywarła, jak się wydaje, silny wpływ na ogólną
orientację światopoglądową Freuda. Uczestniczyli w niej jego synowie;
przyjaciół i współpracowników również rozpędził wiatr dziejów. Sam
Freud, po początkowych uniesieniach patriotycznych, zaczął coraz
dogłębniej rozumieć polityczny, społeczny oraz ekonomiczny bezsens
i tragizm tej okrutnej rzezi. Wyjaśnienia doprowadzających do niej sił
szukał we wnętrzu ludzkim — w utajonych w tym wnętrzu energiach,
a wzorem pomocnym w ich zrozumieniu była dlań owa wyżej
wspomniana dramatyczna sytuacja formowanej społecznie, a zdeterminowanej
biologicznie, psychiki.
Nowy etap działalności Freuda podsumowała w r.1929 głośna
rozprawa Kultura jako źródło cierpień. Freud rozszerzył spektrum
badanej rzeczywistości, zajmując się odtąd już nie tyle jednostką
ludzką, ile raczej podstawowymi zasadami biologii i kultury. Na tym
poziomie dramat „matka — syn” występuje w postaci „okrutny
patriarcha — synowie” i „kultura — jednostka” .
Ostatnie większe dzieło Z. Freuda to Mojżesz i monoteizm. Autor
pogłębił w nim perspektywę historyczną swoich zainteresowań. Warto
wspomnieć, że wywołało ono protesty środowiska żydowskiego i od
tej pory nie było już ani jednej wyraźnie określonej grupy społecznej
i politycznej, która by w jakiś sposób nie wyraziła swojego potępienia
dla teorii Freuda.
Psychoanaliza jest zatem koncepcją budowaną przez jedną osobę,
z uporem i bezkompromisowo. Twórca jej wyszedł od pojedynczych
obserwacji klinicznych i prób ich interpretacji, aby wprowadzając
coraz bardziej różnorodny materiał dojść do uogólnienia całokształtu
problemów człowieka i jego świata. W ciągu dziesięcioleci budowania
tej koncepcji dokonywały się jakościowe zmiany w naukowych
zasadach interpretacji rzeczywistości, w opisie jej obrazu, a także
w zasadach organizacji życia społecznego świata, przeoranego przez
wojnę światową, rewolucje i kryzysy gospodarcze. Odbijały się one na
kształcie i zakresie psychoanalizy, zwłaszcza, że jej idee przyciągały
coraz więcej ludzi o bardzo różnych specjalnościach zawodowych,
a także bardzo różnych kwalifikacjach umysłowych. Byli wśród nich
lekarze, psycholodzy, politolodzy, byli wśród nich poważni uczeni
i sprytni hochsztaplerzy. Wielu uczniów Freuda nie umiało lub nie
chciało nadążyć za szybkim tempem zmian poglądów mistrza i tworzyło
ortodoksyjne sekty — sekty, gdyż bardziej przypominały one zgromadzenia
religijne strzegące czystości dogmatu niż społeczności naukowe.
Inni z kolei nie mogli pogodzić się z biologizmem mistrza, z jego
poglądami na rolę seksualizmu, lub też po prostu z kategorycznością
jego sądów. Stwarzali wobec tego własne kierunki psychoanalityczne.
Wytworzyła się sytuacja, w której psychoanaliza jako sposób interpretacji
psychiki ludzkiej i je j uwarunkowań zaczęła funkcjonować poza
treścią formuł teoretycznych Freuda. Już w r. 1937 Karen Horney ujęła
to następująco: „Jeśli ktoś traktuje psychoanalizę wyłącznie jako sumę
teorii wysuniętych przez Freuda, to przedstawione tutaj rozważania
nie są psychoanalizą. Jeśli natomiast ktoś uważa, że zasadniczym
składnikiem psychoanalizy są pewne podstawowe kierunki myślenia
dotyczące roli procesów nieświadomych i sposobów ich wyrażania
oraz specyficzna forma terapii prowadzona do uświadomienia sobie
tych procesów, to przedstawiony tu materiał jest psychoanalizą” (2).
Wyglądało to na początek dezintegracji psychoanalizy, a w każdym
razie na odłożenie treści Freuda do lamusa szacownych pamiątek. I tu
— po jakiś czasie — niespodzianka: właśnie w ostatnich latach daje
się zauważyć renesans tej najbardziej klasycznej wersji psychoanalizy
— z czasów, gdy Freud koncentrował uwagę na tym, jak skonstruowany
jest aparat psychiczny człowieka, i zaczynał tworzyć teorię
popędów.
W owym renesansie można wyróżnić dwa etapy. W etapie pierwszym
(koniec lat pięćdziesiątych) zajęto się eksperymentalną weryfikacją
hipotez dotyczących mechanizmów w y p i e r a n i a i p r z e n i e s i e n
i a . Wypieranie jest kluczowym pojęciem wszelkich kierunków
psychoanalitycznych i tym samym wzbudzało największe zainteresowanie.
Stanowi ono jeden z mechanizmów obronnych Ego, polegający
na usuwaniu ze świadomości tych treści, które byłyby nie do przyjęcia
ze względu na zinterioryzowane normy kulturowe. Dzięki wypieraniu
człowiek uświadamia sobie tylko to, co chce sobie uświadomić,
a zwłaszcza to, na co sobie może emocjonalnie pozwolić.
Na początku lat sześćdziesiątych w czasie mojej pracy dydaktycznej
często powtarzałem znany już eksperyment, w toku którego każda
grupa studencka mogła przekonać się, że odczytanie nieprzyjemnego
słowa eksponowanego w czasie bliskim progu spostrzegania przychodzi
osobom badanym z trudem lub nawet jest niemożliwe. Natomiast
słowa o neutralnej treści są w tych samych warunkach odczytywane
swobodnie.
W tychże latach Glucksberg i King (3) kojarzyli nonsensowne sylaby z przykrym szokiem elektrycznym. Sylaby te były szybciej zapominane
niż inne, których wyuczeniu nie towarzyszyły żadne przykre doświadczenia.
Często też powtarzano eksperyment biograficzny, w toku którego
osoby badane mają za zadanie opisanie przykrych i przyjemnych
wydarzeń ze swojego życia. Z reguły okazuje się, że znaczna liczba
wydarzeń przykrych zostaje pominięta wskutek zapomnienia. Na
przykład ubocznym wynikiem badania wspomnień dzieci, które
przebywały w szpitalu na 5 lat przed badaniem(4), było stwierdzenie, że
najbardziej przykre wydarzenia zostały całkiem wyparte z pamięci
i ujawniają się tylko symbolicznie, w treści rysunków lub izolowanych
błędów. Natomiast pojedyncze, przyjemne zdarzenia zostały zapamiętane
dokładnie. Przy tym dzieci pamiętały prawie wyłącznie i bardzo
silnie cierpienia innych dzieci — co można było wyjaśnić mechanizmem
projekcji wypartych treści.
Z wypieraniem wiąże się właśnie mechanizm projekcji wypartych
treści — stanowi on od lat podstawę teoretyczną standardowej
diagnostyki psychologicznej i wyszedł daleko poza zakres stosowania
psychoanalizy (Test Apercepcji Tematycznej, Próba Niedokończonych
Zadań i wiele innych równie popularnych metod). Natomiast niektórzy
współcześni badacze za najważniejsze odkrycie psychoanalizy uznają
mechanizm przeniesienia (5). Polega on na zwróceniu określonych
nastawień emocjonalnych z jednego obiektu na inny. Przeniesienie ma
zapobiec negatywnym konsekwencjom, jakie groziłyby osobie, gdyby
nie dokonała zmiany obiektu uczucia. Freud sądził, że niektóre
nerwice mają charakter przeniesieniowy. Przeniesienie, zwane w przypadku
nerwic transferencją, jest typowym objawem świadczącym, że
terapia analityczna w danym przypadku czyni postępy.
Koncepcja tego mechanizmu znalazła zastosowanie praktyczne
w okresie, gdy problemem naszej kultury stały się czyny chuligańskie,
a więc przestępstwa dokonywane bez żadnego racjonalnego powodu,
przeważnie na nie znanych sprawcom, bezbronnych osobach lub
przypadkowych przedmiotach. Grupa badaczy z Uniwersytetu w Yale(6)
wysunęła hipotezę, że chodzi tu o przeniesienie agresji wywołanej
frustracją jakichś nie całkiem jasno uświadomionych dążeń. Teoria ta
została między innymi potwierdzona analizą zależności między liczbą
samosądów popełnianych na ludności murzyńskiej południowych
stanów USA a spadkiem cen bawełny, w owych latach decydujących
o stopie życiowej białej ludności tych stanów.
Zweryfikowano również niektóre niezwykle kontrowersyjne twierdzenia
Freuda dotyczące nieuświadomionego lęku kastracyjnego
u chłopców i zazdrości o penisa u dziewcząt. Wykorzystano w tym
celu analizę snów — „królewską drogę do podświadomości” , której
w tej książce poświęcono jedną trzecią tekstu. W roku 1965 Hall i Van
de Castle (7) zebrali pewną liczbę protokołów snów od osób specjalnie
w tym kierunku przeszkolonych. Następnie poddali te protokoły
analizie przeprowadzonej przez sędziów kompetentnych, którzy posługiwali
się zestawem kategorii opartych na symbolice opracowanej
przez Freuda. Zakładano, że sny mężczyzn i kobiet będą istotnie
różniły się rodzajem dominującej symboliki. U mężczyzn pojawią się
częściej symbole wskazujące na występowanie lęków kastracyjnych,
a u kobiet — symbole dążenia do kastracji i zazdrości o penisa.
Założenie to znalazło w tych badaniach potwierdzenie w stopniu
statystycznie istotnym. Zgodność między sędziami wynosiła więcej niż
87% w odniesieniu do każdej z trzech zmiennych.
Interesująco wypadła też weryfikacja innej koncepcji Freuda —
dotyczącej humoru. W pracy z r. 1905 Dowcipy i ich stosunek do
nieświadomości Freud postawił tezę, że efekt humorystyczny jest
wynikiem nagłego spadku napięcia lękowego. Lęk, jak sądził, jest
wyrazem wewnątrzpsychicznego konfliktu związanego z niemożnością
bezpośredniej ekspresji nie akceptowanych dążeń. Shurcliff (8) w r. 1968
zorganizował precyzyjny eksperyment, w którym trzy grupy osób
miały wykonać różne czynności wywołujące różny stopień napięcia
lękowego i obrzydzenia. Po podjęciu tych czynności niespodziewanie
okazywało się, że obawy były całkiem nieuzasadnione. Na przykład
badany oczekiwał, że będzie musiał wyjąć z pojemnika bardzo
agresywnego szczura i pobrać mu krew. Obok stały inne pojemniki,
w których widać było szczury i naczynia z krwią. Po otwarciu swojego
pojemnika, badany znajdował w nim zabawkę. Wywoływało to śmiech.
Reakcja ta była tym silniejsza, im silniejszy stan pobudzenia został
uprzednio wytworzony.
Dodam tu fakt, że w ramach tzw. teorii przystosowania, która
przez długie lata stanowiła fundament teoretyczny psychologii klinicznej,
mechanizmy obronne Ego (9) doczekały się ogromnej liczby opracowań
klinicznych i eksperymentalnych.
W latach siedemdziesiątych natomiast zaczęła wzrastać liczba
prac poświęconych koncepcjom społecznym Freuda. Na pierwszym
miejscu znajduje się tu kompleks Edypa u chłopców i jego pochodna,
jaką stanowią rywalizacyjne postawy wobec ojca. Symetrycznie
ma się rzecz z kompleksem Elektry u dziewcząt, który jednakże
jest mniej nasilony, ze względu na to, że stosunek kazirodczy
córki z ojcem stanowi słabsze tabu niż stosunek syna z matką.
Prowadzi się również wiele badań dotyczących związku seksu
z agresją.
IV
Jest więc teoria Zygmunta Freuda naukową koncepcją czy mitem?
W rozważaniach wstępnych zawarta była myśl, że dobra koncepcja
humanistyczna powinna objąć te same problemy co ponadhistoryczna
warstwa mitologiczna kultury. Król Edyp, Hamlet i Bracia Karamazow
— to opowieści, które wstrząsają zawsze, ale którym wspólny jest
tylko schemat psychoanalizy. Trudno zinterpretować decyzję Raskolnikowa
lub Macbetha poza kategoriami psychoanalizy. Zygmunt
Freud odnajdywał zarówno w życiu psychicznym swoich pacjentów,
zwykłych ludzi, jak i w analizach historycznych różne wersje odwiecznych
dramatów zazdrości, miłości płynącej z nienawiści i nienawiści
płynącej z miłości, ujawniał mechanizmy żądzy władzy i radość
cierpienia. Za pomocą utworzonego przez Freuda systemu teoretycznego
można było interpretować zjawiska, których w sposób zdroworozsądkowy
lub akademicki nie można przedstawić inaczej jak w sposób
zbanalizowany, a których wzajemne zderzenia dokonują się głęboko
pod powierzchnią obrazu codziennego życia, z lekka tylko wstrząsanego
symptomami „czynności pomyłkowych” . Owe głęboko ukryte
mechanizmy ludzkiego postępowania już na wiele wieków przedtem
dostrzegli wielcy pisarze, poeci. Właśnie ci, których twórczość nie
zestarzała się, pozostała żywa.
Był Freud chyba w pełni świadomy tego, że wielka literatura
i psychoanaliza mają wspólną problematykę. Kończąc rozprawę
Kultura jako źródło cierpień, pisze on o odwiecznym problemie
synów, którzy musieli zabić represyjnego ojca, aby żyć, ale ich
miłość do niego ukarała ich poczuciem winy. Jest to symbol
człowieka, który kochając, staje się niewolnikiem przedmiotu miłości,
musi więc go nienawidzić, a nienawidząc musi odczuwać
skruchę i zacząć nienawidzić siebie. Zaklęty krąg sprzeczności,
z których nie ma wyjścia i które z poziomu stosunków dwojga
ludzi przenikają na poziom rodziny i społeczeństwa. Każde rozwiązanie
tego konfliktu jest brzemienne w nowe konflikty stanowiące
przypadki odwiecznej walki między Erosem i popędem
śmierci.
Freud cytuje dalej Goethego oskarżenie „mocy niebiańskich” :
„Wy nas w krąg życia wprowadzacie
I obarczywszy winami ciężkimi
Nieszczęśliwego później opuszczacie
Bo wszelka wina mści się na tej ziemi”
— po czym daje następujący komentarz: „I można westchnąć
uświadamiając sobie, że są tacy, którym dane jest wydobywać z wiru
własnych uczuć, właściwie bez wysiłku, najgłębsze poznanie, ku
któremu my wszyscy inni musimy torować sobie drogę poprzez
dręczącą niepewność, po omacku” (10).
O żywotności teorii Freuda zadecydowała historia i czyjakolwiek
opinia nie może mieć w tej mierze najmniejszego znaczenia. Możemy
się wypowiadać tylko o jej zasadności, chyba że przyjmiemy, że
żywotność nie jest wystarczającą racją istnienia.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na to, że koncepcje neopsychoanalityczne,
które są w istocie akomodacją psychoanalizy do
problemów współczesności, nigdy nie uzyskały jej wymiaru, jakkolwiek
są bardziej do przyjęcia dla naszych umysłów. Są rozsądniejsze. Nie są
jednak dosyć namiętne. Ta ostatnia uwaga wskazuje, że być może
oczekujemy, iż wiedza o człowieku stanowić będzie coś więcej niż tylko
zweryfikowany eksperymentalnie zestaw twierdzeń. Chcemy, aby wyrażała
ona nie tylko reguły organizacji jego czynności, ale i ich dramatyczne
źródła i konsekwencje. Aby była zdolna uchwycić moment, w którym
między ludźmi przebiega iskra zapalająca lont historii.
Może najbliżsi prawdy będziemy, jeśli psychoanalizę określimy
jako mit konstruowany tak, jak konstruuje się teorię naukową, każdy
krok weryfikując empirycznie i dbając o logiczną spójność całości.
Jest ona mitem zwłaszcza w swojej drugiej, rozszerzonej na kulturę
wersji, budowanej przez Freuda po doświadczeniach I wojny światowej
i na progu własnej starości.
V
Książka, którą PWN chciałby przypomnieć polskiemu Czytelnikowi,
powstała w okresie poprzedzającym ów przełom. W warunkach
wojennych, od roku 1914, zmalał znacznie napływ pacjentów. Zygmunt
Freud znalazł się w kłopotach materialnych. Zabrakło mu bezpośrednich
inspiracji do dalszego rozwijania swoich koncepcji. Wydaje się,
że właśnie wówczas zaczął on odczuwać braki swojej teorii, zwłaszcza
w odniesieniu do praktyki terapeutycznej, i jej bezsilności w umożliwieniu
zrozumienia toku historii. Miał tak przykre dla twórcy
poczucie, że jego koncepcja zbliża się do pułapu swoich możliwości
i grozi jej zastój, może skostnienie, że oświetla zbyt wąski fragment
rzeczywistości. Nadal też spotykał się z silną opozycją, ale przede
wszystkim z niezrozumieniem. To, co głosił, było bardzo obce
codziennemu doświadczeniu człowieka.
W roku 1915 rozpoczął Freud niezwykle gorączkową aktywność
naukową, mając na celu podsumowanie swojej wiedzy. Jak podaje
jego najbardziej wiarygodny biograf i przyjaciel Ernest Jones, napisał
on wówczas 9 esejów w ciągu niespełna 3 miesięcy. Była to „...furia
aktywności niespotykana w dziejach nauki” (11). Jako całość nigdy nie
ukazały się te prace w druku. Można sądzić, że część ich weszła do
jego „Wykładów wprowadzających do psychoanalizy” , gdyż właśnie
tak w dosłownym tłumaczeniu powinien brzmieć tytuł niniejszej książki.
Okres ten zakończył mały esej opublikowany po węgiersku w piśmie
„Nyugat” , a następnie w piśmie „Imago” poświęconym „niemedycznym
zastosowaniom psychoanalizy” , co jeszcze wyraźniej wskazuje na
zmiany w orientacji naukowej Freuda. Tytuł eseju „Trudności na
drodze psychoanalizy” . Po przedstawieniu zalet teorii libido, autor
pisze, że jednostronność, z jaką sam zajmuje się problemami seksualizmu,
nie oznacza, jakoby negował on inne, niewątpliwie istotne problemy
człowieka. Porówuje siebie do chemika, który zajmując się składem
chemicznym badanych substancji, nie neguje istnienia sił grawitacyjnych,
tylko po prostu zostawia ten problem fizykom.
Zauważa, że narcyzm i samouwielbienie właściwe ludziom doznały
trzech silnych ciosów z ręki nauki. Pierwszy cios spotkał ludzką dumę ze
strony astronomii. Kopernik wykazał, że Ziemia nie jest centrum
uniwersum, wokół którego krąży wszystko, lecz stanowi fragment
niezliczonego mnóstwa ciał niebieskich. Biologia była następną dyscypliną
gotową do przywołania człowieka do pokory: Karol Darwin wykazał,
że człowiek to jeden z gatunków w świecie zwierząt. Ostatni cios ludzkiej
dumie zadała psychologia, wykazując, że świadomość czy dusza nie jest
tym, dzięki czemu człowiek rządzi wszystkim, co w nim jest, i ma pełną
kontrolę nad swoją wiedzą i motywacją. Freud przy tym jednakże
przyznaje, że psychologia dostarczyła tylko naukowych uzasadnień
takiemu właśnie sądowi filozofów. Tym, który wskazał na znaczenie
„nieświadomej woli” i seksualnych instynktów, był Schopenhauer.
Gdy Karol Abraham delikatnie zwrócił uwagę Freudowi, że esej
ten jest bardzo osobistym dokumentem, Freud odpowiedział: „Masz
rację mówiąc, że to wyliczenie w mojej ostatniej pracy stwarza
wrażenie, jakbym domagał się miejsca zaraz po Koperniku i Darwinie...
Schopenhauer jednak był pierwszy (12)”
VI
Na te lata właśnie przypada napisanie Wstępu do psychoanalizy,
który następnie doczekał się przekładu na 16 języków i został
wydany nawet w alfabecie Braille’a. Zygmunt Freud długo nie
zyskiwał uznania ze strony swojej Alma Mater. Dopiero około 60
roku życia otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. Tytuł ten nie
dawał żadnych uprawnień poza możliwością prowadzenia jednego
wykładu opłacanego przez słuchaczy. Wprawdzie pozwolono mu na
wykłady (w zastępstwie) już wcześniej, przed 15 laty, ale nie
przychodziło na nie wtedy więcej niż 3 osoby. Tym razem miał
ponad 70 słuchaczy. Na drugim wykładzie było ich już więcej niż
setka. Freud był zachwycony. Pojawiła się okazja bezpośredniego
wyjaśnienia laikom podstawowych założeń koncepcji. Znał on główne
zastrzeżenia, jakie wobec niej wysuwano. Sprawę potraktował na
tyle serio, że wykłady swoje przygotował w postaci napisanego
tekstu. Skoncentrował się wstępnie na tych objawach nieświadomości,
które występują w życiu codziennym. Starał się wyjaśnić, że nic
w naszym życiu psychicznym nie pojawia się przypadkowo. Są tylko
zjawiska zrozumiałe, które umiemy zinterpretować, i niezrozumiałe,
których jeszcze nie umiemy zinterpretować. Freud był skrajnym
deterministą i optymistą poznawczym.
Analiza czynności pomyłkowych i marzeń sennych to szkoła
psychoanalizy. Jej warsztat pracy stanowią nerwice. Nie są one
zbiorem symptomów schorzenia układu nerwowego, ale znakami
języka podświadomości, z którą świadomość nie może uzyskać
kontaktu, gdyż wyrazy tego języka są nieustannie fałszowane. W życiu
codziennym zafałszowania te ułatwiają funkcjonowanie człowieka. Jednakże
w nerwicy czynią jego funkcjonowanie niemożliwym, gdyż
powodują, iż człowiek tworzy sobie świat fikcji, zdeterminowanej
przez nie zagojone rany psychiczne.
Tu już Freud w swoim wykładzie nie mógł odwoływać się do
codziennego doświadczenia swoich słuchaczy. Musiał prowadzić ich
w świat dla nich całkiem obcy. Dlatego też, inaczej niż w częściach
I i II, prezentuje teraz nie tylko sposób ujmowania zjawiska i jego
interpretacji, ale i opis samego zjawiska z punktu widzenia psychoanalizy.
Dopiero w wykładach końcowych, przekonany, że słuchacze
dysponują wiedzą wystarczającą do zrozumienia bardziej złożonych
problemów, przystępuje do prezentacji trzech zasadniczych wątków
teorii psychoanalitycznej — teorii lęku, teorii libido i narcyzmu oraz
teorii przeniesienia.
Ukoronowanie całości stanowi prezentacja terapii psychoanalitycznej.
Właściwie prezentacja nie tyle samej techniki, ile sposobów,
jakimi psychoanaliza prowadzi do uzdrowienia pacjenta. Jest tu
zawarta polemika z jednym z głównych zarzutów, jakie wysuwano
wobec teorii psychoanalitycznej. Zarzut ten zresztą wysuwa się po
dzień dzisiejszy i trudno go obalić. Różne jego wersje można
przedstawić następująco: Istotę wyleczenia pacjenta stanowi usunięcie
lęku, jaki odczuwa on, nie rozumiejąc tego, co się z nim dzieje. Jest
wobec swojego stanu bezradny, dzieje się z nim coś całkiem niezrozumiałego.
Psychoanaliza ma być sposobem przekonania pacjenta
w toku wielomiesięcznych seansów, że jego trudności mają przyczynę
zrozumiałą, związaną z jego naturą ludzką, że rządzą nimi określone
prawidłowości. Właśnie owo przekonanie, jeśli nawet nie usuwa
choroby, to w każdym razie zmienia stosunek do niej, co w wypadku
nerwic może okazać się decydujące. Psychoanaliza jest więc, zdaniem
krytyki, niczym innym, jak techniką sugestii, tyle że bez stosowania
hipnozy. Nie ma więc znaczenia treść teorii psychoanalitycznej, byleby
teoria ta stwarzała szanse interesującej i dramatycznej interpretacji
cierpień neurotyka.
Freud rozumiał, że ten zarzut jest najbardziej groźny dla jego
koncepcji. Zawarta w ostatnim wykładzie polemika jest, jak sądzą
znawcy, najbardziej wyczerpującym przedstawieniem argumentów na
obronę obiektywnej wartości psychoanalizy.
VII
Celem niniejszej „Przedmowy” było przedstawienie możliwie różnorodnych
aspektów formowania się i funkcjonowania psychoanalizy
jako fenomenu kulturowego i naukowego. W literaturze naszej
dominuje krytyka. Sądzę, że nie byłoby właściwe namawianie do
przeczytania książki, traktując ją jedynie jako ciekawostkę historyczną,
bez wartości dla dnia dzisiejszego. Dlatego też starałem się wskazać na
pozytywy psychoanalizy, jej racje i determinacje.
Nie oznacza to uznania jej uzasadnień, ani — i to przede wszystkim
— zawartej w niej koncepcji człowieka i zasad bycia człowieka w świecie.
Te właśnie problemy wysuwam na plan pierwszy, ponieważ dotyczą
paradygmatów, po dzień dzisiejszy określających koncepcje psychologiczne,
pedagogiczne i socjologiczne. Charakteryzuje je bezwzględny
determinizm w ujmowaniu biologicznej i społecznej sytuacji człowieka,
niepozostawianie w niej miejsca na realizowanie własnych programów
życiowych jednostki, na autentyzm pragnień. To minimum autonomii,
którą — jak się wydaje — posiadamy realizując własne dążenia,
psychoanaliza skłonna jest traktować jako sposób uzasadnienia
realizacji libidinalnych popędów, jako drogę zrealizowania „zasady
przyjemności” . Jeśli dodamy do tego, że kultura, która wytworzyła
człowieka, jest uważana za narzędzie represji, skierowane przeciwko jego
naturalnym instynktom — represji, którą on musi odeprzeć, aby móc
normalnie żyć, wskutek czego jednakże powstaje u niego poczucie winy
dla zadośćuczynienia jego sumieniu — to powinniśmy stwierdzić, że
wizję człowieka, jaką miał Freud, cechowała wyjątkowa beznadziejność.
Istnieją wprawdzie wypowiedzi Freuda wskazujące, że mogłoby
nastąpić „królestwo wolności” , gdyby człowiek w pełni uświadomił
sobie swoją sytuację, a więc gdyby poznał samego siebie. Wydaje się
jednak, że w świetle jego teorii nadzieja ta jest nieuzasadniona. Nie
wiadomo, jak by mogło dojść do takiego stanu rzeczy.
Zwróćmy uwagę na to, że Freud w swojej terapii nie tylko nie
wzmacniał woli pacjenta, nie rozszerzał zakresu autonomii psychicznej,
ale na odwrót — niszczył jego wolę (13) i uczył podporządkowania
bezwzględnym determinantom własnej biografii. Ulga, którą przynosił,
była ulgą poczucia konieczności.
Twórca psychoanalizy nie wyjaśnia, jak doszło do tego, że człowiek
utworzył sobie ową ograniczającą go i grożącą mu karami kulturę.
Freud przyjmował jako fakt pierwotny istnienie groźnego, zachłannego,
a mimo to ukochanego ojca, który samym swoim istnieniem nie
zostawił synom innej szansy uzyskania wolności niż mord i dręczące
poczucie winy. Jakąś w tym rolę chyba odegrały XIX-wieczne idee
hordy pierwotnej, a sam Freud uzupełnił je koncepcją przymusu
powtarzania błędów rodziców.
Być może, u podstaw tego poglądu leżała ekstrapolacja na życie
społeczne zasady, że wszystko co żyje, co jest zorganizowane, jest
wynikiem gwałtu, jakiego wszelkie działanie kreacyjne dokonuje na
naturze, charakteryzującej się nieustannym rozpadem. Tę właściwość
natury po wielu latach nazwano zasadą entropii. Freud uważał, że
zasada ta musi znaleźć wyraz również w popędach człowieka. Jedne
popychają go do tworzenia, do życia, inne do zniszczenia, do śmierci.
Tak więc nasz stosunek do siebie i do innych jest zawsze dwoisty
i sprawą przypadkowych układów jest czasowa dominacja konstrukcji
nad destrukcją. Konstrukcja w stosunku do samych siebie możliwa
jest tylko wówczas, gdy dokonujemy destrukcji otoczenia. Gdy nam
na to się nie pozwala, musimy dokonać destrukcji siebie. Kultura jako
stabilizator społeczeństwa nie pozwala nam ani na jedno, ani na
drugie. Możemy jednak ominąć jej zakazy i wymyślić wojnę, zabijać
z racji wyższych, ideowych, i dać się z tych samych racji zabić. Nie ma
więc miejsca w społeczeństwie na stosunki kooperacyjne, altruizm jest
odchyleniem od normy, a logika życia jest logiką walki. Freud pisał:
„Walka jest istotną treścią życia w ogóle, i dlatego rozwój kultury
można krótko określić jako witalną walkę gatunku ludzkiego. I te
zmagania gigantów chcą nasze niańki zastąpić bajeczkami o niebie” (14).
Oto do czego prowadzi konsekwentny biologizm i determinizm
w wyjaśnianiu postępowania człowieka.
Pozostaje pytanie, czy ów człowiek psychoanalizy jest w całości
wytworem doktrynerskiej konsekwencji, czy też stanowi opis pewnego
typu ludzi żyjących w określonych warunkach i dysponujących
określoną wizją świata. Przeważa pogląd, że bardziej słuszne byłoby
stanowisko drugie. Opisani przez Freuda ludzie istnieją, ich zachowanie
jest wyrazem szczególnej patologii. Starałem się dosyć obszernie
wykazać, co było powodem rozszerzenia zakresu koncepcji psychoanalitycznej.
Była to chęć zrozumienia przez pryzmat doświadczenia
klinicznego wyjątkowo dramatycznych okoliczności, w jakich znajdowała
się Europa owych czasów.
Powyższe uwagi miały na celu uzupełnienie tego obrazu psychoanalizy,
który wytworzy sobie Czytelnik niniejszej książki, gdyż to, co
w niej zawarte, stanowi tylko pierwszą fazę rozwoju teorii, gdy Freud
nie wyszedł jeszcze poza analizę popędów libido, nie wyszedł jeszcze
w ogóle poza zainteresowania jednostką i jej najbardziej bezpośrednimi
relacjami społecznymi.
Wspomniałem, że istnieje pewien renesans idei Freuda. Trzeba
jednak stwierdzić, że ostało się z nich niewiele. Więcej niż chcieliby
dostrzec skrajni krytycy, ale bardzo mało w porównaniu z tym, co on
sam uważa za niezwykle istotne. Istnieje jednakże jeden zasadniczy
powód, dla którego, nawet po odrzuceniu całej jego teorii, możemy
i powinniśmy zaliczyć go do największych myślicieli naszych czasów.
Nawet taki jego przeciwnik jak Georg Miller, który uważa, że
psychoanaliza jest chorobą, z której powinniśmy wyleczyć naszą
kulturę, zaraz po tym stwierdzeniu dodaje: „Freud postawił pytania,
bez których nie byłoby współczesnej psychologii” .
Wydaje się, że nie były to tylko pytania. Freud był pierwszym,
który w okresie, gdy psychologia jeszcze koncentrowała się na analizie
zależności między bodźcami i reakcjami, zwrócił uwagę na możliwość
interpretacji zachowań psychologicznych w kategoriach mechanizmów
psychologicznych. Otworzył w ten sposób przed psychologią całkiem
nowe perspektywy.
W czasach, gdy tylko świadomość uznawano za przedmiot badań
psychologicznych, to właśnie Freud wskazał na możliwość istnienia
mechanizmów regulacji psychicznej działających poza świadomością,
wskutek czego rozszerzył zakres zainteresowań psychologii.
Wskazał on również na istotny wpływ, jaki wywiera miejsce
człowieka w układzie stosunków społecznych na formowanie się jego
osobowości. Po raz pierwszy postawił także sam problem rozwoju
osobowości i utworzył jego teorię.
Był tym, który zwrócił uwagę na to, że doświadczenia wczesnodziecięce
mogą mieć wpływ na właściwości psychiczne dorosłego
człowieka.
Pokazał, że pamięć jest procesem aktywnym, który służy nie tylko
zapamiętywaniu wydarzeń, ale bierze również udział w interpretowaniu
świata.
Wyjaśnił błędy, wywołane myśleniem życzeniowym i racjonalność
tych zachowań, które uważano za zwykłe przypadki zakłóceń czynności
psychicznej.
Przede wszystkim pokazał, że subiektywność doznań jest tylko
jednym z wielu mechanizmów psychicznych postępowania o obiektywnych,
dostępnych metodom przyrodniczym uwarunkowaniach wewnętrznych.
Dlatego też często zestawiano go z Iwanem Pawłowem,
mimo że treść ich koncepcji nie miała ze sobą nic wspólnego.
We wszystkich tych sprawach był pierwszym. Popełniał błędy, ale
czynił to tworząc. Zazdrościł poetom intuicji, ale miał ponadto siłę
kontynuacji. Warto o tym pamiętać przystępując do lektury tej
najbardziej popularnej z jego książek.
Kazimierz Obuchowski
Krajkowo, 1981 r.

.....................................................................
(1)Obuchowski K. Sztuka i je j współtwórcy. Poznań, 1978, ISME.
(2)Horney K. Neurotyczna osobowość naszych czasów, Warszawa 1976, PWN, s. 2.
(3)Glucksberg S., King L. Motńated forgetting mediated by implicit \erbal chaining:
A laboratory analog o f repression. „Science” 1967, 27, s. 517-519.
(4)Obuchowski K , Obuchowska I., Goncarzewicz M., Krzywińska K. Badania nad
odzwierciedleniem przeżyć szpitalnych dziecka w rysunku i w opowiadaniu. W: Księga pamiątkowa X II Zjazdu Pediatrów Polskich. Warszawa 1962 PZWL.
(5)Podkreśla jego znaczenie Leon Chertok w swoim napisanym wspólnie z De
Saussure studium dotyczącym historii idei, które złożyły się na współczesną psychoanalizę.Por. Chertok L. From Messmer to Freud. The Revolution in Psychotherapy, 1973.
(6)Dollard J., Dobb L.W., Miller N.E., Mowrer O.H., Sears R.S. Frustration and
agression. Wyd. 6, New Hovland 1947.
(7)Hall C., Van de Castle R. An empirical imestigation o f the castration complex in dreams. „Journal of Personality” , 1965, 33, 2. 20-29.
(8)Shurcliff A. Judget, humor arousal and the relief theory. „Journal o f Personality and Social Psychology” , 1968, s. 360-363.
(9) Do nich — oprócz wypierania, projekcji i przeniesienia — należy też m.in.
racjonalizacja, rekacja przeciwstawna, insulacja.
(10)Freud Z. Nieukontentowanie w kulturze. W: Baczko B. (red.) Filozofia i socjolog
(11)Jones E. The life and work o f Sigmund Freud. 1955 Basic Books, t. II, s. 185.ia X X wieku. Wyd. 2, cz. I, Warszawa 1965, Wiedza Powszechna, s. 167.
(12)Por. op. cit., s. 226.
(13)Zwraca na to szczególną uwagę Rollo May w pracy Miłość i wola. Warszawa
1978, PIW
(14) Freud Z., Nieukontentowanie w kulturze. W: Baczko B. (red.) Filozofia i socjologia XX wieku. Wyd. 2, cz. I, Warszawa 1965, Wiedza Powszechna.
.....................................................................
Sigmund Freud, Wstęp do psychoanalizy, PWN Warszawa 2000, 5-24 str.

Wróć do listy aktualności

3

 

Kontakt

60-687 Poznań,
os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Wyślij wiadomość

Proszę podać treść wiadomości

Błędnie wypełniony adres

Nieprawidłowy telefon

Administratorem danych osobowych są NNV sp. z o.o. i Ogłoszeniodawca. Cele przetwarzania i Twoje prawa.

  kod bezpieczeństwa

Twoja wiadomość została wysłana.

Wystąpił bład podczas wysyłania wiadomości. Spróbuj ponownie później.

Ok

www: zobacz stronę


Godziny otwarcia: otwarte teraz do 21:00

  • Pn
  • Wt
  • Śr
  • Czw
  • Pt
  • So
  • Nd