Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687Poznańos. Stefana Batorego 73 lok. nr 1Wielkopolskie605415115

-

Terapie / Psychoterapia

Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687 Poznań, os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Twoja lokalizacja

zmień lokalizację

   

  • Street View
  • Mapa

Aktualności

Wstęp do Psychoanalizy S.Freud (2)

Przedmowa do II wydania w przekładzie polskim
.......................................................................
Byłem wtedy studentem medycyny.
„Oho! Freud miałby tutaj coś do powiedzenia” — rzekła śmiejąc
się koleżanka, gdy przez pomyłkę wziąłem dwa papierosy naraz
z podanej mi przez nią papierośnicy. Może miły uśmiech kobiecy
sprawił, że słowa, których znaczenia na razie nie rozumiałem, utkwiły
mi w pamięci. Zaprowadziły mnie one do książki Freuda „Psychopatologia
życia codziennego” . Przeczytałem ją jednym tchem. Dowiedziałem
się między innymi, że czynności pomyłkowe bywają czasem
czynnościami normalnymi i celowymi, a wtedy są poczęte z ukrytego
i nie uświadamianego pragnienia. Jeśli od opisu tego drobnego zdarzenia zaczynam przedmowę do książki „Wstęp do psychoanalizy” , napisanej tak urzekająco, że trudno niekiedy wobec niej ustosunkować się z chłodną rozwagą, to dlatego, między innymi, że w książce tej czynnościom pomyłkowym, przejęzyczeniom, zapominaniom itp. poświęcony jest obszerny rozdział i że
rozdział ten zawiera wiele twierdzeń i spostrzeżeń całkowicie słusznych,
podczas gdy wobec innych rozdziałów książki mogą powstawać opory
u czytelników, zwłaszcza jeśli są nimi psychiatrzy lub psycholodzy.
Ale przede wszystkim słów kilka o narodzinach nauki Freuda, o jej
twórcy i jej rozwoju.
Sigmund Freud (1856-1939), młody docent wiedeński (habilitowany
w 1885 r.), zajmuje się początkowo neurologią. Jego praca
habilitacyjna dotyczy zaburzeń mowy (afazji) i porażenia dziecięcego,
a więc dziedzin, które z jego późniejszą nauką niewiele miały
wspólnego. Neurologia jest nauką ścisłą, niemal jak matematyka, i może być
szkołą drobiazgowości, dokładności i precyzji. Zbrojny w swój młotek i szpilkę, którą bada wrażliwość na ukłucia, oraz we własny palec, którym ocenia subtelność doznań dotyku, neurolog potrafi z całą precyzją dowieść, że w danym miejscu rdzenia kręgowego lub mózgu istnieje zmiana chorobowa, czy będzie nią wylew krwawy, guz czy też ucisk blaszki kostnej.
Gdy jednak neurolog napotyka zaburzenia psychiczne, wówczas
musi opuścić teren swej specjalności i przejść na teren, zdaje się,
pokrewny, ale jakże odmienny, musi stać się psychiatrą, niekiedy zaś
również i psychologiem.
Odmienność i niewspółmierność tych dwu wymienionych przed
chwilą dziedzin wiedzy lekarskiej wydaje się dziwną, tym bardziej że
obie zajmują się chorobami układu nerwowego. Jest ona również
dziwną i przez to, że dziedziny te często wspierają się i zachodzą na
siebie. Spotykamy bowiem dość często zmiany psychiczne u chorych
na cierpienia neurologiczne i na odwrót: objawy neurologiczne
u chorych psychicznie; często też zmiany psychiczne możemy uzależnić
od uszkodzeń określonych części mózgu, które ściśle oznaczyć pozwala
nam badanie neurologiczne.
Gdy jednak pomyślimy o Freudzie, to nigdy nie myślimy o nim
jako o neurologu. A przecież pierwsze kroki młodego badacza nie
mogły nie pozostać bez wpływu na późniejszy bieg jego prac naukowych.
W rzeczy samej dążenie do precyzji myślenia, tak charakterystyczne
dla Freuda i czyniące jego książki tak przejrzystymi, jest
zapewne w pewnej mierze właściwością uzyskaną w toku pracy
w klinice neurologicznej.
Teoria Freuda zaczęła formować się około 1895 roku, przy czym
jej punktem wyjściowym były zagadnienia związane z histerią.
Cierpienie to specjalnie interesowało twórcę psychoanalizy, a zapoznał
się z nim szczegółowo i gruntownie podczas swych studiów
u Charcota w Paryżu oraz u założyciela nauki o sugestii, Bernheima,
w Nancy (1885-1886).
W pismach Freuda opisana jest historia pacjentki imieniem Anna,
którą Freud leczył wraz z J. Breuerem. Młoda dziewczyna chorowała od dwu lat na histerię, przy czym wśród objawów wysuwały się na plan pierwszy zaburzenia świadomości,utrata czucia w kończynach, zaburzenia wzrokowe, porażenia
kończyn oraz wstręt do spożywania płynów. Objawy te pojawiły się
u pacjentki po raz pierwszy, gdy pielęgnowała ciężki) chorego ojca.
Freud i Breuer poddali chorą hipnozie, w czasie której opowiedzia26
ła, że raz, po wejściu do pokoju przyjaciółki, ujrzała psa, który pił ze
szklanki. Pies ten był bardzo odrażający i widok jego wywarł na chorej
wyjątkowo przykre wrażenie. Opowiedziawszy we śnie hipnotycznym
0 tym zdarzeniu, chora poprosiła o podanie szklanki wody do picia
1 obudziła się z hipnozy. W całej tej historii najbardziej zastanawiały Freuda dwa momenty. Jednym z nich był fakt, że chora na jawie nie pamiętała o swoim przeżyciu, drugim zaś, że po opowiedzeniu o nim w śnie hipnotycznym
— całkowicie wyzdrowiała.Omawiając ten przypadek Freud był zdania, że choroba pacjentki,w danym razie histeria, była skutkiem urazu psychicznego i że
ujawnienie przykrego przeżycia drogą analizy psychologicznej tłumaczyło,
z jednej strony, mechanizm choroby, z drugiej zaś strony, stało
się środkiem leczniczym, gdyż umożliwiło usunięcie owego długo
tłumionego urazu psychicznego.
Takie usunięcie Freud nazwał „catharsis” — oczyszczeniem. Proces
badania mającego służyć wykryciu nie uświadamianych a chorobliwie
działających przeżyć — to psychoanaliza.
Rozporządza ona rozmaitymi metodami, wśród nich zaś hipnoza
odgrywa rolę raczej drugorzędną. Częściej Freud stosował rozmowę,
w której lekarz od czasu do czasu wymieniał choremu jakieś słowo,
polecając mu mówić wszystko, co w związku z tym słowem pojawia
się w myśli pacjenta. Jest to metoda tzw. swobodnych skojarzeń.
Lekarz słucha bacznie wypowiedzi chorego, które mogą mieć związek
z przebytym urazem psychicznym, najczęściej jeszcze nie znanym i nie
uświadamianym przez chorego. Przy takiej swobodnej rozmowie
niektóre nie uświadamiane przeżycia mają ujawnić się w świadomości.
Jest rzeczą charakterystyczną, że przy tej metodzie chory często
tylko z wielkim trudem przyznaje się do zapomnianego przeżycia oraz
jego roli chorobotwórczej i wyjaśnienia lekarza traktuje jako coś
obcego, co wprawdzie rozumie, ale co jest nie do przyjęcia. Psychika
chorego, zdaniem Freuda, stawia opór przy sięganiu w sfery nieświadomości.
Zjawiska nieświadome, stanowiące przyczynę chorobliwych
objawów, powodują, że chory często nie jest w stanie zrozumieć
przyczyn i objawów swego cierpienia, rzeczą przeto lekarza jest
wytłumaczenie mu tego. Jak mówiliśmy, według założeń Freuda, już
sam fakt zrozumienia przez chorego mechanizmu powstania jego
cierpienia z urazu psychicznego prowadzić ma do wyleczenia. Ale
zrozumienie to nie przychodzi choremu łatwo, tłumaczenia lekarza
przyjmuje on często z niechęcią, wydają się mu one dziwne i obce.
Nieświadomość, w której — zdaniem Freuda — toczy się bujne życie
psychiczne, z trudem tylko ujawnia fakty tego życia, często wstydliwe,
i z oporem i niechętnie pozwala wydobyć je na jaw świadomości.
„Opór chorych — pisze Freud — bywa bardzo różnorodny,
wysoce wyrafinowany, często trudny do rozpoznania, zmienia, niby
Proteusz, swą postać. Lekarz więc powinien nie dowierzać i mieć się
na baczności... Polecamy choremu wprawić się w stan spokojnej
samoobserwacji bez rozmyślania i dzielić się z nami wszelkimi
spostrzeżeniami, myślami, wspomnieniami w tym porządku, w jakim
się wyłaniają. Ostrzegamy go przy tym wyraźnie, aby nie kierował się
jakimkolwiek motywem, który by mógł spowodować wybór lub
wykluczenie kojarzeń, choćby motyw ten głosił, że jedno jest zbyt
n i e p r z y j e m n e lub zbyt n i e d y s k r e t n e , by je wypowiedzieć,
inne znów jest zbyt ma ł o wa ż n e , ni e n a l e ż y do r z e c z y lub
jest be z s e n s own e . . . Wiemy, że to właśnie skojarzenia, przeciw
którym podnoszą się wyżej wymienione wątpliwości i zarzuty, zawierają
z zasady materiał, który prowadzi do wykrycia nieświadomego” .
Oczywiście, przy takiej technice badania opór ze strony chorego
nasila się i chory stara się wszelkimi sposobami ominąć dyrektywy.
„To zapewnia, że nic się mu nie nasuwa, to znowu, że nasuwa mu
się tak wiele, że nie może niczego uchwycić. Potem spotrzegamy ze
zdumieniem, że pacjent dopuścił ten lub inny zarzut krytyczny, zdradza
się mianowicie przez długie pauzy, które występują w jego odezwaniach.
Zapytany, przyznaje, że tego a tego nie może opowiedzieć rzeczywiście,
gdyż wstydzi się... lub że przyszło mu coś na myśl, lecz dotyczy do
innej osoby, nie jego samego, a więc zostanie przemilczane, lub że to,
co się mu teraz nasunęło, jest naprawdę zupełnie nieważne, zbyt głupie
i bezsensowne... wobec czego musimy wyjaśniać, że powiedzieć
wszystko — oznacza rzeczywiście wszystko powiedzieć” .
„Opór zmienia wciąż swe nasilenie w ciągu leczenia, zwiększa się
zawsze, gdy zbliżamy się do nowego tematu, jest najsilniejszy u szczytu
jego opracowania... Jeśli wniesiemy do świadomości pacjenta nowy
i szczególnie dlań przykry element nieświadomego materiału, wówczas
pacjent jest skrajnie krytyczny; jeśli zrozumiał i przyjął przedtem wiele,
to teraz zdobycze są jak gdyby zmiecione” .
Te cytaty z Freuda malują dokładnie trudności melody swobodnych
kojarzeń, związane z przeniknięciem do tematyki nieświadomego.
Zazwyczaj bowiem tematyka ta jest wstydliwa, a co najważniejsze —
obca świadomości chorego i nierozpoznawalna przezeń jako cząstka
jego ja. Ale nieświadome życie psychiczne daje ustawicznie znać o sobie
również w inny sposób. Ujawnia się ono spoza zasłon nieświadomości,
w wielu naszych czynnościach pomyłkowych, przejęzyczeniach, faktach
zapominania przez chorych ważnych zdarzeń życiowych, które odegrały
znaczną rolę w powstawaniu ich cierpienia. Psychoanaliza winna więc
korzystać również i z tych źródeł poznania nieświadomego, które
wstydliwie kryją się poza firanką i wyzierają tylko ukradkiem i jakby
przez roztargnienie albo przez pomyłkę. „Dążenia w przedsionku nieświadomego — pisze Freud — są ukryte przed wzrokiem świadomości, która znajduje się przecież w innym pokoju: muszą one naprzód być nieświadome. Lecz na progu
między tymi dwoma pomieszczeniami pełni swą służbę strażnik, który
rewiduje pojedyncze dążenia duchowe, cenzuruje je i nie wpuszcza do
salonu, jeśli mu się nie podobają. Jeśli przecisnęły się one do progu
i zostały odprawione przez strażnika, są nie do uświadomienia; zwiemy
je stłumionymi. Ale i te dążenia, które strażnik przepuścił przez próg,
nie stały się jeszcze przez to świadome; mogą stać się nimi, jeśli uda
się im skierować na siebie wzrok świadomości. Możemy przeto
z zupełną słusznością nazwać ten pokój systemem p r z e d ś w i a d o -
m e g o ” . Te cytaty z Freuda przytoczyłem w tym celu, aby czytelnik uzyskał
pogląd na to, co Freud nazywa cenzurą oraz tłumieniem, nieświadomością
i przedświadomością. Ich obrazowy język uplastycznia wyraźnie
istotę tych pojęć. Widzieliśy z opisu metody swobodnych kojarzeń, że przeniknąć do tajemnic nieświadomych przeżyć można — według Freuda — drogą
rozmowy z chorym z lekka tylko sterowanej przez lekarza. Widzieliśmy
na przykładzie, że to samo udaje się niekiedy we śnie hipnotycznym.
Przy tej ostatniej metodzie tłumienie i opór ze strony chorego zostają
usunięte przez zabieg hipnozy. Ma ona więc — zdaniem Freuda — tę
wadę, że nie pozwala na ocenę siły tego oporu oraz siły tłumienia,
a więc dynamiki czynników chorobotwórczych.
Jest jeszcze trzeci sposób poznania życia nieświadomego. Freud
poświęca mu wiele uwagi. Chodzi tu o treść marzeń sennych.
We śnie — zdaniem Freuda — nikną lub rozluźniają się opory,
strażnik strzegący dostępu do pokoju świadomości zasypia, a sam
pokój pogrążony jest w mroku, w którym nie widać zarysów przeżyć
w ich prawdziwej postaci. Snują się po nim widziadła, symbole przeżyć
nieświadomych, daleko od nich odbiegłe w swej formie i treści. Kto
potrafi ten zmieniony język snów odczytać, ten łatwiej niż w inny
sposób może ujawnić właściwe oblicze przeżyć wypartych ze świadomości
lub też nie uświadamianych od chwili swych narodzin, niekiedy
jednak ważnych i mącących spokój chorego.
Jak to rozpatrzymy poniżej, wielką rolę wśród przeżyć stłumionych
i wypartych ze świadomości, a zwłaszcza przeżyć chorobotwórczych,
odgrywają — zdaniem Freuda — przede wszystkim przeżycia seksualne.
Nic więc dziwnego, że w snach chorych doszukiwał się on przede
wszystkim tych przeżyć.
Symbolika senna jest w ujęciu Freuda tak daleka od pojęciowej lub
dążeniowej treści, którą ma reprezentować, że wzbudziła zastrzeżenia
i protesty wielu, którzy godzili się z jego teorią pomyłek, a nawet
z założeniami metody wolnych skojarzeń.
Jest to symbolika głównie erotyczna, ale jakże dziwna i wzbudzająca
opory czytelnika: psychiatry czy psychologa.
„Kobiecy narząd płciowy bywa przedstawiony symbolicznie —
pisze Freud — przez te przedmioty, które posiadają jego właściwość,
a mianowicie: wydrążenie mogące w sobie coś pomieścić. A więc:
s z y b y , k o p a l n i e , j amy , n a c z y n i a , f l a s z k i , p u d ł a ,s z k a t u ł y , k u f r y , p u s z k i , s k r z y n i e , k i e s z e n i e itd.” Osobny słownik reprezentuje symbole męskich narządów płciowych.
Spółkowanie — to we śnie taniec, jazda konno, wspinanie się,uczucie, że się jest przejechanym, zagrożenie bronią. Jak widzimy, Freud tworzy własny sennik dla odczytania symboli przedstawiających przeżycia, które we śnie wychodzą z zamkniętego szczelnie pokoju nieświadomości, przy czym w jego interpretacji są to niemal wyłącznie przeżycia erotyczne.
Już sama symbolika marzeń sennych podana przez Freuda niejednego
zdumiewa i razi, aczkolwiek przyznać trzeba, że każdy, kto czyta
go, oszołomiony jest i zdezorientowany talentem, wymów;) i sugestywnością
jego wywodów. Urzekają one i czarują, ale przecież w nauce
winniśmy być wolni od czarów i trzeźwi.
Czytelnik zapozna się bliżej z freudowską interpretacją poszczegól30
nych marzeń sennych cytowanych w tej książce i czytając ją będzie
olśniony ich magią i siłą przekonywania, niech więc każdy pamięta, że
interpretacje te wzbudziły wielki opór i protest wielu poważnych
słuchaczy. Sen w ujęciu psychiatrii jest jedynym stanem spotykanym u zdrowego
człowieka, w którym występują omamy (halucynacje), i to
przeważnie wzrokowe. Nie ulega wątpliwości, że w omamach tych
rzeczywistość zmienia swe oblicze, że patrzą na nas w snach twarze nie
znane albo znane, a przecież zmienione, i że baśń staje się w nich
dostrzegalnym, własnym, jakby realnym przeżyciem, ale nie mamy
dowodów na to, że w baśni tej występują postacie i rzeczy podporządkowane
liczmanom freudowskiego sennika, pląsającego w tańcu
porywów seksualnych wydobytych z dna nieświadomości. Przypomnieć
tutaj winniśmy, że niektórzy przyjmują, iż rozczłonkowane fragmenty
i ułamki przeżyć łączą się we śnie w nowe syntetyczne całości dlatego,
iż człowiek, odcięty od podniet zewnętrznych, przeżywa ślady minionych
wrażeń bez trzeźwej kontroli świadomości i w sposób wzmocniony
przez senne uciszenie innych procesów, które mogłyby zaćmiewać te
ślady, ale nie oznacza to bynajmniej, aby w snach snuły się głównie
postacie odziane w erotyzm, i to usymbolizowany w sposób tak
oddalony od swego właściwego oblicza. Wprawdzie Freud nie wyklucza snów o treści nieseksualnej, lecz całą uwagę zwraca na tematykę erotyczną.
Ale stańmy znowu na stanowisku założeń Freuda, mianowicie
założenia, że psychoanaliza wyjaśnia mechanizmy cierpienia nerwowego
i leczy je zarazem drogą wykrycia przeżyć, które były dla chorego urazem,
oraz założenia, że psychoanalizę można prowadzić albo w hipnozie, albo
metodą swobodnych kojarzeń, albo analizując zachowanie chorego,
a zwłaszcza jego czynności pomyłkowe, albo też badając sny chorego.
Twórca psychoanalizy stwierdził wkrótce, że często spotyka się
chorych, u których nie można było w wyżej podany sposób wykryć
aktualnych przeżyć, które stały się powodem cierpienia, np. nerwicy,
albo też, że przyżycie aktualne było zbyt błahe, aby mogło takie
cierpienie wywołać. Skłoniło to Freuda do wysunięcia poglądu, że przyczyną reakcji nerwicowych są seksualne urazy psychiczne powstające we wczesnym
dzieciństwie, w wieku od 2 do 4 lat, tj. w okresie, gdy życie seksualne
dopiero się kształtuje.
Freud rozumuje mniej więcej w ten sposób:
Podobnie jak w zalążku rośliny czy w pierwszej komórce, z której
rozwinąć się ma ustrój zwierzęcy, istnieją zadatki wszystkich narządów
tej rośliny czy też zwierzęcia, które dopiero potem się ukształtują, tak
samo u dziecka jest pewna masa energii życiowej, libido, z której
rozwinie się potem popęd seksualny skierowany na zewnątrz. Dając za
Jungiem tej sile popędowej nazwę „libido” Freud podkreśla, iż we
wczesnym dzieciństwie nie ma ona przeznaczenia stricte seksualnego.
Jest ona raczej motorem wielu czynności, które przynoszą dziecku
uczucie organicznego zadowolenia. Do takich czynności należy początkowo
ssanie piersi, podrażnienie okolic płciowych i odbytu przy
zabiegach higienicznych, przy oddawaniu moczu i przy defekacji.
Później dopiero dołączają się tu czynności coraz bardziej koncentrujące
się koło właściwych narządów płciowych i coraz bardziej skierowane
na zewnątrz. Dziecko do pewnego wieku przyjmuje te wszystkie rozkoszne dla
niego doznania bez wstydu i bez poczucia winy. W miarę kształtowania
się jaźni dziecka, tj. w miarę pojawiania się hamulców narzucanych
przez wychowanie, obyczaj, wstyd, karę — energia libido zostaje ujęta
w karby, zgwałcona niejako, co nie odbywa się bezkarnie, gdyż
pociąga za sobą pierwsze urazy psychiczne, i to natury seksualnej.
Dziecko przebyć musi ten okres urazów dlatego, aby dostosować się
do rzeczywistości, nie razić otoczenia, nie czuć się winnym i nie ulec
karze. Urazy te stwarzają konflikty pomiędzy popędami dziecka
a jego jaźnią; konflikty te są właśnie identyczne z kompleksami we
freudowskim znaczeniu tego słowa. Zwłaszcza ciężki jest dla dziecka okres, gdy oczy jego otwierają się na tajemnicę płci, gdy stwierdza ono istnienie różnic w budowie narządów płciowych, gdy dowiaduje się o życiu płciowym.
Przedtem cała energia miłości (libido) skierowana była ku sobie, ku
najbliższym: matce, ojcu, rodzeństwu, zwłaszcza płci odmiennej.
Już przedtem dziecko było zazdrosne o matkę lub ojca (kompleks
Edypa) — i już przedtem odczuwało, jako coś zmniejszającego wartość
człowieka, różnicę w budowie narządów płciowych (kompleks kastracji).
Rzeczywistość nie pozwalała nigdy wypowiedzieć się miłości do
rodziców bez reszty; matka, przy całej swej czułości dla dziecka,
chociaż odbierała jego pieszczoty, należała przecież do kogoś kto miał
większe prawa do niej niż syn, ojciec odgrywał w oczach dziewczynek
tę samą rolę. Dziecko musiało ograniczać naturalne porywy nieokiełznanej
czułości — powstawały tarcia, urazy — kompleksy.
Następował nowy okres: młody człowiek stawał teraz oko w oko
z obcym światem. Musiał szukać, wybierać, oceniać, być ocenianym,
musiał iść szlakiem konwenansu z wędzidłem hamulców etycznomoralnych
nałożonych na porywy miłości.Poprzedni okres uległ zapomnieniu. Łatwo zapomina się to, co w ocenie późniejszej stałoby się hańbiące i pełne wstydu.
Freud podpatrzył, że aczkolwiek doskonale pamiętamy niekiedy
przeżycia z lat odległych, to jednak okres od niemowlęctwa do lat 2-4
całkowicie niemal wypada z naszej pamięci. Ten okres zapomnienia
łączy on z pojęciem stłumienia i wyparcia kompleksów i konfliktów
seksualnych, które odtąd wiodą jedynie jaskiniowy żywot w mrokach
nieświadomości. Zdaniem Freuda, konflikty te jednak nigdy nie
umierają i niekiedy dają znać o sobie, mącąc wtedy spokój psychiczny
i zdrowie człowieka. Mówiliśmy już, że po pierwszych triumfach psychoanaliza zawiodła Freuda o tyle, iż często nie znajdował on u swych pacjentów aktualnych konfliktów, które by tłumaczyły zaburzenie równowagi nerwowej, na
które cierpieli. Wypowiedział on wówczas pogląd, że niekiedy błahe
aktualne przeżycie, niekoniecznie nawet erotyczne, prowadzić może
do ciężkiej choroby przez to, że ulega ono wzmocnieniu przez
aktualizację dziecięcego urazu seksualnego, który naładowany dużym
zasobem okiełznanej energii, żyje wciąż w nieświadomości. Powstaje
wtedy silny konflikt między aktualnym przeżyciem, a uczuciami
moralnymi, co prowadzi do wyparcia ze świadomości aktualnego
przeżycia. Od tej chwili, gdy Freud zwrócił tak baczną uwagę na rolę
konfliktów dziecięcych w zaburzeniach nerwowych, zaczyna on wyraźnie
lekceważyć rolę przeżyć aktualnych. Jego poszukiwania psychoanalityczne
są nastawione odtąd na ujawnianie seksualnych konfliktów
dziecięcych w swobodnych skojarzeniach, snach, czynnościach pomyłkowych
lub — rzadziej — w zachowaniach podczas snu hipnotycznego.
Konflikty dziecięce zawiązują się pomiędzy jaźnią a chaosem sił
popędowych, owym „es” , według terminologii Freuda. Jaźń — to
kryteria i wędzidła rzeczywistości, nakazu i woli. Wraz z wyłonioną
z siebie nadjaźnią nagina ona przebieg tendencji popędowych do
wymagań świata, pokonując przy tym opory, jakie stawia „es” .
Nadjaźń — to instancja nakazów etycznych, moralnych i społecznych.
Jest to „ja” idealne. Wszystkie te 3 instancje: es, jaźń i nadjaźń, mają ładunek energetyczny wywodzący się z popędowej siły: libido, a ponieważ wszystkie one związane są z konfliktami dziecięcymi, które uległy stłumieniu —
bytują w nieświadomości. Tendencje nadjaźni są w tej hierarchii
najbardziej uwznioślone i sublimowane.
Wychodząc z założeń swej teorii, odnoszących się do sfery popędowej,
Freud tworzy niebawem swoistą psychologię, konsekwentnie
rozbudowaną na bazie założeń wyjściowych. Jest to tzw. psychologia
głębi.W sposób najbardziej syntetyczny ujmuje ją K. Jaspers:
„Według Freuda wszystko, co psychiczne, jest zdeterminowane, tj.
uzależnione wzajemnie przez związki przyczynowe, jednak zależności
tej często nie możemy stwierdzić wśród zjawisk świadomych, bowiem
mają one za podłoże sferę zjawisk ukrytych w nieświadomości, gdzie
sięgają korzenie zależności przyczynowych pomiędzy zjawiskami.
«Nieświadome» jest — zdaniem Freuda — właściwym życiem psychicznym,
które nie przenika bezpośrednio do świadomości, lecz przechodzi
przez stacje cenzury, do których należy przedświadomość. Świadomość
w rozumieniu Freuda jest tylko jakby organem zmysłowym odbierającym
jakości psychiczne, a również i podniety zewnętrzne. Rola
jej jest całkowicie bierna; nie tworzy ona jakości psychicznych, które
są produktem nieświadomości. Nawet myślenie nie jest według Freuda
funkcją wyłącznie świadomości, istnieje myślenie nieświadome. W nieświadomości
istnieje też energia natury afektywnej, która odpływa,
przenosi się, zalega. Energię tę Freud sprowadza w istocie do jedynej
siły, którą jest seksualność czy libido, a przejawia się rozmaicie,
odpowiednio do rozmaitych tendencji życiowych ustroju, z których
najważniejszą jest popęd seksualny i dlatego nadaje on nazwę całości” .
Zdania te, wyjęte z książki K. Jaspersa (Allgemeine Psychopathologie),
precyzują dostatecznie jasno konkluzje Freuda. Nietrudno
jest dostrzec w tych zdaniach pewien ton dezaprobaty.
W rzeczy samej trudno jest pogodzić się z poglądem o biernej roli
świadomości w czasach, w których precyzja świadomego myślenia
rozbiła atomy i gotuje się do pokonania przestrzeni międzygwiezdnych.
Zdaniem Freuda, tylko w wieku dziecięcym życie psychiczne może
przechodzić bez zmiany z nieświadomości do świadomości, później zaś
przechodzi ono do niej po doznaniu głębokich przeobrażeń i przekształceń,
które dokonują się za pomocą aparatu cenzury. Wyniki tych przekształceń są niekiedy bardzo odległe od zjawisk psychicznych, które reprezentują, a reprezentują je w sposób symboliczny i trudny do rozwikłania.
Przekształcenia te obejmują tzw. przesunięcia, kiedy to jakaś osoba
lub przedmiot zostają zastąpione przez inny (podobnie jak to bywa
w snach), zagęszczenie (gdy jedna osoba lub jedno zjawisko reprezentuje
kilka osób lub zjawisk), przyłącza się zaś do nich tendencja do
symbolizacji, którą omawialiśmy wyżej, gdy chodziło o marzenia senne.
Zajmując się zaburzeniami nerwowymi Freud posługuje się terminem
„regresja” . Regresją nazywa on pojawienie się w życiu osobnika
dawno przebytych faz rozwojowych z właściwymi ich okresowi
konfliktami (kompleksami), które zdarzyły się w okresie kształtowania
się życia popędowego i jego rozwoju. Większość nerwic zawiera —
według Freuda — właśnie objawy takiego cofnięcia się do przebytych
okresów rozwoju, czyli objawy regresji.
W teorii Freuda uderza specjalne zaakcentowanie roli popędu
seksualnego. Zaakcentowanie to stało się powodem wielu ataków na
Freuda, nikt bowiem wprawdzie nie neguje wielkiej roli tego popędu
w życiu człowieka oraz w zaburzeniach równowagi nerwowej jego
zdrowia, wielu jednak nie zgadza się z tak pojętym prawem wyłączności.
Jednak w pracy Jenseits des Lustprinzips Freud wypowiada zdanie,
że istnieje również inny popęd, przeciwny seksualnemu, jak gdyby jego
negatyw, który nazywa popędem śmierci, agresji lub zniszczenia.
Przejawy tego popędu dostrzegamy już w młodym wieku w krnąbrności
dziecka, tendencji do okrucieństwa, do zadawania bólu innym,
a manifestuje się on również zwłaszcza w niektórych zboczeniach, np.
sadyzmie lub masochizmie. Popęd ten, w skali całej ludzkości, prowadzi
do agresji i wojny. W pracy swej Das Unbehagen in der Kultur (1930)
Freud wyraża obawę, że popęd śmierci może popchnąć ludzkość na
drogę zagłady. Te pesymistyczne nastroje łączą się u niego ze
wspomnieniem pierwszej wojny światowej.
Teoria Freuda, która — jak widać było z uprzednich rozważań —jest
przede wszystkim teorią psychologiczną w oparciu o pojęcie biologiczne,
rozpościerać się zaczyna na olbrzymi zakres zagadnień kultury, polityki,
socjologii i innych. Ale przecież poczęła się ona z poszukiwań terapeutycznych,służyła początkowo terapii, i stworzył ją lekarz.
Pierwotnie terenem zastosowania teorii Freuda w medycynie były
głównie nerwice, później jednak sam Freud i jego uczniowie zaczęli ją
stosować w innych cierpieniach psychicznych.
Jak wiemy, istnieje szereg jednostek chorobowych w psychiatrii,
których nie możemy zaliczyć do zaburzeń czynnościowych, takich jak
np. nerwice, i które nie są z pewnością cierpieniami wywołanymi przez
przeżycia natury konfliktowej. Są one wywołane raczej przez rozmaite
choroby organiczne układu nerwowego: zatrucia, urazy fizyczne,
zaburzenia hormonalne, zmiany starcze, miażdżycowe i inne. Niektóre
jednak z chorób psychicznych, o których wszyscy doświadczeni
klinicyści wiedzą, że nie są one chorobami czynnnościowymi, lecz że
u ich podłoża leżą nie wykryte jeszcze do dzisiaj zmiany w ustroju lub
mózgu, nie mają dotychczas poznanej etiologii, innymi słowy, przyczyna
ich jest nie znana. Do takich chorób należy między innymi
schizofrenia, owo najczęściej spotykane, a wyjątkowo ciężkie schorzenie
psychiczne.
Otóż Freud i jego uczniowie uparcie zaliczali schizofrenię do
nerwic, a więc schorzeń czynnościowych, i uparcie leczyli ją psychoanalizą,
niekiedy stosowaną przez całe lata i z reguły bezskutecznie.
Można to wysunąć jako poważny zarzut zarówno z punktu widzenia
orientacji naukowo-klinicznej, jak i z punktu widzenia ciężkiego błędu
polegającego na zastosowaniu mylnej terapii w stosunku do chorego.
Zanim przejdziemy do innych zastosowań freudyzmu w medycynie
i wielu dalekich od medycyny dziedzinach nauki i filozofii, chciałbym
zaznaczyć, a nawet podkreślić, że nie wolno przemilczeć, iż poglądy
Freuda nie były teorią usztywnioną, niezmienną i wolną od przekształceń,
wyrzeczeń, nawet i wahań. Pod tym względem podlegały one
prawom, którym podlega każda nauka kształtująca się w toku
rozważań dziejących się w czasie. Działalność naukową Freuda można by podzielić na 3 okresy. W pierwszym z nich doszukiwał się on przyczyn nerwic w konfliktach aktualnych, a później w konfliktach wieku dziecięcego.
W drugim okresie uważa poprzednie swe stanowisko za zbyt
wąskie i twierdzi, że w powstawaniu nerwic rozstrzygają zaburzenia
popędów, uczuć i osobowości. W trzecim okresie swej działalności Freud zajmuje się sytuacją, jaką psychoanaliza wprowadziła do psychologii. Poświęca się również zastosowaniu psychoanalizy w rozmaitych zagadnieniach kulturalnych.Podkreślić należy, że już w książce Das Ich und das Es (1923) Freud odwraca się od wyłączności teorii seksualnej, która w okresie pisania
Wstępu do psychoanalizy królowała w teorii Freuda niepodzielnie.
Pomimo tych zmian wielu freudystów trzymało się uparcie pierwotnych
koncepcji swojego mistrza, mało tego, polemizowało z nim, gdy
usiłował wprowadzać zmiany w swoich poglądach.
Czytelnik książki, do której piszę tę przedmowę, powinien przeto
pamiętać, że Freud stopniowo zmieniał swoje poglądy, i odróżniać
czarującą wprost sugestię jego wykładu w tej książce od wniosków,
które mu wolno wysuwać jako ostateczne.
Sam twórca psychoanalizy stopniowo uprzytamniał sobie jej braki
zarówno jako metody badawczej, jak i środka terapii, nie mógł przy
tym nie ulec uczuciu głębokiego zwątpienia. Teoria opracowana była
w sposób genialny i z niezwykłą precyzją, ale przecież cała tak ciekawa
nauka wywodziła się wyłącznie z psychoanalilzy i na jej fundamentach
wznosiła swe szeroko rozbudowane konstrukcje. Tymczasem Freud
mógł stwierdzić po upływie lat doświadczeń i badań, po sumiennym
gromadzeniu i opracowaniu faktów, że jego pierwotne założenia
wysnute były na podstawie zbyt małej liczby doświadczeń, że psychoanaliza
często zawodziła tam, gdzie „nie powinna była zawodzić” , że
zakres jej skuteczności był o wiele węższy, niż początkowo przypuszczał,
że spekulacja naukowe zbyt często rozmijała się z życiem. Freud, i to
jest wielką jego zasługą, przynoszącą mu zaszczyt, schylił wówczas
głowę przed faktami, ale stało się to jego tragedią.
Oto co pisze sam twórca psychoanalizy.
„Pod wpływem urazowej teorii histerii nawiązującej do Charcota
było się raczej skłonnym uznać za realne i za doniosłe pod względem
etiologicznym relacje pacjentów sprowadzające objawy chorobowe do
biernych przeżyć seksualnych wczesnego dzieciństwa..., a mówiąc po
prostu: do uwiedzenia (1). Kiedy etiologia ta rozbiła się o własne swe
nieprawdopodobieństwo i o sprzeczność z okolicznościami stwierdzonymi
ponad wszelką wątpliwość, jedynym, co z tego na razie
wynikło, był stan zupełnej bezradności. Psychoanaliza doprowadzała
w sposób poprawny do (stwierdzania — przyp. red. PWN) takich
seksualnych urazów dziecięcych, a jednak były one nieprawdą. Straciło
się więc grunt rzeczywistości. Najchętniej rzuciłbym wtedy całą pracę,
podobnie jak szanowny mój poprzednik J. Breuer wobec swojego
niepożądanego odkrycia. Może dlatego tylko wytrwałem, że nie miałem
możliwości rozpoczęcia czegoś innego”. Powyższa wypowiedź, świadcząca o beznamiętnym dążeniu jej autora do prawdy, i przynosząca mu zaszczyt, zawiera sens, który jest ukryty pomiędzy wierszami i dlatego, być może, trudny do uchwycenia. Zawiera ona wszak nie co innego, jak przyznanie, że rzeczy wykrywane przez psychoanalizę były nieprawdą, tj. — innymi słowy — były one
zaszczepiane osobom badanym przez badających te osoby psychoanalityków.
W swej pracy z roku 1937 Kończąca się i nie kończąca psychoanaliza
autor rezygnuje otwarcie z wielu dawnych optymistycznych poglądów na
skuteczność tej metody leczniczej, podkreśla on przy tym wagę czynników
dziedziczno-konstytucjonalnych, stwarzających nieodwracalny i fatalistyczny
charakter wielu schorzeń, przeciwny leczeniu i oporny na nie.
Powyższe krytyczne uwagi sędziwego już wówczas Freuda do
wyników pracy całego jego życia nie przeszkodziły jednak temu, że
kierunek przezeń stworzony stał się metodą leczniczą w rękach wielu
psychoterapeutów (lekarzy i psychologów), że znalazł on szerokie
zastosowanie w socjologii, nauce o przestępczości, w literaturze i sztuce
(surrealizm). Bez wątpienia w niektórych dziedzinach swego zastosowania
przybrał on takie formy, które mogłyby nawet zadziwić
samego Freuda, gdyby dane mu było dożyć naszych czasów. Dlatego
to należy omówić pewne kierunki wywodzące się z freudyzmu. Na
początek parę słów o trzech modyfikacjach freudyzmu reprezentowanych
przez jego uczniów. Ogólnie biorąc, cechuje je raczej pewne
umiarkowanie w stosunku do pierwszych założeń Freuda, które były
bardziej ortodoksyjne i krańcowe w porównaniu z nimi.
Trzeba zaznaczyć, że sam twórca psychoanalizy ustosunkowywał
się dość krytycznie do prac niektórych swych uczniów, a wśród nich
do twórców wspomnianych trzech modyfikacji, tj. do A. Adlera, K.
Junga i W. Stekla. Kierunek stworzony przez A. Adlera, noszący nazwę psychologii indywidualnej, wprowadził do nauki o nerwicach pojęcie dążenia do
potęgi i do znaczenia oraz pojęcie kompleksu mniejszej wartości
narządów, który może niekiedy prowadzić do poczucia mniejszej
wartości psychicznej, jak również kwestię finalnej roli nerwic. Adler
odrzuca pogląd Freuda o wyłącznej roli libido w życiu człowieka,
wprowadza pojęcie wyimaginowanej przez siebie przewodniej linii
życia, tj. pewnego kierunku rozwoju, oraz pojęcie mniejszej wartości
psychicznej, powstałej na podłożu psychopatycznym czy też na skutek
urazów psychicznych albo braków organicznych.
W niektórych nerwicach chodzi — zdaniem Adlera — o wyładowanie
energii hamowanej przez uczucie mniejszej wartości, przy czym
człowiek dotknięty taką nerwicą tworzy cele odbiegające od normy
i chce je realizować za pomocą odbiegających od normy środków
(hiperkompensacja). W. Stekel poddawał rewizji pogląd Freuda na istotę popędów. Wyróżniał on dwa popędy: życia i śmierci, co degradowało nieco rolę
czynnika seksualnego. Popęd życia ma, według Stekla, składać się
z tendencji samozachowawczych i tendencji seksualnych. Stekel degraduje
również chorobotwórcze znaczenie kompleksów Edypa i kastracji,
odrzuca też pojęcie nieświadomego i mówi o procesach toczących
się obok świadomości. Twierdzi on, że „ja idealne” jest związane ze
świadomością. Dużo nerwic jest, zdaniem Stekla, skutkiem urazów
aktualnych. W marzeniach sennych dostrzega on, obok przeżyć nie
uświadamianych i konfliktów dziecięcych, również przeżycia aktualne.
Stekel zwalcza również magiczną symbolikę marzeń sennych.
Jung był zwolennikiem nadawania kierunku przez lekarza w procesie
badania psychoanalitycznego i zastosował w tym celu eksperyment
asocjacyjny, polegający na cytowaniu badanemu szeregu słów, na które
ten odpowiada bez namysłu innym słowem. Z charakteru wypowiedzi
i czasu utajenia reakcji można wnioskować, jakie z pojęć reprezentują
sferę zbliżoną do pojęć mających związek z urazem (kompleksem). Jung
jest również twórcą nauki o ekstra- i introwersji, tj. skierowaniu
zainteresowań na świat zewnętrzny lub na przeżycia wewnętrzne. Na
podstawie tych pojęć rozróżnia on typy ludzkie ekstra- i introwersyjne.
Freud na ogół ustosunkowywał się niechętnie do zmian, które
wprowadzali jego uczniowie do nauki o psychoanalizie.
Szereg freudystów, a głównie psychiatrzy i psycholodzy nie będący
freudystami krytykowali fakt, iż Freud rozróżniał jedynie dwa popędy,
a mianowicie popęd seksualny i popęd śmierci, z których popęd
seksualny był dominujący.
Popęd jest pojęciem raczej biologicznym niż psychologicznym.
Chodzi tu o siłę witalną, która staje się powodem takich czy innych
procesów ustroju, wyzwala pewne czynności tegoż ustroju lub kieruje
życiem ustroju w określony sposób.
Na ogół wyróżnia się wiele różnych popędów, na przykład popęd
samozachowawczy, obrony czynnej i biernej, zachowania gatunku
(seksualny), poznawczy, do wykonywania ruchów, popęd śmierci,
swobody czy wolności, rozwoju i wzrostu ustroju i in.
Z punktu widzenia nauki o popędach każdy proces życiowy
ustroju jest skutkiem działania jakiejś siły popędowej. A więc np.
zabliźnianie się rany, wzrost kończyn w miarę wieku, podział komórek
i ich rozmnażanie jest skutkiem i przejawem popędów.
Przypisywanie wyłącznej roli dwom jedynie popędom, a mianowicie
popędowi zachowania gatunku (seksualnemu) i popędowi śmierci,
który jest tylko jakby odwróceniem i negatywem tego pierwszego, jest,
zdaniem wielu autorów, niesłuszny. Pogląd taki nie umniejsza bynajmniej
wielkiej roli popędu seksualnego, ani też zasług Freuda, iż miał
odwagę tę rolę stwierdzić i udowodnić. Ale nawet niektórzy freudyści,
np. u nas Markuszewicz, domagali się silnie uwzględnienia w psychoanalizie
roli popędu samozachowawczego, twierdząc, że kryzys psychoanalizy
jako metody badawczej i leczniczej wynikł z tego, iż wychodziła
ona ze zbyt ciasnych założeń seksualizmu.
W Polsce i za granicą szereg badaczy ostro atakowało Freuda za
wąski seksualizm w podejściu do zagadnień psychicznych, a jego
sennik stawał się przedmiotem szczególnych ataków nawet ze strony
tych, którzy doceniali rolę seksualizmu w życiu ustroju.
Jak wiedzieliśmy, Stekel i Adler opuścili swego mistrza właśnie
głównie z powodu różnic w poglądzie na rolę popędu seksualnego i na
popędy w ogóle, opuścił go również jego bliski współpracownik
Breuer. Mówiliśmy już, że nawet sam Freud zmodyfikował z czasem
swoje poglądy co do wyłączności roli popędu seksualnego w zaburzeniach
nerwowych. Stwierdzając to, nie trzeba przecież zapominać, że dziś jeszcze
istnieje szereg freudystów, którzy ani na jotę nie odstąpili od pierwotnych
koncepcji swojego mistrza i którzy ortodoksyjnie tłumaczą
wszystkie przejawy życia ustroju, a więc również zdrowie i chorobę,
przesłankami opartymi o popędowość płciową.
Jak daleko może sięgać zaślepienie, rzekłbym nawet pewne wyna40
turzenie poglądów na te sprawy, świadczy o tym historia tzw.
psychosomatyki. Jest to kierunek obecnie rozpowszechniony w niektórych
krajach Zachodu oraz w Ameryce, który zakłada, że każda
choroba ustroju, nawet cielesna, jest skutkiem zaburzenia popędów
i winna być leczona za pomocą psychoanalizy.
Stanowisko takie można pojąć jedynie wychodząc z założenia, że
psychoanaliza leczy zaburzenia popędów, choroba zaś, np. zranienie
ciała, wymaga odnowy i wzrostu komórek, procesu zabliźniania się,
który — jak wszystko, co się dzieje w ustroju — jest skutkiem
działania popędu (w rozumieniu freudystów — jedynie seksualnego).
Oczywiście, tego rodzaju poglądy wydają się czymś absurdalnym
nawet dla laika, który nigdy przecież nie obserwował, aby rana ciała
czy też złamanie kości miały wyleczyć się na skutek rozmowy czy też
perswazji. Jeszcze przed wojną słyszałem tego rodzaju poglądy od
jednego z freudystów, obecnie przebywającego w Ameryce. Powiedział
on, że zapalenie wyrostka robaczkowego można leczyć psychoanalizą,
co wzbudziło protesty obecnych na zebraniu kolegów psychiatrów.
Jak widzimy, nauka Freuda w interpretacji zagorzałych freudystów
znalazła zastosowanie w wielu gałęziach medycyny.
Zastosowanie freudyzmu przekroczyło jednak daleko zakres nauk
lekarskich, sięgając przede wszystkim do psychologii, zwłaszcza
wychowawczej. Zrozumiałe jest, że freudyzm w psychologii zwrócił
uwagę przede wszystkim na wiek kształtowania się równowagi popędowej
u dziecka, wiek tworzenia się dziecięcych konfliktów seksualnych.
Nie można nawet na tym polu odmówić freudystom wiele pomyślnych
oddziaływań, zwłaszcza profilaktycznych. Jednak obserwacja obiektywna
rozwoju dziecka w świetle danych pochodzących od kompetentnych
badaczy nie potwierdziła założeń Freuda dotyczących długotrwałości
utrzymywania się u dziecka kompleksów Edypa czy kastracji
oraz ich roli chorobotwórczej w wieku późniejszym, nawet jeśli
badacze ci zgadzają się z Freudem co do istnienia tych kompleksów.
Podkreślić należy, że chociaż nauka Freuda rzuca snop światła na
rozwój seksualny dziecka i na niebezpieczeństwa tego okresu rozwoju,
to jednak pozostawia na uboczu cały szereg zagadnień psychologii
wychowawczej, której ważnym narzędziem jest umiejętna organizacja
oddziaływań środowiska. W ujęciu szkoły Freuda wpływ warunków zewnętrznych na
człowieka jest znacznie pomniejszony, jeśli nie zdegradowany zupełnie.
Człowiek jest w tym ujęciu istotą, której rozwój jest zdeterminowany
bez reszty przez wrodzony układ sił popędowych, decydujących
o wszystkim, co jest w człowieku nie tylko psychiczne, lecz również
fizyczne. Zmiany, jakie zachodzą w człowieku, dotyczą według
freudystów jedynie dzieciństwa i sprowadzają się do tarć i zaburzeń
pomiędzy sferą popędów a wyłonioną z nich jaźnią, późniejsze zaś
przeżycia, włączając w nie wszelkie aktualne przeżycia człowieka
dorosłego, nic w tym już zmienić nie mogą, choćby były nawet silne
1 drastyczne. Oczywiście, tego rodzaju stanowisko ogranicza mocno
pogląd na wagę i znaczenie środków wychowawczych.
Wielu psychologów kwestionuje, jeśli już nie istotę, to zakres
działania procesów nieświadomych, odmawiając im roli tak przemożnej
i decydującej, jaką przypisuje im Freud oraz jego uczniowie, wielu też
nie zgadza się z pomniejszaniem przez freudystów roli świadomości
w życiu psychicznym człowieka. Przeciwnie, wielu badaczy rozpatruje
najważniejsze przeżycia człowieka jako zjawisko odbywające się
z dużym udziałem świadomości, wyjąwszy pewne zaburzenia chorobowe,
jak np. w histerii, w których udział świadomości może być
niekiedy znikomy. Smutne i fatalistyczne perspektywy, jakie snuje teoria Freuda na polu oddziaływań wychowawczych, stają się tragiczne i złowieszcze,
gdy przechodzimy do innej dziedziny zastosowania freudyzmu, np. do
socjologii. Nauka ta interesowała szczególnie nie tylko samego twórcę
psychoanalizy, lecz i jego zwolenników. Uderza nas przy tym nie tylko niesłuszność rozumowania freudystów, lecz również ich krzywdząca tendencyjność. Właściciel zakładu pracy ma według nich (za B. Kermanem) symbolizować ojca, podczas gdy walczący o poprawę bytu robotnik — krnąbrne dziecko o zachwianej sferze popędowej. Nawet wypadki przy pracy freudyści
tłumaczą jako skutek rzekomych konfliktów psychologicznych, np.
z powodu zbyt raptownego odłączenia od piersi. Freudyści tworzą
w Ameryce coś w rodzaju „psychopatologii bezrobocia” , dowodząc,
że prowadzi ona do zaniku nadziei otrzymania pracy, i usprawiedliwiają
niemożność znalezienia takowej brakiem energii starania się o pracę.
Stwierdzają też u bezrobotnych przerost fantazji oraz istnienie rozmaitych
konfliktów dziecięcych. W ten sposób bezrobocie staje się
całkowicie winą robotnika. Watts uważa, że przyczyną niepokojów
socjalnych jest uczucie mniejszej wartości robotników.
Aczkolwiek Freud, który był wielkim humanistą, nie podpisałby
się z pewnością pod tego rodzaju wnioskami wyciąganymi z jego
nauki, to jednak trzeba przyznać, że do pewnego stopnia wypływają
one z jego fatalistycznych i konstytucyjnych poglądów na strukturę
człowieka i na znikomą rolę wpływów środowiskowych w kształtowaniu
życia jednostki, która to rola zaznacza się jedynie w okresie
dzieciństwa jako przyczyna dziecięcych konfliktów seksualnych.
Przestępczość stała się wcześnie ośrodkiem zainteresowania psychoanalityków.
W latach 1915-1916 Freud opisał w czasopiśmie „Imago” — „przestępcę ze świadomością winy” . Zdaniem jego, osobnicy wzorowi pod względem socjalnym i etycznym mogą niekiedy dopuszczać się przestępstw, aby odreagować i unicestwić dręczące ich nieokreślone poczucie winy, której geneza tkwi w konflikcie, np. kompleksie Edypa. Zdaniem Reika, przestępców cechuje przewaga
popędów nad jaźnią. S. Bernfeld podkreśla, że często przestępstwo jest
skutkiem oddziaływania popędów destrukcyjnych, agresywnych,
w chwili gdy brak jest możliwości zaspokojenia innych popędów
i tendencji wywodzących się z dążeń seksualnych. Rozpatrując zagadnienie
kary niektórzy freudyści uważają ją za wyładowanie tłumionego
sadyzmu w sposób legalny i dozwolony. Natomiast społeczne przyczyny
przestępczości są przez nich na ogół mało uwzględniane. Rola tych
przyczyn sprowadzać się ma jedynie do urazów, które wprawiają w grę
mechanizmy odziedziczone lub powstałe we wczesnych okresach życia
popędowego. Kryminolodzy-psychoanalitycy podkreślają ważność
metody psychoanalitycznej dla poznania genezy przestępstw.
Obszar zainteresowań freudystów jest niezwykle szeroki. Wchodzą
weń w ogóle wszelkie przejawy działalności człowieka, wszelkie
zagadnienia kultury, literatury i sztuki. Tak np. w malarstwie surrealistycznym znać wyraźnie wpływy freudyzmu. Rozpatrując kierunki psychoanalityczne panujące obecnie na Zachodzie, a zwłaszcza w Ameryce, trzeba ogólnie powiedzieć, że są to kierunki bardzo niejednolite i że często, zwłaszcza u bardziej umiarkowanym freudystów, wywodzą się one z poglądów Stekla, Adlera lub Junga. Dużo jednak współczesnych freudystów kontynuuje
w prostej linii wyjściowe poglądy Freuda, nie uwzględniając nawet
zmian, które on sam w nich wprowadzał w ciągu swego życia.
Przypomnieć bowiem raz jeszcze należy, że u schyłku swego życia
twórca psychoanalizy przyznał się do jej ograniczonej skuteczności, do
odkrywania przez nią rzekomych konfliktów, które w ogóle nie
istniały, i do wielu klęsk swoich pierwotnych założeń.
Głęboki pesymizm Freuda, który był skutkiem zakwestionowania
przezeń własnej teorii, przebijał przedtem w wielu jego dziełach
pisanych jeszcze w okresie wiary w swoje założenia.
Pesymizm ten widoczny jest zwłaszcza w książce pt. Unbehagen in
der Kultur i wynika z rozważań nad losem ludzkości, która — zdaniem
Freuda — posuwa się po drodze wytyczonej przez popęd śmierci. Ten
pesymizm nie opuszczał Freuda i później. Gdy wybuchła druga wojna
światowa, zdawała się ona potwierdzać również jego założenia. Freud
nie przeżył nowego kataklizmu. Po przyłączeniu Austrii do Niemiec
przez Hitlera zabrany został przez najbliższych z Wiednia do Londynu,
w którym zmarł 23 IX 1939 r. w wieku lat 83. Oczywiście, w przedmowie, którą piszę, nie byłem w stanie powiedzieć wszystkiego o Freudzie, freudystach i jego nauce. Wymagałoby to wiele miejsca i czasu. Zastanówmy się teraz nad dorobkiem Freuda. Innymi słowy, przechodzimy do oceny krytycznej.
Czytelnik zanotował zapewne w pamięci pierwsze zdania tej
przedmowy, w których mowa o sugestywności dzieł Freuda. Zdążył
też pewno zauważyć nutę sympatii i podziwu, która powtarzała się
w mojej przedmowie. Krytyka Freuda nie może być wolna od tego
podziwu, a przecież musi być ostra i beznamiętna, tak jak beznamiętną
jest prawda. Mówi się o Freudzie, że był człowiekiem genialnym. Biorąc za punkt wyjścia parę bezsprzecznych faktów, wyjaśnił on je w sposób misterny,
uogólnił to wyjaśnienie i stworzył teorię rozbudowaną aż po najdrobniejsze
szczegóły. Teoria ta urzeka siłą sugestii i gdyby nie fakty, byłaby
naprawdę genialna. Niemniej jednak Freud położył wielkie zasługi,
wykrywając, że w poszczególnych przypadkach, zwłaszcza gdy chodzi
o nerwicę, wielka rola przypada przeżyciom seksualnym. Błędem jego
było to, iż nie uwzględnił innych przyczyn nerwic albo uwzględnił je
w zbyt słabym stopniu. Niemałą zasługą Freuda jest odkrycie wczesnych
uczuciowych urazów dziecięcych, wiążących się z zalążkiem tych
uczuć, z których potem rozwinie się seksualność. Trudno jest zakwestionować
istnienie w poszczególnych przypadkach takich konfliktów jak
kompleks Edypa. Istnienie tego rodzaju kompleksu potwierdzono już
przed Freudem, a Sofokles uczynił go przedmiotem swojej tragedii.
Trudno zaprzeczyć Freudowi, gdy twierdzi, iż uprzytomnienie
choremu zapomnianych przeżyć urazowych może prowadzić do jego
uzdrowienia — z zastrzeżeniem, że dotyczy to tylko nielicznych
przypadków, podczas gdy Freud podnosi ten zabieg do rangi prawa
obejmującego całą terapię w jej bardzo szerokim zakresie.
Podkreślić należy zasługę Freuda polegającą na stworzeniu metody,
za pomocą której w pewnych przypadkach można sięgnąć w głąb duszy
ludzkiej, w mroki zapomnienia. Ale trzeba wierzyć Freudowi, gdy sam
później przyznaje, że przy zastosowaniu tej metody często odkrywano
konflikty, który nie było, innymi słowy, sugerowane choremu przez
psychoanalityków. Przyznając to Freud chyli głowę przed faktami:
twórca genialnej teorii nie waha się poświęcić ją prawdzie.
Psychoanaliza jest kamieniem węgielnym całej teorii Freuda, nic
więc dziwnego, że po ograniczeniu jej roli lecznicznej i badawczej oraz
po odebraniu jej cech wszechstronnej skuteczności gmach jego nauki
uległ zachwianiu. Przyznaje się do tego Freud, wbrew licznym rzeszom
swoich wyznawców zasugerowanych tokiem jego wykładu.
Usunięcie fundamentu wielkiej budowy pozwala nam dzisiaj ocenić
jej wady, czego Freud nie miał już odwagi i czasu sam dokonać.
Trzeba stwierdzić przede wszystkim, że mylił się on deprecjonując
rolę warunków zewnętrznych w kształtowaniu się osobowości ludzkiej
i że warunki te, nie negując wagi konstytucji i podłoża, wpływają
potężnie na rozwój jednostki, modelując ten rozwój w szczegółach
bardzo istotnych, takich jak uczucia społeczne i etyczne, jak stosunek
jednostki do świata. Wielką zasługą Freuda jest zwrócenie uwagi na psychologię przeżyć nie uświadamianych, stłumionych lub wypartych ze świadomości. Błędem natomiast jest brak prawidłowej oceny wagi procesów świadomych, wśród nich świadomego myślenia, które jest źródłem najbardziej
doskonałego poznania rzeczywistości, źródłem wiedzy poznawczej
i odkrywczej. Trzeba stwierdzić wbrew Freudowi, że przy nerwicach wielka rola
przypada przeżyciom aktualnym i bynajmniej nie zawsze seksualnej
natury. Sprowadzanie wszystkiego w życiu człowieka do wspólnego
mianownika — popędu seksualnego — trzeba uznać za nieaktualne.
Odkrycia Freuda, które — zdawałoby się — przemawiają za tą
aktualnością, były bowiem oparte na zdobyczach psychoanalizy, ta
zaś — jak podaje sam jej twórca — odkrywała często rzeczy nie
istniejące, tj. przeżycia zasugerowane pacjentom przez psychoanalityków.
Nie umniejsza to roli przeżyć seksualnych w wielu przypadkach
schorzeń nerwowych. Popęd płciowy winien w świetle rewizji nauki Freuda zająć swe określone a ważne miejsce wśród innych popędów, które w pewnych
przypadkach, gdy są gwałcone przez tamy rzeczywistości, mogą być
również źródłem zaburzeń nerwowych. Wydaje się, że Freud — ten głęboki humanista, bolejący nad nieszczęściem płynącym z agresji i wojny — nie podpisałby się nigdy pod wnioskami, jakie wyciągają z jego nauki niektórzy socjolodzy-freudyści, chcący widzieć w teorii Freuda argument przeciw walce
robotnika o poprawę jego warunków socjalnych. Kto wie, czy widząc wspaniały rozwój ludzkości, która pozostawiając za sobą drogę wojny, mozolnie toruje sobie drogę do pokoju, wolności i szczęścia, Freud nie otworzyłby oczu na to, do czego — jak sam mówi — nie miał odwagi się już w końcu przyznać, a mianowicie: że nie tylko dziedzictwo popędów, ale i urok świata wpływa na
osobowość człowieka. Może wówczas wniósłby poprawki do swego
dzieła. Unbehagen in der Kultur, przeżartego pesymizmem śmierci,
i prześwietlił je blaskiem nadziei. Mam wrażenie, że czytelnik zrozumie wywody autora przedmowy. Nie chce on umniejszać geniuszu Freuda, który stworzył niezwykłą, choć w dużej mierze spekulatywną teorię, a jednocześnie wniósł tyle istotnych zdobyczy do psychologii, psychiatrii i filozofii. Znaczenie nauki Freuda należy jednak ustawić w świetle właściwym, zestawić je
z życiem, które nie zawsze schyla głowę nawet przed ludźmi genialnymi.
Wstęp do psychoanalizy zawiera zasadnicze momenty nauki Freuda
w jej najbardziej istotnych i pierwotnie wyznawanych przez autora
zarysach. Wydanie (powtórne) tej książki jest bardzo celowe. Pozwoli
ona czytelnikowi zapoznać się z dziedziną dotychczas w Polsce niemal
nie znaną, a stanowiącą wielki rozdział w historii nauki.
Pozwoli mu też na zajęcie odpowiedniego stanowiska wobec
literatury zachodniej, wciąż nasyconej zagadnieniami freudyzmu.

Lucjan Korzeniowski
....................................................................
(1) Uwiedzeniem ( Yerfehrung) Freud nazywa skierowanie uczuć seksualnych dziecka do osoby starszej, która najczęściej jest dla niego autorytetem, np. do ojca, wychowawcy czy wychowawczyni. Jak widzimy, chodzi tu zarówno o kompleks Edypa, jak i analogiczne doń konflikty.
...................................................
Sigmund Freud, Wstęp do psychoanalizy, PWN Warszawa 2000, 25-46 str.

Wróć do listy aktualności

3

 

Kontakt

60-687 Poznań,
os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Wyślij wiadomość

Proszę podać treść wiadomości

Błędnie wypełniony adres

Nieprawidłowy telefon

Administratorem danych osobowych są NNV sp. z o.o. i Ogłoszeniodawca. Cele przetwarzania i Twoje prawa.

  kod bezpieczeństwa

Twoja wiadomość została wysłana.

Wystąpił bład podczas wysyłania wiadomości. Spróbuj ponownie później.

Ok

www: zobacz stronę


Godziny otwarcia: otwarte teraz do 21:00

  • Pn
  • Wt
  • Śr
  • Czw
  • Pt
  • So
  • Nd