Wykład Radu Turcanu, nauczyciela Szkoły Psychoanalizy EPFCL z Paryża,
p.t. „Pragnienie, tożsamość i płeć aniołów”, Warszawa, 8 marca 2014 r.
..........
Poniżej pierwsza część wykładu.
..........
Różnica płciowa, różnica płci, różnica pomiędzy płciami to coś Fundamentalnego dla psychoanalizy. Prawie tak samo, jak walka klas była ważna w pewnych nurtach filozoficznych i politycznych. Z tą główną różnicą, że w ideologii komunistycznej ideałem, utopią, było założenie, że można dojście pewnego dnia do kresu walki klas, że nastąpi zaniknięcie klas. I po części to ten właśnie brak realizmu powodował, że system ten w ogóle nie funkcjonował. Walka klas bowiem, taka jaką tu zdefiniowałem, jest nie tylko podstawowa, ale też konieczna. Z punktu widzenia psychoanalizy rozpoznajemy w niej to, co nazywamy realnym, czy też niemożliwym. Realne w terminach psychoanalizy oznacza dokładnie niemożliwe. Realnym walki klas jest więc to, że jest niemożliwym, aby dobiegła ona swego kresu. Oznacza to – mówiąc bliższym nam wszystkim językiem – że różnica płciowa jest realna, a więc niemożliwa do wymazania. Nie można sprawić, by zniknęła. Podkreślam to, bo sama idea różnicy była często błędnie traktowana i często interpretowana jako przeszkoda do wspólnego życia w społeczeństwie - stąd właśnie wzięła się idea walki o równe prawa. To tak jakby w równości praw w społeczeństwie chodziło także o to, aby wprowadzić równowagę pomiędzy dwiema płciami w zakresie różnicy płci.
Tak więc ta różnica, którą można by też nazwać walką – poniecham już tego określenia „klas” – jest tak ważna, że możemy wręcz powiedzieć, że najpierw jest różnica płci, a potem są dwie płcie. Inaczej mówiąc, to dlatego, że różnica płci jest realna, istnieją kobiety i mężczyźni. Powiedziane w ten sposób jest to dość paradoksalne, idzie wbrew intuicji, wbrew świadomej refleksji. Pomyślelibyśmy raczej, że ponieważ istnieją kobiety i mężczyzny, to istnieje różnica płci. Dla psychoanalizy – i tu w pierwszej kolejności mam na myśli Freuda, wynalazcę psychoanalizy – ten paradoks jest paradoksem, który należy przyjąć. Paradoks ten ma bowiem walor konstytutywny dla podmiotu. Chodzi o podmiot w psychoanalizie, który nie jest tym samym, co podmiot w filozofii, czy też podmioty ludzkie, które napotykamy w codziennym życiu. Podmiot w psychoanalizie to podmiot nieświadomego. Co znaczy, że ten podmiot jest poddanym nieświadomości. Inaczej mówiąc panem domu nie jest tu podmiot, ale nieświadome. A podmiot jest jego efektem. I zasługą Freuda jest pokazanie, że podmiot nieświadomego, jest właśnie rezultatem różnicy płciowej. To znaczy, że różnica płciowa jest warunkiem koniecznym do zaistnienia takiego podmiotu.
Kolejnym odkryciem Freuda było nazwanie, wytłumaczenie, obecnego w dyskursie uprzedzenia w ten oto sposób: nieświadome rozpoznaje tylko jedną płeć i że jest to płeć męska. Można by w związku z tym powiedzieć, że nieświadome neguje różnicę płciową. I w pewien sposób tak właśnie się dzieje. Tyle że mianem nieświadomego Freud określił rzecz, która bynajmniej nie zaczęła się wraz z nim, a o wiele wcześniej. A dokładnie w czasach, gdy wśród istot żywych jedna z nich zaczęła mówić. I tak z biegiem czasu nieświadomemu nadawano różne miana: porównywano je do mitycznych postaci, do bogów, a następnie do Boga. W efekcie tego Lacan, psychoanalityk który się odwołuje do Freuda, mógł postawić silną i niepokojącą tezę – szczególnie dla osób wierzących; zresztą wiecie o tym lepiej niż ja, bo jesteśmy w kraju katolickim; katolickim w tym sensie, że wszyscy tu są katolikami czy tego chcą czy nie – otóż Lacan stwierdził, że Bóg jest nieświadomy. Jeszcze do tego wrócimy. Ale sami widzicie, że jest to powiedziane z wielką prostotą i z podziwem dla katolicyzmu, który zresztą Lacan nazywał prawdziwą religią. Trochę was uwodzę, żebyście byli w stanie przyjąć to, co powiem za chwilę.
A więc cała ta sprawa z uznawaniem tylko jednej płci nie zaczęła się wraz z Freudem. Ona wynika ze struktury istot mówiących. Każda istota mówiąca, a więc każda, która ma nieświadome, podziela ten los. To, że w nieświadomym istnieje tylko Jedna płeć, oznacza, że w nieświadomym istnieje tylko jeden punkt, który jest aktywny. W obliczu rzeczywistości anatomicznej, od pewnego wieku, każdy bowiem zdaje sobie sprawę, że pomiędzy małą dziewczynką i małym chłopcem istnieje różnica. A przełożenie tej różnicy odbywa się tak, że z jednej strony jest pewien plus, czyli stan czynny, a z drugiej jest minus, brak, a więc stan bierny. Żeby była jasność, na razie streściłem to, co Freud nazwał dziecięcymi teoriami na temat płci. Idea jednej płci idzie jeszcze dalej i powoduje, że powstaje kwestia płci aniołów. Na marginesie dodam, że anioły to dzieci, a wiec jesteśmy tu jednocześnie na planie mitologii, fantazji i rzeczywistości. A więc kwestia jest taka: czy te anioły, które są dziećmi mają płeć czy nie? Zajmowało to teologów przez lata. Była to bowiem kwestia zasadnicza, która dotykała czegoś podstawowego dla religii, a więc nieśmiertelności ciała, nieśmiertelności ciała poza jego śmiertelnym losem. Dlaczego? Dlatego, że gdyby anioły miały płeć, to by znaczyło, że dzieci mają swoją seksualność, a to nawet dziś jest kwestią ciężką do przyjęcia. Można by wtedy postawić pytanie o seksualność nowonarodzonego. Sprawę tę rozstrzygnięto w końcu następująco: anioły nie mają płci, a jeśli koniecznie trzeba im jakąś płeć przyznać, to męską; anioły to by więc byli mali chłopcy - jak możemy to zobaczyć na różnych obrazach. Odnajdujemy tutaj tę ideę Jednej płci, a więc czegoś, co rozpoznając różnicę anatomiczną, tzn. to, że tak jak u zwierząt mamy samca i samicę, jednocześnie ją unieważnia. Chodzi o to, kiedy patrzymy na to z punktu widzenia płci, a więc tego, co sprawia, że człowiek jest istotą śmiertelną. Innymi słowy: istnieje różnica anatomiczna, ale nie ma różnicy płci.
..........
Przetłumaczyła z francuskiego i spisała Anna Wojakowska Skiba