Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687Poznańos. Stefana Batorego 73 lok. nr 1Wielkopolskie605415115

-

Terapie / Psychoterapia

Gabinet Psychoanalityczny Sylwester Strzecha

60-687 Poznań, os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Twoja lokalizacja

zmień lokalizację

   

  • Street View
  • Mapa

Aktualności

R.Turcanu:Pragnienie tożsamość,płeć Aniołów

Wykład Radu Turcanu, nauczyciela Szkoły Psychoanalizy EPFCL z Paryża,
p.t. „Pragnienie, tożsamość i płeć aniołów”, Warszawa, 8 marca 2014 r.
Zaproponuję Państwu dzisiaj wykład, dla którego wybrałem tytuł jednocześnie
nawiązujący do kwestii współczesnych, jak i enigmatyczny: Pragnienie, tożsamość i płeć aniołów.
..........
Zacznę od przypomnienia czegoś, czego tutaj jak sądzę nikt nie zapomniał, a mianowicie,
że dziś jest 8 marca. Jest to dzień inny niż wszystkie z powodu, który sięga do początków XX
wieku. Znany jest pod wieloma nazwami: Międzynarodowy Dzień Kobiet, Dzień Walki Kobiet,
Dzień Równouprawnienia Kobiet, etc. W tej części Europy, ale nie tylko, byliśmy przyzwyczajeni
do świętowania tego dnia w ramach dawnego ustroju. I Bóg wie, że choć jesteśmy krytyczni
wobec poprzedniego ustroju, to jest coś, co w tym święcie zostało rozpoznane: walka kobiet na
rzecz równych praw. Jest to coś, co w jeszcze dawniejszych czasach nazywano - nieco dziwacznie
- walką klas. Klasa, o której mowa, sam ten znaczący „klasa”, pochodzi od czasownika
„klasyfikować”. A klasyfikowania dokonuje się poprzez ukazanie różnic. Klasa obiektów nie
może być określona inaczej niż poprzez jej odniesienie do innej klasy obiektów, z którą się ona
wyklucza. Tak więc ta walka o równość praw to walka klasy kobiet z klasą mężczyzn. Widziana z
tej perspektywy, walka klas staje się synonimem różnicy seksualnej. Stąd dzisiaj, w dniu Święta
Kobiet, taki a nie inny tytuł mojego wykładu.
Różnica płciowa, różnica płci, różnica pomiędzy płciami to coś fundamentalnego dla
psychoanalizy. Prawie tak samo, jak walka klas była ważna w pewnych nurtach filozoficznych i
politycznych. Z tą główną różnicą, że w ideologii komunistycznej ideałem, utopią, było założenie,
że można dojście pewnego dnia do kresu walki klas, że nastąpi zaniknięcie klas. I po części to ten
właśnie brak realizmu powodował, że system ten w ogóle nie funkcjonował. Walka klas bowiem,
taka jaką tu zdefiniowałem, jest nie tylko podstawowa, ale też konieczna. Z punktu widzenia
psychoanalizy rozpoznajemy w niej to, co nazywamy realnym, czy też niemożliwym. Realne w
terminach psychoanalizy oznacza dokładnie niemożliwe. Realnym walki klas jest więc to, że jest
niemożliwym, aby dobiegła ona swego kresu. Oznacza to – mówiąc bliższym nam wszystkim
językiem – że różnica płciowa jest realna, a więc niemożliwa do wymazania. Nie można sprawić,
by zniknęła. Podkreślam to, bo sama idea różnicy była często błędnie traktowana i często
interpretowana jako przeszkoda do wspólnego życia w społeczeństwie - stąd właśnie wzięła się
idea walki o równe prawa. To tak jakby w równości praw w społeczeństwie chodziło także o to,
aby wprowadzić równowagę pomiędzy dwiema płciami w zakresie różnicy płci.
Tak więc ta różnica, którą można by też nazwać walką – poniecham już tego określenia
„klas” – jest tak ważna, że możemy wręcz powiedzieć, że najpierw jest różnica płci, a potem są
dwie płcie. Inaczej mówiąc, to dlatego, że różnica płci jest realna, istnieją kobiety i mężczyźni.
Powiedziane w ten sposób jest to dość paradoksalne, idzie wbrew intuicji, wbrew świadomej
refleksji. Pomyślelibyśmy raczej, że ponieważ istnieją kobiety i mężczyzny, to istnieje różnica
płci. Dla psychoanalizy – i tu w pierwszej kolejności mam na myśli Freuda, wynalazcę
psychoanalizy – ten paradoks jest paradoksem, który należy przyjąć. Paradoks ten ma bowiem
walor konstytutywny dla podmiotu. Chodzi o podmiot w psychoanalizie, który nie jest tym
samym, co podmiot w filozofii, czy też podmioty ludzkie, które napotykamy w codziennym życiu.
Podmiot w psychoanalizie to podmiot nieświadomego. Co znaczy, że ten podmiot jest poddanym
nieświadomości. Inaczej mówiąc panem domu nie jest tu podmiot, ale nieświadome. A podmiot
jest jego efektem. I zasługą Freuda jest pokazanie, że podmiot nieświadomego, jest właśnie
rezultatem różnicy płciowej. To znaczy, że różnica płciowa jest warunkiem koniecznym do
zaistnienia takiego podmiotu.
Kolejnym odkryciem Freuda było nazwanie, wytłumaczenie, obecnego w dyskursie
uprzedzenia w ten oto sposób: nieświadome rozpoznaje tylko jedną płeć i jest to płeć męska.
Można by w związku z tym powiedzieć, że nieświadome neguje różnicę płciową. I w pewien
sposób tak właśnie się dzieje. Tyle, że mianem nieświadomego Freud określił rzecz, która
bynajmniej nie zaczęła się wraz z nim, a o wiele wcześniej. A dokładnie w czasach, gdy wśród
istot żywych jedna z nich zaczęła mówić. I tak z biegiem czasu nieświadomemu nadawano różne
miana: porównywano je do mitycznych postaci, do bogów, a następnie do Boga. W efekcie tego Forum Polskie Pola Lacanowskiego

2
Lacan, psychoanalityk który się odwołuje do Freuda, mógł postawić silną i niepokojącą tezę –
szczególnie dla osób wierzących; zresztą wiecie o tym lepiej niż ja, bo jesteśmy w kraju
katolickim; katolickim w tym sensie, że wszyscy tu są katolikami czy tego chcą czy nie – otóż
Lacan stwierdził, że Bóg jest nieświadomy. Jeszcze do tego wrócimy. Ale sami widzicie, że jest to
powiedziane z wielką prostotą i z podziwem dla katolicyzmu, który zresztą Lacan nazywał
prawdziwą religią. Trochę was uwodzę, żebyście byli w stanie przyjąć to, co powiem za chwilę.
A więc cała ta sprawa z uznawaniem tylko jednej płci nie zaczęła się wraz z Freudem. Ona
wynika ze struktury istot mówiących. Każda istota mówiąca, a więc każda, która ma
nieświadome, podziela ten los. To, że w nieświadomym istnieje tylko Jedna płeć, oznacza, że w
nieświadomym istnieje tylko jeden punkt, który jest aktywny. W obliczu rzeczywistości
anatomicznej, od pewnego wieku, każdy bowiem zdaje sobie sprawę, że pomiędzy małą
dziewczynką i małym chłopcem istnieje różnica. A przełożenie tej różnicy odbywa się tak, że z
jednej strony jest pewien plus, czyli stan czynny, a z drugiej jest minus, brak, a więc stan bierny.
Żeby była jasność, na razie streściłem to, co Freud nazwał dziecięcymi teoriami na temat płci.
Idea jednej płci idzie jeszcze dalej i powoduje, że powstaje kwestia płci aniołów. Na marginesie
dodam, że anioły to dzieci, a wiec jesteśmy tu jednocześnie na planie mitologii, fantazji i
rzeczywistości. A więc kwestia jest taka: czy te anioły, które są dziećmi mają płeć czy nie?
Zajmowało to teologów przez lata. Była to bowiem kwestia zasadnicza, która dotykała czegoś
podstawowego dla religii, a więc nieśmiertelności ciała, nieśmiertelności ciała poza jego
śmiertelnym losem. Dlaczego? Dlatego, że gdyby anioły miały płeć, to by znaczyło, że dzieci mają
swoją seksualność, a to nawet dziś jest kwestią ciężką do przyjęcia. Można by wtedy postawić
pytanie o seksualność nowonarodzonego. Sprawę tę rozstrzygnięto w końcu następująco: anioły
nie mają płci, a jeśli koniecznie trzeba im jakąś płeć przyznać, to męską; anioły to by więc byli
mali chłopcy - jak możemy to zobaczyć na różnych obrazach. Odnajdujemy tutaj tę ideę Jednej
płci, a więc czegoś, co rozpoznając różnicę anatomiczną, tzn. to, że tak jak u zwierząt mamy
samca i samicę, jednocześnie ją unieważnia. Chodzi o to, kiedy patrzymy na to z punktu
widzenia płci, a więc tego, co sprawia, że człowiek jest istotą śmiertelną. Innymi słowy: istnieje
różnica anatomiczna, ale nie ma różnicy płci.
A teraz scoop1
: jeśli anioły nie mają płci, to dlatego, że kobiety nie mają duszy! To nie jest
coś, co wymyśliłem teraz. Jest to jedynie inny sposób ujęcia tego, że nieświadome bytów
mówiących rozpoznaje tylko Jedną płeć. W ten sposób wchodzimy w kwestię tożsamości. Dla
psychoanalizy jedyna naprawdę istotna tożsamość, to tożsamość płciowa. Nie chodzi o
anatomię, o cechy samcze lub samicze, ani o kwestię – jak u Freuda – aktywności u mężczyzn i
pasywności u kobiet. Chodzi o relację podmiotu do dwóch kluczowych w psychoanalizie kwestii:
do pragnienia i do tego, co Lacan nazwał jouissance. To właśnie określa tożsamość podmiotu -
to, w jaki sposób podmiot odnosi się do pragnienia, jaki jest jako podmiot pragnący; przy czym
założenie jest takie, że kobiety nie pragną w taki sam sposób, jak mężczyźni, a to w odniesieniu
do tego, o czym będziemy jeszcze dzisiaj mówić i co jest określane, nieco barbarzyńsko, jako
fallus. To drugie, relacja do jouissance, nie redukuje się do tego, co można streścić: kobiety nie
rozkoszują się tak, jak mężczyźni - w sensie seksualnym. To stanowi część zagadnienia, ale nie
całość.
I teraz co to jest ta jouissance? Bardziej znajomo brzmią takie określenia jak przyjemność
czy zaspokojenie. Więc weźmy przyjemność. Istnieje wiele sposób definiowania przyjemności,
tego, co sprawia przyjemność. Posłużmy się tu definicją freudowską, gdzie przyjemnością jest
najmniejsze napięcie. Rzecz w tym, że ciało jest pod wpływem pewnych bodźców, z zewnątrz i z
wewnątrz organizmu, które wywołują w nim stan napięcia. Owo nagromadzenie napięcia jest
odczuwane jako nieprzyjemne, jako coś, co przeszkadza. A więc przyjemność sprowadza się do
tego, żeby zmniejszyć to napięcie, aby je wyeliminować, wydalić z ciała. I to może przyjmować
najróżniejsze formy – każdy ma swoją przyjemność. Ale podstawowa kwestia jest taka, że
przyjemność działa poprzez mechanizm homeostazy. A więc jest to działanie, które na wykresie

1
Scoop – z ang. bomba, sensacyjny materiał. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

3
napięcia nie powoduje fal. Freud porównywał to wręcz z nirwaną2. Dla Freuda nirwana
oznaczała dokładnie sprawianie sobie przyjemności. Mocno powiedziane, ale Freud często tak
robił. Przyjemność w takim ujęciu jest widziana jako coś, co stanowi dobro dla podmiotu. Ale tu
trzeba być ostrożnym, bo nie każde pozbycie się napięcia służy dobru podmiotu. Dlatego Freud
wprowadził dodatkowy mechanizm, w ramach którego zasada przyjemności jest korygowana
przez zasadę rzeczywistości, a więc to co sprawia, że podmiot nie oddaje się całkowicie swoim
przyjemnościom.
Weźmy teraz zaspokojenie. Najprostszy przykład dotyczy potrzeby, np. takiej, że jesteśmy
głodni albo zmęczeni. Zaspokojenie oznacza, że to odczucie głodu czy zmęczenia znika. A więc
jaka jest różnica pomiędzy przyjemnością i zaspokojeniem? To idzie w tym samym kierunku,
uspokojenia jakiegoś wewnętrznego napięcia w ciele. Aż dotąd dość łatwo rozpoznajemy to, o co
chodzi. I my możemy się w tym łatwo odnaleźć, jako balansujący pomiędzy zasadą przyjemności
i rzeczywistości. Jeśli podążymy za wektorem, który idzie od zasady przyjemności do zasady
rzeczywistości to pozostaniemy w ramach porządku moralnego, czyli tam, gdzie wektor
przesuwa się pomiędzy dobrem i złem. Jeśli pozostaniemy w zasadzie przyjemności to
niedobrze, bo to jest zło. Ale jeśli zasada przyjemności jest korygowana przez zasadę
rzeczywistości, jesteśmy w obszarze dobra, kiedy to nasza pogoń za przyjemnością bierze pod
uwagę zasadę rzeczywistości, a więc to, że nie jesteśmy sami na świecie i że się liczymy z innymi.
Aż dotąd jesteśmy zadowoleni. Ale problem w tym, że Freud się na tym nie zatrzymał i że napisał
jeszcze tekst „Poza zasadą przyjemności”. Łamano sobie głowy nad tym, o co w tym chodzi. Bo
do tej pory myślano, że poza zasadą przyjemności jest właśnie zasada rzeczywistości. Ale skoro
nie, to znaczy, że chodzi o coś innego, a wiec rozumiano, że jest to coś z tej samej strony, co
zasada przyjemności, coś w kierunku przeciwnym do zasady rzeczywistości. W dodatku Freud
nazwał to terminem, który spotkał ten sam los, co termin „seksualność dziecięca”, tzn. został on
uznany za aberrację - w niektórych nurtach psychoanalizy w ogóle się już o tym nie mówi. Freud
nazwał to bowiem popędem śmierci. Kiedy sięgniemy po ten termin, powstaje pytanie o czym
jest mowa? Czy chodzi o popęd niszczenia, agresywności? Czy chodzi o ciemną stronę człowieka?
Jak w „Gwiezdnych Wojnach” o ciemną stronę mocy? No i to jest dokładnie to, z tym, że
analogicznie do kwestii różnicy płci, popęd śmierci można zmierzyć dopiero wtedy, gdy się
sięgnie po przeciwny mu popęd, czyli popęd życia. A więc popęd śmierci chce powiedzieć co
innego niż to, że człowiek jest agresywny, albo dąży do samozagłady. A Freud jeszcze
sformułował takie niewiarygodne zdanie, że u podstaw każdego popędu jest popęd śmierci.
Innymi słowy powiedział, że wszystkie popędy, w tym popęd życia, są zakorzenione w popędzie
śmierci, a więc niejako uczynił on z popędu śmierci popęd życia. Mocne, nieprawdaż? Rzecz w
tym, że my - analogicznie jak przy różnicy płciowej - mamy tendencję do tego, by uznawać tylko
jeden popęd, popęd życia, i mówić, że ten drugi popęd jest jakiś wybrakowany, że to jest popęd
aberracyjny, który powinien zostać skorygowany i zmieniony w popęd życia. A to jest jak wiara,
że gdyby wszyscy byli jednej płci, życie byłoby łatwiejsze. To taki pomysł, że to, co w
psychoanalizie nazywamy Inną płcią, płcią kobiecą, mogłoby być skorygowane, naprawione,
sprowadzone do normy, uczynione normalnym – w języku francuskim występuje tu jeszcze gra
słów: normal - normalny i norme mal - norma męska. A więc jest to taki pogląd, że normalne
jest to, co jest męskie, a to co nie jest męskie, jest anormalne. Ten pogląd, to jest coś
rozpowszechnionego, sęk w tym, że wszyscy tak myślą, choć nie zdają sobie z tego sprawy.
A teraz wróćmy do tego, jak Lacan definiuje jouissance. Otóż dla Lacana jouissance to
inna nazwa popędu śmierci. A więc jest to coś, co wykracza poza zasadę przyjemności i
moralność; coś, co nie jest zainteresowane kwestią dobra i zła. Jouissance nie ma moralności,
jest amoralna, a mimo tego, jest precyzyjnym sposobem określenia tego, co jest kobiece i tego,
co jest męskie. Jest sposobem nadania podmiotowi jedynej istotnej tożsamości z punktu

2 Nirwana to jedno z podstawowych pojęć w religii i filozofii indyjskiej. W buddyzmie nirwana oznacza:
powstrzymanie stawania się, pozbycie się żądzy, wyzwolenie umysłu, całkowite ustanie starości i śmierci. Dosłownie
to zanik, zgaśnięcie. Nirwana to stan wiecznej, transcendentnej szczęśliwości, nie dający się pojąć ograniczonym
rozumem ludzkim, a tym bardziej słowami. By osiągnąć nirwanę, należy osiągnąć oświecenie, w czym pomagają
praktyki wskazywane przez Buddę, który stan nirwany osiągnął, i jego wcielenia. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

4
widzenia psychoanalizy, a więc tożsamości płciowej. Jak widzicie, za Lacanem, dokonuję tu
rozróżnienia na to, co seksualne i na to, co płciowe. Z tego punktu widzenia rzeczywista
tożsamość bytu mówiącego to ta, która nie bierze pod uwagę moralności dobra i zła, a więc
rozpoznania Jednej płci. Ona rozpoznaje i uznaje różnicę płciową. Dlatego jouissance nie jest
kwestią moralności, lecz etyki.
A teraz: jak odróżnić moralność od etyki? Moralność to wektor od dobra do zła i z
powrotem. A etyka to coś, co mówi, by nie ustępować swemu pragnieniu. Czyli wszystko jest
dobre, co idzie w kierunku realizacji pragnienia, tak jak w tytule filmu Woody Allena: „Whatever
works”. Mamy więc pewne napięcie pomiędzy tym, co etyczne, a tym, co moralne. Często
myślano, że owa skłonność psychoanalizy do skłaniania się w stronę jouissance i etyki grozi
stworzeniem jakiegoś potwora. Analitycy w tym ujęciu to są ludzie bez moralności, bo to, co ich
interesuje to kwestia jouissance. A Lacan bardzo dobrze uchwycił ten punkt, w tym sensie, że
taka etyka - etyka psychoanalizy - to etyka, która nie stawia sobie za cel u podmiotu podążanie za
przyjemnością i szczęściem. Sposobem odpowiedzi na typowe pytanie, z jakim podmiot
przychodzi do analizy – czyli na pytanie kim jestem – jest to, że etyka psychoanalizy pozwala mu
znaleźć odpowiedź na to pytanie w terminach jego jouissance, w terminach własnej jouissance
tego podmiotu. Bowiem jeśli pozostaniemy na gruncie moralności i przyjemności, to w
przypadku przyjemności otrzymamy absolutny solipsyzm, a w przypadku moralności, będziemy
zdani na Innego, który jest źródłem jej zasad. Podam pewien przykład by pokazać rozdźwięk
pomiędzy moralnością, zasadą przyjemności i zasadą rzeczywistości oraz kwestią jouissance -
czyli tym, co mówi w sposób realny czym jest podmiot. Lacan zapożycza ten przykład z Kanta.
Przypominacie sobie, że Kant był bardzo zainteresowany prawem uniwersalnym, które jest
ponad wszystkimi, kwestie uniwersalne to dla niego tylko prawa moralne. Kant mówi więc tak:
wyobraźmy sobie więźnia skazanego na śmierć; w wieczór przed egzekucją naczelnik więzienia
mówi mu rzecz następującą: z drugiej strony muru, w celi obok, znajduje się bardzo piękna
kobieta. Masz prawo wyjść z celi i spędzić z nią noc. Ale jeśli to zrobisz, to rankiem zetniemy ci
głowę. A jeśli tego nie zrobisz, jesteś wolny. Taki przykład podaje Kant! Otóż prawo uniwersalne
powoduje, że niewyobrażalne jest istnienie kogoś, kto wybiera pierwszy wariant. Kant uważał
więc, że istnieje tylko popęd życia. Nawet gdyby przyjąć, że istnieje popęd śmierci, to ma on za
zadanie przekształcenie w popęd życia i w ten sposób prawo powszechne zostaje zachowane. A
Lacan na to mówi prześmiewczo, jak to on, że nie jest to takie pewne, że więzień wybierze drugi
wariant! I w ten sposób Lacan wprowadza ideę, że tożsamość bytu mówiącego jest bardziej
złożona, niż tożsamość nadawana mu przez prawo moralne, gdzie podmiot mówi: ja jestem tym,
który wybiera dobro. Mówi taki podmiot: kusi mnie, żeby wybrać zło, ale wybieram dobro. Tyle,
że tym, czego Kant nie zrozumiał jest, że dobro podmiotu ma gdzieś kwestie moralności. Dobro
podmiotu, to co przynosi mu szczęście, nie jest regulowane przez jakieś uniwersalne prawo
moralne, ale przez relację tego podmiotu do jouissance i to jest wolność, którą ma ten podmiot.
Tożsamość podmiotu zawiera w sobie ten wybór. Oczywiście to jest wybór ekstremalny, na co
dzień nikt nas na szczęście nie stawia przed takim wyborem. Niemniej jednak to jest ten rodzaj
tożsamości, który nie jest oparty na ideałach, na przekonaniach typu: ja jestem tym, który wierzy
w to czy tamto lub który nie wierzy w to lub tamto i to jest moja tożsamość; tak, jak to często
mówią pacjenci: jestem tym, który nie lubi rodziców. To wszystko Freud nazywa mitem
neurotyka, a Lacan fikcją - ten sposób nadania sobie tożsamości przez opowiadanie sobie
historyjek. To nie jest wiele warte. Oczywiście nie mówię, że nie trzeba mieć swoich mitów, to
jest ważne, np. dzieci to uspokaja, a wręcz usypia. Ale, uwaga! U dorosłych jest tak samo, to
uspokaja i usypia – czasem nawet na całe życie. Lacan żartuje sobie, że jest tylko jeden rodzaj
przebudzenia, którym jest śmierć i w ten sposób rzecz jest załatwiona.
Wyszedłem od kwestii tożsamości jako istotnej dla rozpoznania różnicy płciowej i jako
takiej, która z punktu widzenia psychoanalizy ugruntowuje się na związku podmiotu z
pragnieniem i jouissance. A teraz powróćmy do aniołów i kobiet, które nie mają duszy. Ha!
Widzę, że mówiąc to nie zaskarbiam sobie wśród państwa jedynie przyjaciół. Trudno, to dla
dobra nauki. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

5
Więc dlaczego te dwa stwierdzenia są ze sobą ściśle powiązane? Dlaczego to, że anioły nie
mają płci ma związek z tym, że kobiety nie mają duszy? Jeśli przyjmiemy takie założenie, mamy
problem. Już teraz mamy, ale mielibyśmy większy, naprawdę duży. Ponieważ ta kwestia wiedzie
nas ku temu co uniwersalne, ku czemuś co nas ujmuje w sposób całościowy, totalny, co sprawia,
że jesteśmy podobni do siebie, że jesteśmy tacy sami. Co oczywiście, jak już mówiłem jest bardzo
pocieszające. To jest właśnie efekt tego, co możemy nazwać promowaniem Jednego, Jednego z
wielkiej litery. Jednego jedynego, Jednej płci, Jednego Boga – to idzie w parze i zdaje się
gwarantować coś podmiotowi. Zdaje się – podkreślam. To zdaje się gwarantować mu
nieśmiertelność w ten oto sposób, że wpisanie się w tę zasadę Jednego pozwala na nieskończoną
reprodukcję, a więc reprodukcję, która zawiera w sobie reprodukcję płciową, reprodukcję ciał.
Natomiast dekonstrukcja idei wpisywania wszystkiego pod egidą Jednego, powoduje
rozpoznanie Innego, Innego w sensie odmienności od zasady Jednego. Coś takiego stawia owo
Jedno w niebezpieczeństwie, czyniąc je automatycznie czymś mniej pocieszającym. Takie ujęcie
powoduje, że Jedno jest już nie do utrzymania w pozycji czegoś, co daje gwarancję. A kiedy nie
ma tej gwarancji, podmiot czuje się zagubiony. Stąd ta konieczność stałego czuwania nad
zachowaniem jedności Jednego, by było ono niemożliwe do zaatakowania. To Jedno można
nazwać na różne sposoby: Hegel nazwał to wiedzą absolutną, z kolei Kant nazwał to prawem
powszechnym, można też nazwać to Bogiem. Rozpoznanie różnicy płciowej oznaczałoby uznanie
różnicy w samej zasadzie Jednego. Tzn. różnicy, która umyka temu Jednemu. Temu Jednemu,
które wszystko gwarantuje, które wszystko wie, które ma odpowiedź na wszystkie nasze pytania i
- czy tego chcemy, czy nie - jest to Jedno, które tworzymy wszyscy w pewnych momentach. Gdy
jesteśmy mali tworzymy je pod postacią rodzica, potem pod postacią różnych ważnych dla nas
osób w życiu, w które wierzymy - i to się zawsze przejawia w jakiejś boskiej formie. Jaka jest więc
pierwsza oznaka, że dziecko staje się osobnym podmiotem, tzn. że się oddziela? Tylko, uwaga,
nie chodzi tu o to, że ono się oddziela od rodziców. Nie chodzi o separację od matki, jak to się
często mówi. Idea separacji dziecka od matki jest niebezpieczna, to może powodować, że dziecko
będzie smutne i wpadnie w depresję. Tym, od czego dziecko się oddziela jest obiekt, czyli: pierś,
odchody, domaganie Innego. Otóż przychodzi moment, kiedy dziecko nabiera dystansu, kiedy -
jak to się mówi - nie bierze już rzeczy literalnie. To wszystko zaczyna się w momencie, gdy
dziecko wpada na ten niezwykły pomysł, że rodzice nie znają wszystkich jego myśli. To jest ta
pierwsza separacja. To jest myśl, która dziecko torturuje, ta myśl, że rodzic, a w zasadzie matka,
zna jego myśli. Uwalniając się od niej, dziecko oddziela się od matki, której jest za dużo. To nie
znaczy, że ta matka zachowuje się niewłaściwie lub jest niedobra. To jest jedynie taka banalna
kwestia, że matka bardzo się przejmuje swoim dzieckiem. Ale to do dziecka należy oddzielenie
się od tej myśli, od jego własnej myśli, że Inny wie wszystko. W momencie kiedy Inny nie wie
wszystkiego, dla podmiotu otwiera się bowiem szansa, by to on wiedział. To nazywamy
narodzinami podmiotu. Na tej drodze, krok, po kroku, figura opiekuńcza nabiera dla niego takiej
konsystencji, w której nie jest pełna, w której jej czegoś brakuje.
Bowiem Inny, jak mówił Lacan, jest przekreślony. To znaczy, że on nie wie wszystkiego i
że nie może wszystkiego oraz że nie jest w stanie dać absolutnej gwarancji. To właśnie Lacan ujął
w następujących słowach: Bóg – tak, tak, to ciągle o niego chodzi – Bóg nie wie wszystkiego i
dlatego jest nieświadomy. A czym jest to, czego Bóg nie wie? Czymś, co jest związane –
zaryzykuję tu mały skandal – z jego jouissance. A więc w pewien sposób on stanowi zasadę
stabilności i gwarancję, co pozwala człowiekowi – w sensie wszystkim ludziom jako istotom
mówiącym – rozpoznać się, a jednocześnie on pozwala uchwycić także tę część, która pozostaje
niejasna. Bo, jak naucza psychoanaliza, nie ma wiedzy o jouissance. Wiedzę bierzemy zasadniczo
od Innego, ale jouissance jest zawsze związana z własnym ciałem. A więc wszystko może być
wiedziane, znane – w tym sensie, jesteśmy w paradygmacie „istnieje Jedna płeć” – a więc
wszystko można poznać, zgodnie z ową wiedzą absolutyzującą, wszystko poza kwestią
jouissance. W tej dziedzinie nie ma wiedzy. To znaczy, że w psychoanalizie dochodzi się do
końca artykulacji wiedzy, aż do takiego momentu by stwierdzić, że nie ma wiedzy o jouissance.
Kierując się ku zakończeniu, powróćmy do kwestii, co jeśli kobiety nie mają duszy. A więc,
jeśli je umieścimy po stronie pewnego braku, minusa, pewnej bierności, wtedy powiedzielibyśmy
że różnica płciowa nie istnieje, że kobiety to tacy sami mężczyźni jak inni – nota bene w języku Forum Polskie Pola Lacanowskiego

6
francuskim walka o prawa człowieka zawiera w sobie walkę o prawa wszystkich3 – a więc co z tą
duszą? Czym jest ta dusza, która istnieje albo nie istnieje – bo o duszy także opowiadamy sobie
różne historie. Oczywiście, że dusza istnieje, naprawdę, tyle tylko, że trzeba być ostrożnym
podając definicję duszy. Lacan mówi – i ja się pod tym podpisuję – że dusza to ciało. Co to nam
wyjaśnia? Otóż ciało to obraz. Pierwszą konsystencję ciało otrzymuje z porządku
wyobrażeniowego. Jest to obraz w lustrze, ciało ma obraz w lustrze, to jest jego reprezentacja, co
oznacza, że można mówić o ciele. Ciało jest czymś co przychodzi od strony Innego. Mamy ciało i
jego obraz. Obraz w lustrze nazywamy wirtualnym, jest to obraz ciała, ale nie w miejscu ciała. On
się nie znajduje w polu własnego ciała, tylko w polu odbicia w lustrze. Ciało realne to też jest
obraz, ale jest to obraz w miejscu ciała. Ta kwestia obrazu i ciała jest kluczowa. W psychoanalizie
nie wierzymy w fazy rozwoju dziecka. Mamy raczej coś takiego, jak momenty objawienia i jeden
z takich momentów został nazwany przez Lacana „fazą lustra”. Dzieje się to między 3 a 6
miesiącem życia, kiedy to dziecko widzi swoje odbicie ciała w lustrze, kiedy jest trzymane w
ramionach rodziców. Chociaż – żeby było jasne – do tego wcale nie potrzeba lustra. Ale weźmy
przykład z lustrem. A więc przed lustrem stoi mama trzymająca dziecko w ramionach, która
mówi do niego: to Ty! Jakie ono jest piękne to moje dziecko. To jest niezwykłe, choć nie działa to
automatycznie, trzeba w to włożyć trochę wysiłku. Pierwszy moment fazy lustra, który Lacan
nazwał momentem rozradowania, odpowiada pewnemu zjawisku fenomenologicznemu. Rzecz w
tym, że po narodzinach dziecko nie ma jeszcze takiej idei, że jego ciało jest zintegrowane.
Dziecko widzi kawałki ciała i nie ma takiej wizji, że te kawałki ciała tworzą całość, że trzymają się
razem i nie rozbiegają na boki. To ostatnie nazywa się zresztą pokawałkowaniem ciała. To
pokawałkowanie ciała można zaobserwować w stadiach psychotycznych – oznacza to właśnie to,
że obraz ciała nie został tam ukonstytuowany jako ciało. Dzieje się to wtedy, gdy faza lustra nie
została właściwie wprowadzona. W innych nurtach psychoanalitycznych nazywa się to regresją
do narcyzmu. Ale to jest dokładnie to samo. A więc jest moment rozradowania i jest moment
depresyjny. W tym drugim dziecko orientuje się, że spójność i gwarancja ciała pochodzą z
zewnątrz: z odbicia lustrzanego i z głosu rodziców. To stawia dziecko w zależności, z której uda
mu się wyjść dopiero dużo później. Jest to coś, co jest jasne i oczywiste przez całe życie. Nie jest
to po prostu odbicie w lustrze, odnajdujemy to też w sztuce. Jest to rzecz następująca: wszystko
wchodzi do obrazu. Kiedy widzimy swoje odbicie, widzimy się w całości. Nie widzimy swoich
pleców, ale możemy się obrócić lub zmienić położenie lustra. Ale to, co nie przechodzi w obraz
lustrzany to wnętrze ciała. I tam moglibyśmy umiejscowić duszę, gdzie schowaną – może w
stopach? Teoria freudowska mówi dokładnie, że dusza mieści się między stopami – dziwne
miejsce do umiejscowienia duszy, nie? A więc jaka jest idea Freuda? Otóż jest ona taka, że
począwszy od płci męskiej, z czegoś, co pozwala na wpisanie się podmiotu ludzkiego w
nieśmiertelność, co go wprowadza w prokreację, w reprodukcję, jest coś, co na bazie organu
penisa nie przechodzi w obraz lustrzany. Możemy to nazwać mocą. Rzecz w tym, że skoro
wszystko przychodzi od Innego - wszystko jest gwarantowane przez Innego, wszystko staje się
obsadzeniem z zewnątrz, cała energia libidynalna podmiotu wychodzi na zewnątrz, ku obiektom
- to można się zastanawiać czy podmiot zachowuje jakąś część libido? Czy też wszystko jest
wyrzucane na zewnątrz, zgodnie z zasadą przyjemności, po to aby obniżyć napięcie? Freud mówi
coś niesamowitego, tzn. że jednak jest coś, co zostaje po stronie podmiotu, po stronie własnego
ciała i tym czymś jest rezerwa libidynalna. Rezerwa jest czymś, co ma moc. Niekoniecznie
aktywną, ale która z racji na to, że jest, pozwala na wszelką aktywność. A jako że ta sprawa
skonstruowana jest na bazie organu męskiego - co jednocześnie pokrywa się z tym organem,
gdyż widzimy go w lustrze - Freud nazwał to fallusem, nie penisem, tylko fallusem, fallusem
wyobrażeniowym. I co niesamowite, fallus jest z porządku wyobrażeniowego, ale nie ma on
obrazu, nie ma wyobrażenia. Fallus wyobrażeniowy, który konstruowany jest na bazie penisa i
który stanowi rezerwę libidynalną, jest właśnie tym co zostaje po stronie podmiotu, po stronie
jego własnego ciała, po tym, jak całe libido udało się na zewnątrz. To jest ta reszta, która daje
gwarancję podmiotowi.

3 W języku francuskim zarówno człowiek, jak i mężczyzna to homme. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

7
Mówiliśmy, że gwarancja całości ciała podmiotu pochodzi z zewnątrz. Ten fallus
wyobrażeniowy, owa rezerwa libidynalna, jest tym, co w tej gwarancji, która pochodzi z zewnątrz
zostaje w ciele. Można go nazwać tym, co własnemu ciału nadaje spójność i całościowość. Jest to
tym, co sprawia, że ciało pozostaje na miejscu. To kończy tworzenie się ciała. Ale trzeba
uchwycić to, że ciało nie jest organizmem. Ciało istoty ludzkiej jest ciałem, które w
psychoanalizie nazywamy popędowym. Według Freuda istota ludzka nie ma instynktu. Zamiast
tego ma popędy, które – można powiedzieć - są rodzajem instynktu, który przechodzi przez
Innego. To jest sytuacja, w której żywy organizm znajduje się całkowicie w świecie języka, w
świecie symboli. To spotkanie tego co żywe w ciele ze światem symbolicznym; gdy dziecko się
rodzi, stwarza ciało popędowe. I to się oczywiście dokonuje dookoła otworów w ciele, to tam
sytuujemy owe popędy. Ale biorąc pod uwagę te otwory mamy taką ideę, że ciało jest czymś
niedokończonym. Wraz z popędami jesteśmy w dziedzinie czegoś, co jest dość nieokreślone,
potrzeba czegoś, co ukończy tę konstrukcję. Każdy podmiot ma popędy, ale to nie przeszkadza
mu sądzić, że jego ciało jest pokawałkowane. Owo pokawałkowanie ciała kończy się wtedy, gdy
pojawia się kwestia fallusa wyobrażeniowego, tzn. czegoś, co sprawia, że kiedy patrzymy na
siebie w lustrze to wiemy, że mamy ciało i wiemy, że mamy duszę. A więc dusza jest tym, co
ostatecznie kończy konstytuowanie się ciała. Jest to coś, co jest z ciała, ale nie ma obrazu.
Zapewniam was po raz kolejny, że to Ojcowie Kościoła zadeklarowali, że kobiety nie mają
duszy. Dlaczego? Bo dusza jest ukonstytuowana na bazie jedynego uznanego organu. A więc
skoro tego organu brakuje po drugiej stronie, to by znaczyło, że ciało kobiece jest nieukończone,
że mu czegoś brakuje. Stąd wniosek, że kobieta nie ma duszy. To analogiczne do idei aniołów,
które nie mają płci - idei zbieżnej do tej, że dzieci nie mają seksualności. Ale świat się zmienił i
nie bardzo można dziś mówić, że kobiety nie mają duszy. A więc mają duszę, ale jest to dusza
męska. Można być feministą czy stronnikiem teorii gender, składać deklaracje, że w obecnych
czasach nie można wyznawać takich idei, że kobiety nie mają duszy, ale to nie zmniejsza głęboko
zakorzenionego przekonania, że istnieje tylko jedna płeć. Ideologia będąc rzeczą stworzoną, nie
dotyka głęboko zakorzenionych wierzeń podmiotu. Często zaś ruchy feministyczne w ten czy
inny sposób przyswajają sobie coś z psychoanalizy. Bo wyczuły, że sama ideologia nie wystarcza i
że różnica jest kwestią ciała, a nie myśli.
I ostatnia uwaga. Ktoś u Państwa mi mówił, że dla jakiegoś Waszego polityka tam, gdzie
był minus, jest plus4. Tutaj w miejscu minusa mamy plus. Plus to coś, co pozwala stwierdzić
różnicę po stronie jouissance. Jeśli kobiety nie mają duszy to, mówi Lacan, mają dodatkową
jouissance. Dodatkową w odniesieniu do tego, co płynie z jouissance Jednej płci. I co zawiera w
sobie jouissance seksualną. A więc ta jouissance, o której zaświadczają niektóre osoby - Lacan
podaje przykłady niektórych świętych - to jest jouissance, która nie jest zakotwiczona w zasadzie
Jednej jedynej płci. Inna jouissance byłaby tym, co rekompensuje ów brak. A więc w miejscu
duszy Lacan umieszcza dodatkową jouissance, co sprawia, że siłą rzeczy mamy dwie jouissance.
Jedna jouissance to ta, która uznaje tylko jouissance Jednej płci a druga to ta, która nie
negując jouissance Jednej płci pozwala im w pewien sposób stanąć po tej samej stronie. Kończę
więc na idei, że nie ma powodu do niepokoju dla wszystkich, bo w pewien sposób różnica
płciowa jest tym, co pozwala każdemu podmiotowi usytuować się z jednej albo z drugiej strony.
Bo są podmioty mężczyzn, którzy sytuują się po stronie Innej jouissance i są podmioty kobiet dla
których ta Inna, dodatkowa jouissance jest całkowicie nieznana, są to kobiety, które stoją po
stronie jouissance jednej płci. Karykaturalnie jest to przedstawione w identyfikacji histerycznej,
występującej najczęściej u kobiet, gdzie zachodzi podwójna identyfikacja: z inną kobietą i z
innym mężczyzną.
Myślę, że możemy w tym miejscu zakończyć. Jeśli są pytania, to chętnie na nie odpowiem.


4
Dopowiedzenie tłumacza: chodzi o Lecha Wałęsę, który mówił o plusach dodatnich. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

8
Pytania:
1. Dziękuję za wykład, to było moje pierwsze zetknięcie się z psychoanalizą. Moje
pytanie jest takie: czy ponieważ kobiety według psychoanalizy nie mają duszy,
to czy mają fallusa wyobrażeniowego?
To, że kobiety nie mają duszy, to nie jest pogląd psychoanalizy. To jest pogląd Ojców Kościoła,
zadekretowany w III czy IV wieku. Psychoanaliza zaś uznała, że w takim sposobie
zadekretowania sprawy jest coś prawdziwego. To znaczy, że Ojcowie Kościoła uchwycili
wierzenie powszechne. Freud napotkał na nie u swoich pacjentów i pacjentek. Psychoanaliza tak
się właśnie zaczęła, wraz z podmiotem histerycznym, który zaprezentował pewne pytanie. Freud
powiedział o nim, że to podstawowe pytanie psychoanalizy. Potem dodał, że są dwa takie
pytania. Pytaniem pierwszym było: Czego chce kobieta? A kolejnym: Kim jest ojciec? Pytanie:
Czego chce kobieta? zakłada, że jej czegoś brak. Jednym z przekładów tego pytania, które dawał
Freud, jest określenie którego nikt nie lubi, łącznie z psychoanalitykami, bowiem Freud nazwał
to Penisneid - zazdrość o penisa. Rozumiano to tak, że kobiety chcą mieć organ mężczyzny. To
nie jest kompletnie fałszywe, jest w tym coś prawdziwego, ale to nie daje całości obrazu. Tam
gdzie brak im fallusa wyobrażeniowego lub jeśli go mają, to podług tego jedynego modelu – to
dlatego rezerwuar libido nazywa się fallusem. Dla obu płci jest to fallus.
Freud wymienia trzy możliwości, trzy sposoby posiadania fallusa wyobrażeniowego, czyli
duszy. Pierwsza to maskarada. Ale nie jest ona tym, co się myśli potocznie. To jest coś
poważnego. To jest odwoływanie się do maski, do maskowania faktu, że czegoś brakuje, ale
takiego maskowania, które Innemu każe myśleć, że się to ma. Na tym polega maskarada, aby
sprawiać, że Inny sądzi, że pod maską może być wszystko, że pod tą maską kryje się ów cenny
element, ten fallus, który jednocześnie jest duszą. Nazywając to maskaradą, chcemy zdejmować
maski, ale za maską nie ma nic. Maska ma precyzyjną rolę: wzbudzać wiarę, że coś się za nią
kryje. Kiedy w wodewilu maska opada, kobieta i mężczyzna, którzy przedtem tańczyli ze sobą
przez cały bal, mówią: to nie ona, to nie on. A więc maska jest czymś bardzo silnym i poważnym.
To opadanie masek to często coś, czego się domaga podmiot obsesyjny. Mężczyzna mówi: kochaj
mnie za to jaki jestem naprawdę. Nie za to co mam do zaoferowania, czyli np. mój majątek, ale
za to, czym naprawdę jestem, za duszę, którą mam. Spróbujcie tak zrobić, to zobaczycie. Drugą
rzeczą jest macierzyństwo. Dziecko staje się fallusem wyobrażeniowym dla matki. Mówi się:
moja duszyczko, mój aniołku, mój skarbie. Ale w tym skarbie chodzi o to, że on tę matkę czyni
cenną. Coś, co jest z niej, ale co nie jest nią. Cała ta sprawa z fallusem wyobrażeniowym pojawia
się we wszystkich możliwych przypadkach, ale ona nie powinna trwać. Wiąże się ona bowiem z
pewnym wymiarem fantazmatycznym u matki. Jeśli on trwa nazbyt długo, dla dziecka staje się
to niewygodne. I wtedy na pomoc wzywa się pana, czyli ojca. W ten sposób dochodzimy do
trzeciej możliwości, czyli do życia w parze z mężczyzną. Po urodzeniu dziecka, często kobiety
odmawiają życia w parze z mężczyzną. A więc panowie idą szukać gdzie indziej. Jest to rzecz
bardzo wyraźna, że macierzyństwo dla podmiotu obsesyjnego stanowi złe spotkanie, spotkanie
ponowione, tzn. w matce dziecka mężczyzna widzi swoją matkę. Kogoś, kogo chce kochać, ale z
kim nie może się kochać. Kocha żonę, ale sypia z inną. To nic poważnego. Tyle w kwestii pani
pytania.
2. Chciałam zapytać czy istnieje relacja pomiędzy pragnieniem i jouissance i czy
pragnienie może się przekształcić w domaganie?
To jest bardzo dobre pytanie. Zacznę od końca. Myśli się, że w potrzebach, czyli w tym co
jest najbardziej pierwotne u istoty ludzkiej, jest zawsze aspekt domagania. Czy byłyby to płacze,
czy fenomeny ciała noworodka, czy odmowa snu czy odmowa jedzenia, rozpatruje się je w
kontekście domagania. A więc nie bierze się ich literalnie jako czystych potrzeb .Wiadomo, że
trzeba te potrzeby zaspokoić, np. zaspokoić głód, ale że ostatecznie to nie wystarcza. I że zawsze
jest to owinięte w coś, co pochodzi z rejestru miłości. Matka zajmuje się dzieckiem nie tylko ze
względu na jego dobrostan fizyczny, ale także z miłości. To nazywamy domaganiem. Są
domagania i popędy. Jest domaganie dziecka by zostać nakarmione i jest domaganie matki, by
dziecko poszło zrobić kupę i jest rejestr dodatkowy. Freud mówi, że ten rejestr dodatkowy, czyli Forum Polskie Pola Lacanowskiego

9
pragnienie, sytuuje się w niecce domagania. Ponieważ domaganie daje się wypowiedzieć, ludzie
mówią, czego się domagają, o co proszą. I tu pojawia się rejestr pragnienia. Pragnienie jest
czymś czego nie da się wypowiedzieć. Stąd Freud mówił, że domagania to nie są pragnienia.
Weźmy taki dialog: Proszę byś poszedł ze mną do kina. A druga osoba mówi: Kiedy mnie o to
prosisz, to czego tak naprawdę chcesz? Nie myślcie, że już wszystko zrozumieliście. Nie
próbujcie zrozumieć za szybko. Bo nie wiadomo. Z tych dwóch protagonistów żaden nie wie o co
chodzi. To właśnie nazywamy pragnieniem. Pragnę, ale nie jest to obiekt z tego świata – jak
mówi Lacan. Nie jest to obiekt namacalny. Język jest tu zwodniczy, bo można powiedzieć co się
chce, ale zawsze jest się pochwyconym w działanie języka. Myślimy, że możemy powiedzieć to, co
chcemy, ale tak nie jest. Inaczej musielibyśmy stale komuś przerywać i pytać: o co ci chodzi. No
np. o co mi chodzi, kiedy do państwa mówię? Nie powiem. A więc pragnienie jest niecką w
domaganiu, jest tym, czego domaganie nie jest w stanie powiedzieć. W obliczu owego zjawiska
pragnienia widzimy klinicznie, jak osoby o różnych strukturach zajmują różne pozycje, weźmy
histerię u kobiet i nerwicę obsesyjną u mężczyzn. Podmiot histeryczny to fanka pragnienia, w
tym sensie, że ona nie wie czego chce – mówi się, nawet w Polsce, że kobiety nie wiedzą czego
chcą, nie? – a skoro kobieta nie wie czego chce, to chce wiedzieć, czego chce Inny. Interesuje się
pragnieniem Innego, bo w ten sposób pragnienie może też i do niej przyjść od Innego. A z
drugiej strony, ze strony obsesyjnego, chciałoby się zamknąć pragnienie w klatce, skrzyni. Dla
podmiotu obsesyjnego pragnienie - które zawsze jest pragnieniem Innego - jest czymś
niepokojącym. Jest to coś enigmatycznego, czego podmiot nie może opanować. On, który lubi
być panem i kontrolować z grubsza wszystko, nawet jeśli jest w tej kontroli dyskretny. W obliczu
pragnienia Innego, o którym on nic nie wie, on woli je sprowadzić na poziom domagania. Stąd
panowie mówią swoim kobietom: wystarczy, że mi powiesz, że mnie poprosisz. Jestem gotów
wszystko zrobić. Jest w tym aspekt wyczynu. Im bardziej skomplikowanej rzeczy się ode mnie
domagasz - mówi on - tym bardziej jestem zadowolony. Ale kiedy kobieta się domaga
przysłowiowego krokodyla5, to podmiot się pyta: Ale czego Ty się domagasz, kiedy się domagasz
krokodyla? I tu jest problem. On nie rozumie tego, że kobieta chce, by był trochę poetą. I po to
jest psychoanaliza, żeby mu to wyjaśnić.
Z kolei pytanie o jouissance i pragnienie jest złożone. Powiązałem jouissance i pragnienie,
żeby zarazem powiedzieć, że to nie jest to samo. Pragnienie jest w języku, w tym co symboliczne,
nawet jeśli brakuje słów, żeby je wypowiedzieć precyzyjnie. Pragnienie znajduje się między
wierszami domagania. Jest to coś, co dotyczy języka. A jouissance jest czymś z rejestru ciała. To
pochodzi z realnego, w znaczeniu niemożliwego do wypowiedzenia. Pragnienie też jest nie do
wypowiedzenia, ale można je przeczytać pomiędzy wierszami. A dla jouissance brakuje
reprezentacji symbolicznej.
3. Chciałbym zapytać jak się ma do tej całej historii o trybach jouissance i
różnicy płciowej wybór homoseksualny?
Wbrew temu, co się uważa, i co głosi moralność, homoseksualność nic nie zmienia. Ona
mieści się całkowicie w rejestrze Jednej, jedynej płci. Jest to promocja do kwadratu wiary w
Jedną płeć. To nie jest nowa sprawa, w antycznej Grecji – choć zależy od miasta, w Atenach
dopuszczalne, w Sparcie traktowano to troszkę gorzej – był to element edukacji, wychowania.
Nie było w tym nic wyjątkowego, nic karalnego. Jest tekst Lacana w Seminarium VIII
„Przeniesienie” na temat „Uczty” Platona. Występuje tam Sokrates i Alcybiades – szalony
polityk, uczeń Sokratesa i inne osoby, które rozmawiały o definicji miłości. Dialog skończył
się następującą sceną: Pijany Alcybiades wpada do pomieszczenia i zabiera się za Sokratesa
mówiąc, że to wszystko bierze się z tego, że chce zobaczyć fujarę Sokratesa. A Sokrates na to:
A zatem nic nie zrozumiałeś. O co tu chodzi? Otóż Sokrates nie odrzuca idei miłości między
mężczyznami, ale pokazuje na Agatona, mówiąc: To jego pragniesz, ja jestem „poza grą”. Ze
mną to jest niemożliwe. Dlatego Lacan mówi, że w tym Sokrates okazał się pierwszym
psychoanalitykiem. Nic nie jest widziane jako dobre czy złe, nie o to chodzi. Chodzi o to, że –
jak mówi Lacan - nie ma związku seksualnego. To sprowadza się do tego, że relacja seksualna

5 W oryginale była mowa o księżycu, ale aby oddać o co chodzi, tłumacz odwołał się do fredrowskiego „(…)
Krokodyla daj mi luby”. Forum Polskie Pola Lacanowskiego

10
jaka jest oczekiwana, relacja oparta na Jednej jedynej płci, nie jest możliwa w ramach
analizy. To nie oznacza, że nie ma dwóch jouissance w sytuacji analitycznej. Analityk, tak jak
Sokrates, mówi: Nie jestem w grze, jeśli chodzi o tę jouissance. To nie znaczy, że analityk nie
ma swojej jouissance, to znaczy, że jest to inna jouissance. Poszedłem bardzo daleko, ale to
co jest tu do uchwycenia sprowadza się do tego, że w idei homoseksualnej nie ma nic
rewolucyjnego. A walka w obliczu dyskryminacji jest to po prostu walka o uznanie za normę.

Tłumaczenie wykładu: Anatol Magdziarz
Opracowanie tekstu i przypisy: Anna Wojakowska-Skiba

Wróć do listy aktualności

3

 

Kontakt

60-687 Poznań,
os. Stefana Batorego 73 lok. nr 1

605 415... 115więcej

Wyślij wiadomość

Proszę podać treść wiadomości

Błędnie wypełniony adres

Nieprawidłowy telefon

Administratorem danych osobowych są NNV sp. z o.o. i Ogłoszeniodawca. Cele przetwarzania i Twoje prawa.

  kod bezpieczeństwa

Twoja wiadomość została wysłana.

Wystąpił bład podczas wysyłania wiadomości. Spróbuj ponownie później.

Ok

www: zobacz stronę


Godziny otwarcia: otwarte teraz do 21:00

  • Pn
  • Wt
  • Śr
  • Czw
  • Pt
  • So
  • Nd