..........
J. Lacan Seminarium XX ENCORE, 1972-1973
Rozdział VI. BÓG I JOUISSANCE KOBIETY - 2 i 3 częśc.
..........
2.
Odnośnie tego kontynuuję to, co mam wam dziś do powiedzenia, to znaczy, dalsze
wyartykułowanie konsekwencji tego faktu, że pomiędzy płciami u bytu mówiącego, związek nie dzieje się [le rapport ne se fait pas], jednakże to wyłącznie na tej podstawie może być wypowiedziane [énoncer]to, co ten związek zastępuje. Od dłuższego czasu skanduję pewne Istnieje Jeden [Y a de l'Un], co stanowi pierwszy krok w tym przedsięwzięciu. To Istnieje Jeden nie jest proste – wypada to powiedzieć. W psychoanalizie, a dokładnie w dyskursie Freuda, to się anonsuje jako Eros, definiowany jako fuzja, która z dwóch czyni jedno, jako Eros, który krok po kroku, zmierza do tego, by uczynić nic innego niż jedno z niebotycznej wielości. Ale, jako, że jest jasne, że nawet w odniesieniu do was, obecna tutaj wielość was, nie tylko nie czyni z was jednego, ale nie ma też żadnej szansy tego osiągnąć - jak to doskonale widać na co dzień, a co jest obecne w mojej komunii – trzeba było by Freud wprowadził inny czynnik, stanowiący przeszkodę dla tego uniwersalnego Erosa, pod postacią Tanatosa, który obraca w proch. To jest oczywiście metafora, której Freud może użyć dzięki szczęśliwemu odkryciu dwóch elementów tkanki rozrodczej [germen]: komórki jajowej i plemnika, o czym z grubsza możemy powiedzieć, że to z ich fuzji powstaje co? - nowe bycie. Z wyjątkiem tego, że nie dzieje się to bez mejozy, ewidentnego odejmowania, przynajmniej dla jednego z dwóch, tuż przed tym momentem, kiedy następuje połączenie, dochodzi do odjęcia pewnych elementów, które nie są po nic w końcowej operacji. Ale metafora biologiczna tu pewnie jeszcze mniej niż gdzie indziej wystarcza do tego, by nas uspokoić. Jeśli nieświadomość jest tym co mówię, jeśli jest ustrukturyzowana jak mowa [langage], to na poziomie języka [langue] trzeba nam zbadać to Jeden. To jedno, kolejne wieki dały mu nieskończony rezonans. Czy potrzebuję tu przywoływać neoplatończyków? Może za chwilę powinienem jeszcze wspomnieć szybko o tej przygodzie, ponieważ to czego potrzebuję dzisiaj, to dokładnie nakreślić od jakiej strony rzecz nie tylko może, ale i powinna być wzięta w naszym dyskursie i o tym odświeżeniu, jakie do dziedziny Erosa wnosi nasze doświadczenie. Należy wyjść od tego, że to Istnieje Jedno jest do uchwycenia poprzez zaakcentowanie, że istnieje Jedno całkiem samo [y a de l'Un tout seul]. To w tym da się uchwycić nerw tego, co należy nazwać imieniem, jakie nadawane było tej rzeczy przez wieki, to jest miłość. W analizie nie mamy do czynienia z niczym innym niż z tym [ça], i nie przez inną niż ta drogę,ona operuje. Szczególna to droga, bo to ona sama pozwoliła mi, który do was mówię, posadowić na niej przeniesienie, o tyle o ile nie odróżnia się ono od miłości, w formule podmiot zakładanego wiedzenia [sujet supposé savoir]. Nie mógłbym sobie darować zaznaczenia nowego rezonansu, jaki może dla was wprowadzić ten termin wiedza [savoir]. Tego któremu przypisuję [suppose] wiedzę, tego kocham. Przed chwilą widzieliście jak się chwiałem, wycofywałem, wahałem pomiędzy jednym a drugim, pomiędzy miłością a tym, co nazywamy nienawiścią, kiedy was usilnie zapraszałem do wzięcia udziału w lekturze, której punkt kulminacyjny polega na tym, by mnie zniesławić [déconsidérer] – co nie jest czymś, przed czym może się ugiąć ktoś, kto nie mówi w sumie o niczym innym niż o dezyderatach [dé-sidération], i nie celuje w nic innego. Chodzi o to, że miejsce, gdzie ten punkt kulminacyjny wydaje się autorom znośny,to dokładnie miejsce nie-zakładania [dé-supposition] mojej wiedzy [savoir]. Jeśli powiedziałem, że mnie nienawidzą, to znaczy, że nie-zakładają mojego wiedzenia. A dlaczego nie? Dlaczego nie, jeśli się okazuje, że to w tym powinien tkwić warunek tego, co nazywam lekturą? W końcu, co ja mogę przypuszczać odnośnie wiedzenia Arystotelesa ? Może tym bardziej mógłbym go czytać, im mniej bym mu przypisywał tego wiedzenia. Taki jest warunek ścisłego poddawania próbie lektury i od tego się nie uchylam. To, co jest nam dane do czytania przez to, co w języku istnieje, tzn. to, co jest tkane z efektu jego erozji [ce qui vient à se tramer d'effet de son ravinement] – to w ten sposób definiuję co jest z tego zapisane – nie może być nierozpoznane [méconnu]. Także byłoby lekceważące nie przywołać tego, co w ciągu wieków zostało powiedziane na temat miłości w myśli, która siebie nazwała - niewłaściwie, muszę powiedzieć - filozofią. Nie dokonam tutaj generalnego przeglądu tej kwestii. Wydaje mi się - patrząc po twarzach tutaj zgromadzonych - że musieliście słyszeć, że w filozofii miłość Boga [l’amour de Dieu] zajmuje pewne miejsce. Jest to niezbity fakt [un fait massif], którego dyskurs analityczny nie może nie brać pod uwagę,choćby z boku. Przypomnę tu słowo, które było powiedziane po tym jak zostałem, jak się mówi w tej książeczce, wykluczony z Sainte-Anne - w rzeczywistości nie zostałem wykluczony, tylko ustąpiłem z funkcji; to zupełnie co innego, ale co za różnica, nie jesteśmy tu po to, by się tym zajmować ; tym bardziej, że słowo wykluczony ma w mojej topologii swoje znaczenie. Osoby kierujące się dobrymi intencjami - a to gorsze niż kierujące się złymi intencjami - zdziwiły się na wieść o tym, że umieściłem pomiędzy mężczyzną i kobietą pewnego Innego, który wyglądał na dobrego, starego Boga, znanego od niepamiętnych czasów. To było nic więcej niż echo, którego te osoby uczyniły się darmowymi wehikułami. Osoby te wywodziły się - mój Boże, trzeba to powiedzieć – z czystej tradycji filozoficznej – i określały się mianem materialistów, w tym sensie nazywam tę tradycję czystą, bo nie ma nic bardziej filozoficznego, niż materializm. Materializm czuje się zobligowany, Bóg wie dlaczego - szczęśliwy traf to wyrażenie w tym miejscu - do stania na straży przeciwko temu Bogu, o którym powiedziałem, że zdominował w filozofii całą debatę na temat miłości. Także te osoby, których ciepłemu przyjęciu zawdzięczam odnowienie swojej audiencji, manifestowały pewne zażenowanie. Jak dla mnie jest jasne, że Inny - ujmowany za czasów « Instancji litery » [l’Instance de la lettre] jako miejsce mowy - był pewnym sposobem, nie mogę powiedzieć laicyzacji, ale egzorcyzmowania dobrego, starego Boga. W końcu są ludzie, którzy mnie komplementują z tego powodu, że [d'avoir su poser] umiałem postawić w jednym z moich ostatnich seminariów kwestię, że Bóg nie istnieje. Oczywiście oni słyszą, oni słyszą, ale niestety oni rozumieją, a to, co oni rozumieją jest trochę przedwczesne. Dzisiaj może więc wam pokażę w czym on właściwie istnieje, ten stary, dobry Bóg. Sposób, w jaki on istnieje być może nie spodoba się wszystkim, w szczególności teologom, którzy są, mówię to od dawna, lepsi ode mnie w obywaniu się bez jego egzystencji. Niestety nie jestem całkowicie w tej samej co oni pozycji, bo mam do czynienia z Innym. Ten Inny, jeśli istnieje on tylko sam jeden, musi mieć jakiś związek z tym, co jawi się z innej płci. Odnośnie tego, nie odmówiłem sobie, w tym roku, który przywołałem ostatnim razem, roku « Etyki psychoanalizy » [l'Éthique de la psychanalyse],odwołania do miłości dworskiej [l'amour courtois]. Co to jest ? To jest bardzo wyrafinowany sposób rekompensowania [supléer à] braku związku seksualnego, poprzez udawanie, że to my tworzymy dla niego przeszkodę. To naprawdę najlepsza rzecz, jakiej kiedykolwiek próbowano. Ale jak podważyć to udawanie? Zamiast pochylać się nad paradoksem, dlaczego miłość dworska pojawiła się w czasach feudalnych, materialiści powinni w tym dostrzec świetną okazję, by pokazać - wprost przeciwnie - jak ona się zakorzenia w dyskursie lojalności [féalité], wierności osobie [fidélité à la personne]. W ostatecznym rozrachunku [au dernier terme], ta osoba to jest zawsze dyskurs mistrza. Miłość dworska dla mężczyzny, dla którego dama była całkowicie, w sensie najbardziej służalczym, podmiotką [la sujette],była jedynym sposobem eleganckiego wybrnięcia z braku związku seksualnego. To na tej ścieżce będę miał do czynienia, kiedy indziej - bo dzisiaj muszę uprawiać inne pole - z pojęciem przeszkody [obstacle], z tym, co u Arystotelesa - mimo wszystko wolę Arystotelesa od Jaufre Rudela - nazywa się dokładnie przeszkodą [obstacle], Moi czytelnicy - których książkę, mówię wam, musicie wszyscy zaraz kupić – a więc moi czytelnicy znaleźli nawet to. Instancja, oni ją zbadali pieczołowicie, uważnie – mówię wam, nigdy nie widziałem, aby którykolwiek z moich uczniów wykonał podobną pracę, niestety, nikt nigdy nie weźmie na poważnie tego, co piszę, oczywiście poza tymi, którzy jak już dziś mówiłem, nienawidzą mnie pod pretekstem, że nie-zakładają mojego wiedzenia [qu’ils me dé-supposent le savoir]. Oni doszli aż do odkrycia, arystoteliańskiej przeszkody logicznej, którą zachowałem dla dobrego smaku [pour la bonne bouche]. Prawdą jest, że nie widzą związku. Ale oni są tak przyzwyczajeni do pracowania, szczególnie kiedy coś ich pobudza – na przykład pragnienie by uzyskać dyplom magisterski [décrocher une maîtrise] - szczęśliwy traf można tu powiedzieć, bardziej niż gdzie indziej - że wspomnieli o tym w przypisie na stronach 28-29. Zasięgnijcie opinii Arystotelesa, a będziecie wiedzieli wszystko, kiedy w końcu przejdę do tej historii. Możecie następnie przeczytać fragment z Retoryki [Rhétorique] i dwa fragmenty z Topiki [Topiques], które wam pozwolą dokładnie zrozumieć [savoir en clair] co chcę powiedzieć, kiedy próbuję zintegrować z dziełem Arystotelesa moje cztery formuły : W końcu, aby zakończyć ten temat, dlaczego materialiści - jak to się mówi - oburzają się gdy umieszczam, bo dlaczego nie, Boga jako trzeciego [Dieu en tiers]w tej historii z ludzką miłością [affaire de l'amour humain]? Nawet materialiści, mimo wszystko, wiedzą czasem co nieco o trójkącie [ménage à trois], nieprawdaż? Więc spróbujmy iść dalej. Spróbujmy iść dalej w tym, co wynika z tego, że nic nie świadczy o tym, że nie wiem, co mam tutaj do powiedzenia, tu gdzie do was mówię. To, co powoduje od początku tej książki rozziew, który będzie sie powiększał aż do końca, to, że ona mi przypisuje [me suppose] – a z tym [ça] można zrobić wszystko – jakąś ontologię lub – co wychodzi na to samo – jakiś system. Uczciwość powoduje, że w diagramie kołowym, gdzie - powiedzmy - wyłożone jest to, co mówię o instancji litery, używają oni linii kropkowanych - słusznie, bo nie jest to wiele warte – dla ujęcia w tej książce wszystkich moich odniesień do nazwisk czołowych filozofów, w których generalnej ontologii umieszczam mój tak zwany system. Jednakże, nie może być dwuznaczne, że odnośnie bytu, takiego jaki jest utrzymywany w tradycji filozoficznej, to znaczy, który jest posadowiony na myśleniu, które z kolei jest jego domniemanym korelatem, przeciwstawiam to, że jesteśmy rozgrywani przez [joués par]jouissance. Myśl jest jouissance. To, co wnosi dyskurs analityczny, to właśnie to, co zostało już zapoczątkowane w filozofii bycia – że istnieje jouissance bycia. Jeśli mówiłem wam o « Etyce Nikomachejskiej » [l'Éthique à Nicomaque], to dokładnie dlatego, że tam już jest tego ślad.
To, czego szuka Arystoteles, i co otworzyło drogę dla wszystkiego, co przyszło po nim, to: czym jest jouissance bycia? Święty Tomasz nie miał potem żadnego problemu wychodząc ze swoją fizyczną teorią miłości - jak to zostało nazwane następnie przez opata Rousselot, o którym mówiłem wam ostatnim razem - to znaczy, że w końcu pierwsze bycie, które odczuwamy [dont nous ayons bien le sentiment], to nasze bycie, a wszystko to, co dzieje się dla dobra naszego bycia będzie, w związku z tym, stanowić jouissance Bytu Najwyższego, czyli Boga.
Mówiąc wprost, poprzez kochanie Boga, kochamy samych siebie, a kochając najpierw samych siebie – dobrze skierowane działanie charytatywne, jak to się mówi – składamy Bogu należny mu hołd. Bycie - jeśli się chce bym za wszelką cenę posługiwał sie tym terminem - bycie, które temu przeciwstawiam, i o którym zaświadcza od pierwszych stron ta książka, ta mała książeczka, jest byciem znacząceniowości [signifiance]. I nie widzę w czym miałoby to być zniżaniem się do ideałów [aux idéaux] materializmu - mówię do ideałów ponieważ jest to poza granicami jego zasięgu – gdy rozpoznaję rację bycia znacząceniowości [raison de l'être de la signifiance] w jouissance, w jouissance ciała. Ale ciało – rozumiecie - od czasów Demokryta nie wydaje się wystarczająco materialistyczne [matérialiste]. Trzeba znaleźć atomy i całą resztę, nie mówiąc o widzeniu, powonieniu i wszystkim co z tego wynika. To wszystko jest powiązane. To nie przypadek, że Arystoteles - nawet jeśli czyni to z niesmakiem - czasem cytuje Demokryta, bowiem się na nim opiera. Faktycznie, atom jest po prostu elementem przelotnej znacząceniowości [signifiance volant], po prostu. Z tym wyjątkiem, że jest bardzo trudno wybrnąć z tego [à s'en tirer], kiedy nie wyciąga się z tego nic innego, niż to, co czyni z elementu element, to znaczy, że jest on pojedynczy [unique], podczas gdy należałoby trochę wprowadzić innego [l’autre], to znaczy różnicę. A teraz jouissance ciała, jeśli nie ma związku seksualnego, należałoby zobaczyć w czym ona może do tego służyć [en quoi ça peut y servir].
3.
Podejdźmy najpierw do sprawy od strony, po której każdy x jest funkcją x, to znaczy od strony gdzie się sytuuje mężczyzna. Sytuuje się tam, w sumie przez wybór – wolny i dla kobiet, żeby się tam usytuować, jeśli to im sprawia przyjemność. Każdy wie, że istnieją kobiety falliczne i że funkcja falliczna nie przeszkadza mężczyznom w byciu homoseksualistami. Ale to również ona służy im do sytuowania się po stronie mężczyzn i zdobywania [aborder] kobiet. Dla mężczyzny - idę przez to szybko, dlatego, że to, o czym mam dzisiaj mówić to kobieta [la femme] i dlatego, że zakładam, że już wam to wystarczająco długo wbijałem do głów, żebyście to nadal w nich mieli – dla mężczyzny, jeśli nie przeszedł on kastracji [à moins de castration], czyli czegoś co mówi nie funkcji fallicznej, nie ma żadnej szansy by czerpał rozkosz z ciała kobiety, innymi słowy, by uprawiał miłość.Tak mówi doświadczenie analityczne. To nie przeszkadza w tym, by mógł on pragnąć kobiety na wszelkie możliwe sposoby – gdy warunek ten nie jest spełniony. On nie tylko jej pragnie, ale także robi jej najróżniejsze rzeczy, które zadziwiająco przypominają miłość. W przeciwieństwie do tego, co twierdził Freud, to mężczyzna – chcę powiedzieć ten, który sie uważa za samca, choć nie wie jak z tego skorzystać, będąc jednocześnie byciem mówiącym –jest tym,który zdobywa kobietę ; jest tym, który może myśleć, że ją zdobywa, ponieważ w tym względzie przekonania [convictions], te, o których mówiłem ostatnim razem -otóż tych idiotycznych przekonań [con-victions] nie brakuje. Tylko, że to co on zdobywa, to powód swojego pragnienia [cause de son désir],które określiłem jako obiekt a. To w tym jest akt miłosny [l’acte d’amour]. Uprawiać miłość [faire l’amour], jak sama nazwa wskazuje, to jest poezja. Ale pomiędzy poezją, a aktem rozpościera się cały świat [il y a un monde]. Akt miłosny, to jest polimorficzna perwersja samca [perversion polymorphe du mâle], u bytów mówiących. W dyskursie Freuda nie ma nic bardziej pewnego, spójnego i ścisłego.
..........
Tłum. z jęz. fr. i przypisy - Anna Wojakowska-Skiba;
ostateczny kształt tłumaczenia i przypisów jest efektem prac kartelu Forum Polskiego Pola Lacanowskiego „Histeria i kobiecość
..........