..........
z 2 części rozdziału 2 L'éthique de la psychanalyse J. Lacana
..........
Przeciwstawność zasad przyjemności i rzeczywistości była nieprzerwanie artykułowana w całej pracy Freuda. Mamy wiec Entwurf z 1895 roku; rozdzial VII Traumdeutung z 1900 wraz z pierwszą publiczną artykulacją procesów zwanych pierwotnymi i wtórnymi, pierwsze rządzące zasadą przyjemności a drugie zasadą rzeczywistości; powrót do artykułu z 1914, z którego wybrałem omówione szczegółowo w zeszłym roku marzenie senne o martwym ojcu ,,On nie wiedział”; artykuł zatytułowany Formulierungen über die zwei Prinzipien des psychischen Geshehens, który można przetłumaczyć jako ,,O strukturze psychicznej”; i ,,Kulturę jako źródło cierpień” z 1930 roku, do czego, jak obiecałem, dojdziemy na koniec. Przed Freudem mówiło się o przyjemności jako o przewodniej funkcji etyki. Choć Arystoteles nie tylko traktuje ją w ten sposób, nie jest też w stanie uniknąć umieszczenia jej w samym centrum pola swojego etycznego układu. Czym byłoby szczęście, gdyby nie kwitła w nim przyjemność? Ważna cześć rozważań ,,Etyki Nikomachejskiej” pomyślana jest w celu przywrócenia prawdziwej funkcji przyjemności jej właściwego miejsca, przywodząc ją w bardzo ciekawy sposób do stanu, który nie jest po prostu stanem biernym. Dla Arystotelesa przyjemność jest aktywnością porównywalną do kwiatu, który wyłania się z młodości — czymś w rodzaju promieniowania. Nie ma żadnej wątpliwości, że na przestrzeni wieków przyjemność znalazła inne formy jak znak, piętno, nagroda lub substancja doświadczenia psychicznego. Zobaczmy jednak czym jest dla tego, który w nas to analizuje, czyli dla Freuda.Trudno nie zauważyć od początku uderzającej rzeczy, mianowicie, że jego zasada przyjemności jest pewną zasadą inercji. Jej skuteczność polega na regulacji, przy pomocy pewnego rodzaju automatyzmu, wszystkiego, co zbiega się w procesach, które w swoim pierwszym widocznym sformułowaniu Freud próbuje przedstawić jako rezultat już uprzednio ukształtowanego układu, ścisłe ograniczonego do układu nerwowego. Ten ostatni reguluje utorowaniami,które utrwala po podporządkowaniu się jego skutkom. Zasadniczo chodzi tutaj o to wszystko, co wynika z podstawowej skłonności do rozładowania, w skutek czego pewna ilość przeznaczona jest na wydalenie. Oto perspektywa, z której początkowo artykułowane jest funkcjonowanie zasady przyjemności.Freud zastanawia się nad tym przed sobą, czy przed Fliessem, co w tym przypadku wychodzi na to samo. Formułuje sobie pewną prawdopodobną, spójną, reprezentację, pewną roboczą hipotezę, żeby odpowiedzieć na coś, co w konkretnym i eksperymentalnym wymiarze wymyka się i pozostaje zamaskowane.
Mówi, że chodzi o wyjaśnienie normalnego funkcjonowania psychiki. W tym celu wychodzi od układu, którego przesłanki są zupełnie przeciwne osiągnięciu pewnej odpowiedniości i równowagi. Wychodzi od systemu, którego właściwą skłonnością jest nastawienie na złudzenie i błąd. Organizm ten w całości wydaje się funkcjonować nie w celu zaspokojenia potrzeby, ale w celu jej halucynacji. Odpowiednią wiec rzeczą jest przeciwstawienie mu innego układu, wchodzącego w grę w celu wypróbowania instancji rzeczywistości, i zasadniczo prezentującego się jako zasada korygowania, przywoływania do porządku. Ta uwaga nie jest przesadzona, gdyż sam Freud uważa, ze konieczne jest znalezienie różnicy miedzy tymi układami, przyznając, że nie widzi żadnego jej śladu w podpierających je układach anatomicznych.Zasada rzeczywistości, to znaczy to, czemu funkcjonowanie układu nerwowego zawdzięcza w końcowym rozrachunku swą skuteczność, przedstawia się jako pewien układ, którego działanie sięga dalej niż zwykła kontrola — chodzi o rektyfikacje. Modułem operowania tej zasady jest tylko okrążanie, przezorność, retuszowanie i wstrzymywanie. Koryguje i kompensuje to, co ukazuje się jako fundamentalna skłonność układu psychicznego, jednocześnie będąc mu fundamentalnie przeciwstawnym.Konflikt powstaje tutaj w samej podporze, u samej podstawy organizmu, który, trzeba to powiedzieć, wygląda w końcu na gotowy do życia. Nikt przed Freudem, żaden system traktujący o rekonstytucji ludzkiego działania, nie sięgnął tak daleko w podkreśleniu tego fundamentalnie konfliktowego charakteru. Nikt inny nie posunął się tak daleko w wyjaśnieniu danego organizmu w sensie radykalnej nieadekwatności, zwłaszcza że rozdzielenie [dédoublement] systemów powstało przeciw fundamentalnej nieadekwatności jednego z nich. Artykułowana wszędzie w ten sposób przeciwstawność jednego systemu drugiemu, sprawia wrażenie zakładu. Co bowiem uzasadnia ją jeśli nie doświadczenie nieopanowanych ilości energii, którymi w swym doświadczeniu nerwicy zajmował się Freud? Oto jakie jest wymaganie dla tego całego systemu. To, co uzasadnia umieszczenie ilości jako takiej na pierwszym planie, a co już bezpośrednio przeczuwaliśmy, jest czymś zupełnie innym niż pragnienie Freuda pogodzenia swojej teorii z mechanistycznymi ideami Helmholtza i Brücke’a. Według niego odpowiada ona najbardziej bezpośredniemu doświadczeniu, doświadczeniu inercji, której na poziomie symptomów przeciwstawiają się rzeczy, jakich nieodwracalny charakter Freud przeczuwa. Tutaj właśnie po raz pierwszy zagłębia się w mrok kierując się ku owej Wirklichkeit, wokół czego krąży ze swoim pytaniem; tutaj właśnie tkwi motor, wyrazistość, całej jego konstrukcji. Proszę, abyście jeszcze raz przeczytali ten tekst bez uciekania się do redagujących go autorów adnotacji, komentarzy i dopisków, bez względu na to czy to lub tamto, w mniejszy lub większy sposób, przybliża go do psychologicznej lub fizjologicznej myśli, i bez względu na to czy to lub tamto wiąże się z Herbartem, Helmholtzem lub kimś innym, a zauważycie wtedy, że pod chłodną, abstrakcyjną, scholastyczną, skomplikowaną i jałową forma czuje się pewne doświadczenie, które w głębi ma charakter porządku moralnego. Powstała już na ten temat historia, tak jakby miało jakieś zasadnicze znaczenie wyjaśnianie autora takiego jak Freud przez pryzmat wpływu, przez pryzmat mniejszego lub większego współbrzmienia miedzy jego formułami, a tymi używanymi przed nim w innym kontekście przez jakiegoś myśliciela. Ponieważ jednak chodzi tu o pewne ćwiczenie, któremu się oddajemy, dlaczego mam tego nie zrobić na swój sposób? Czyż bowiem funkcjonowanie układu psychicznego dającego oparcie zasadzie rzeczywistości nie jest szczególnie bliskie temu, co artykułuje Arystoteles? Freudowi chodzi o wyjaśnienie w jaki sposób działa operacja powrotu i wstrzymania, to znaczy jak układ, podpierający procesy wtórne, obrysowuje zerwania łańcucha w katastrofach pociągających za sobą zgubne skutki zbyt długiego lub krótkiego przedziału czasu kiedy system przyjemności jest pozostawiony samemu sobie. Jeśli ten ostatni popuści zbyt szybko, wtedy impuls wybuchnie po prostu poprzez Wunschgedanke i będzie z konieczności bolesny, prowadząc do nieprzyjemności. Jeśli z kolei ten wtórny wkroczy zbyt późno, nie pozwalając na to małe rozładowanie potrzebne dla próby, dzięki której początek odpowiedniego rozstrzygnięcia mógłby zaistnieć w działaniu, wtedy dojdzie do rozładowania regresywnego, czyli halucynacji, będącej samej w sobie także źródłem nieprzyjemności. No cóż, konstrukcja ta nie jest bez związków z tym, co rozwija Arystoteles od chwili postawienia pytania dotyczącego wiedzy, to znaczy w jaki sposób ten, kto ma wiedzę może być nieumiarkowany? Arystoteles daje nam wiele rozwiązań. Pominę te pierwsze, wprowadzające elementy sylogistyczne i dialektyczne, będące stosunkowo odlegle od tego, co nas przy tej okazji interesuje. Podsuwa jednak również próbę rozwiązania niedialektycznego, ale fizycznego, promując je jednocześnie w formie pewnego sylogizmu tego, co pożądane. Myślę, iż poświęcony przyjemności rozdział 5 księgi VII zasługuje w całości na uwagę. Poza uniwersalnym twierdzeniem, że zawsze należy próbować wszystkiego co słodkie, istnieje też twierdzenie szczególne, konkretne: to jest słodkie. Podstawa błędnego działania leżałaby w powielaniu błędu zawierającego pojedynczy sąd oparty na tym szczególnym twierdzeniu. Błędu w czym? Oczywiście w tym, ze skoro pragnienie podlega twierdzeniu uniwersalnemu, wywoła błędny sąd dotyczący rzeczywistości tego, co rzekomo słodkie, a do czego zwrócone jest to działanie. Nie sposób nie zauważyć, ze Freud, uczęszczający w 1887 na wykłady Brentano o Arystotelesie, dokonał transpozycji ścisłe etycznej wymowy tego problemu na mechaniczną, hipotetyczną perspektywę, oczywiście robiąc to w sposób czysto formalny i zupełnie gdzie indziej kładąc nacisk. Prawdę mówiąc, chodzi tu o psychologię nie mniej niż o inne elukubracje, jakie pojawiły się w tamtym czasie. Nie miejmy złudzeń — nic, co dokonało się do tej chwili w psychologii nie prześciga osiągnięcia Entwurf Freuda. Wszystkie elukubracje na temat psychologicznego funkcjonowania, oparte na założeniu, że układy nerwowe mogą dać świadectwo temu, co dla nas jest konkretnie polem psychologicznego działania, bronią tego samego aspektu tej śmiesznej hipotezy. Jeśli Freud podejmuje na nowo logiczna i sylogistyczna artykulacje, która zawsze była tematem ćwiczeń filozofów etyki na tym polu, to po to, aby nadać im zupełnie inne znaczenie.