..........
16 i 17 strona L'éthique de la psychanalyse J. Lacana
..........
Bez wątpienia różnica między kulturą a społeczeństwem zawiera w tym kontekście coś, co może zaistnieć na nowo, nawet odmiennie, w stosunku do tego, co przedstawia się w pewnym typie nauczania analitycznego doświadczenia. W celu położenia koniecznego nacisku na tę różnicę — jestem przy tym daleki od bycia jedynym, który czyni jej instancję uprzywilejowaną — wskażę wam na jej współrzędne i charakter u samego Freuda. Żeby od razu zwrócić waszą uwagę na pracę, w kontekście której poruszamy ten problem, wskażę wydaną w 1922 roku ,,Kulturę jako źródło cierpień”, napisaną przez Freuda po opracowaniu drugiej topografii, to znaczy po umieszczeniu tak problematycznego pojęcia jak instynkt śmierci na pierwszym planie. Zobaczycie wyrażone w niej uderzające sformułowanie, że to, co w sumie dzieje się w postępie cywilizacji, że miejsce cierpienia, o wartość którego chodzi, w stosunku do człowieka — człowieka, o którego tutaj chodzi, w punkcie zwrotnym historii, w którym znajdują się sam Freud i jego myśl — znajduje się wysoko nad nim. Wrócimy do znaczenia tego sformułowania i zbadamy rozmiar jego konsekwencji w jego tekście. Uważam to jednak za wystarczająco wymowne, aby od razu zwrócić na nie waszą uwagę, i już wystarczająco jasne w moim nauczaniu, w którym pokazuję wam oryginalność freudowskiej przemiany w relacji człowieka do logos. Lektura ,,Kultury jako źródła cierpień”, o zapoznanie z którą lub ponowne przeczytanie was proszę, nie jest w pracy Freuda zbiorem notatek. Nie mieści się ona w porządku tego, na co pozwala się praktykantowi lub naukowcowi bez pewnej pobłażliwości, by niczym podróżnik wędrował po świecie filozoficznej refleksji, bez uprzedniego wyposażenia go w cały techniczny warsztat, jaki można dostrzec w przypadku tego typu refleksji, pochodzącej od kogoś, kto sam siebie zalicza do klasy filozofów. Ten często spotykany wśród psychoanalityków pogląd zasługuje na absolutne odrzucenie. ,,Kultura jako źródło cierpień” jest podstawową pracą, pierwszą w próbie zrozumienia freudowskiej myśli, i podsumowaniem jego doświadczenia. Tyleż rozjaśnia co akcentuje i rozwiewa niejednoznaczność wielu całkowicie różnych kwestii dotyczących analitycznego doświadczenia, oraz tego jakie ma być nasze stanowisko względem człowieka, zakładając, że to z nim, z odwiecznym ludzkim domaganiem mamy do czynienia w naszym najbardziej codziennym doświadczeniu.Jak już wam powiedziałem, moralne doświadczenie nie ogranicza się do owej funkcji poświęcania części dla zachowania reszty, do sposobu, w jaki przedstawia się ono w każdym jednostkowym doświadczeniu. Nie jest ono w unikalny sposób powiązane z owym powolnym rozpoznawaniem funkcji zdefiniowanej, zautonomizowanej przez Freuda pod słowem superego, i z badaniem jej paradoksów, o czym wspomniałem, odwołując się do tej obscenicznej i zawziętej postaci, w której instancja moralna prezentuje się w chwili, kiedy szukamy jej u jej korzeni. Moralne doświadczenie, o jakie chodzi w analizie, jest również tym, co w streszczonej postaci zawiera początkowy imperatyw, proponujący to, co można by przy tej sposobności nazwać freudowską ascezą — Wo Es war, Soll Ich werden, do czego Freud zmierza pod koniec drugiej części Vorlesungen. Jej korzeń jest nam dany w pewnym doświadczeniu zasługującym na miano moralnego i tkwiącym u samego progu wejścia pacjenta do analizy.Rzeczywiście owo ja, które ma zaistnieć tam, gdzie było to, i co analiza pozwala nam wymierzyć, nie jest niczym innym jak tym, co tkwi już w korzeniu tego ja pytającego się czego chce. Nie tylko pytającego, ale, kiedy posuwa się w swoim doświadczeniu, stawiając sobie to pytanie, stawiającego je dokładnie w obliczu często obcych, paradoksalnych, okrutnych nakazów, podsuwanych przez jego chorobliwe doświadczenia. Podporządkuje się, czy nie, temu obowiązkowi, który czuje jako obcy w sobie samym, poza sobą, w drugim stopniu? Powinien, czy nie, podporządkować się paradoksalnemu i chorobliwemu, pół-nieświadomemu nakazowi superego, który w końcu objawia się coraz wyraźniej w swojej instancji w miarę postępu analitycznego odkrycia i samo zaangażowania, jakie pacjent dostrzega na swej drodze.
..........
po francusku:
..........
Ici, sans doute, y a-t-il quelque chose dans cette distinction de la culture et de la société qui peut passer pour nouveau, voire divergent par rapport à ce qui se présente dans un certain type d'enseignement de l'expérience analytique. Disons que cette distinction, cette dimension, dont je suis loin d'être le seul à mettre en faveur l'instance, à indiquer l'accent nécessaire, est quel¬que chose dont j'espère vous faire toucher du doigt, dans Freud lui-même, le repérage et la dimension comme tels. Et pour mettre tout de suite au premier plan de votre attention l'ouvrage où nous prendrons le problème, je vous désignerai ce Malaise dans la civilisation, ouvrage de 1922 écrit par Freud après l'élaboration de sa deuxième topique, après qu'il ait porté au premier plan la notion, si problématique pourtant, d'analyse de l'instinct de mort. Vous y verrez là, formulé en des formules saisissantes, quelque chose qu'il exprime en nous disant qu'en somme, ce qui se passe dans le progrès de la civilisation est quelque chose - la formule est très remarquable, je vous en ferai mesurer le poids et l'incidence dans le texte -, il nous dit que par rapport à l'homme, l'homme dont il s'agit, dans cette occasion, à un tournant de la civilisation où Freud lui-même et sa réflexion se situent-il s'agit de mesurer le malaise - que cela se passe très au-dessus de lui. Nous reviendrons sur la portée de cette formule. Je la crois très suffisamment éclairée par ce par quoi j'essaye de vous montrer l'originalité de la réver¬sion, de la conversion freudienne dans le domaine du rapport de l'homme au logos. Je la crois assez significative pour, dès maintenant, l'avoir indi¬quée et, pour tout dire, vous prier de prendre connaissance, de faire une relecture de ce Malaise dans la civilisation qui n'est assurément pas dans l’œuvre de Freud quelque chose qui serait comme des notes; ce qu'on permet à un praticien, à un savant, même d'une qualité aussi éminente que celle de Freud, ce qu'on lui permet non sans quelque indulgence comme excursion dans un domaine de réflexion philosophique sans lui donner peut-être tout le poids technique qu'on donnerait à une telle réflexion chez quelqu'un qui se qualifierait lui-même de la classe de philosophie. Je vous prie de considérer ce point de vue, trop répandu dans l'analyse, comme devant être absolument écarté. Le Malaise dans la civilisation est une oeuvre absolument essentielle, première dans la compréhension de la pensée freudienne, dans la sommation de son expérience. Nous devons lui donner toute son importance et tout son poids. Elle éclaire, elle accen¬tue, elle dissipe les ambiguïtés sur des points tout à fait distincts de l'ex¬périence analytique et de ce qui doit être notre position à l'égard de l'homme pour autant que c'est à l'homme, à une demande humaine de toujours que nous avons, dans notre expérience, la plus quotidienne, à faire. Comme je vous l'ai dit, l'expérience morale ne se limite pas à cette part du feu à faire, au mode sous lequel elle se présente dans chaque expé¬rience individuelle. Elle n'est pas liée uniquement à cette lente reconnais-sance de la fonction qui a été définie, autonomisée par Freud sous le terme de Surmoi, et à l'exploration de ses paradoxes, à ce que j'ai appelé cette figure obscène et féroce sous laquelle l'instance morale se présente quand nous allons la chercher dans ses racines.L'expérience morale dont il s'agit dans l'analyse est aussi celle qui se résume dans un impératif original qui est justement celui proposé par ce qu'on pourrait appeler dans l'occasion l'ascèse freudienne, ce Wo Es war, soll Ich werden, où Freud aboutit dans la deuxième série de ses Conférences sur la psychanalyse, et qui n'est rien d'autre que quelque chose dont la racine nous est donnée dans une expérience qui mérite le terme d'expérience morale, qui se situe tout à fait au principe de l'entrée elle-même du patient dans la psychanalyse. Car ce Je qui doit advenir là où c'était, ce quelque chose que l'analyse nous apprend à mesurer, ce Je n'est pas autre chose que ce dont nous avons déjà la racine dans ce Je qui s'interroge sur ce qu'il veut. Il n'est pas seulement interrogé ; quand il avance dans son expérience, cette question, il se la pose, et il se la pose pré¬cisément à l'endroit des impératifs souvent étranges, paradoxaux, cruels qui lui sont proposés par son expérience morbide. Va-t-il ou ne va-t-il pas se soumettre à ce devoir qu'il sent en lui-même comme étranger, au-delà, au second degré ? Doit-il ou ne doit-il pas se soumettre à cet impératif du surmoi paradoxal et morbide, demi-inconscient et, au reste, qui se révèle de plus en plus dans son instance à mesure que progresse la découverte analytique - il voit qu'il s'est engagé dans sa voie.
..........