..........
616 i 617 strona Ecrits J. Lacana
..........
6. Nie twierdzimy, że uczymy analityków, co to znaczy myśleć. Już to wiedzą. Ale sami tego nie zrozumieli. Nauczyli się tego od psychologów. Myśl jest próbą działania, powtarzają grzecznie. (Sam Freud jest zwolennikiem tej teorii, co nie przeszkadza mu w byciu twardym myślicielem, którego działanie znajduje zakończenie w myśli). Prawdę mówiąc, myśl analityków jest działaniem, które się pruje. To daje pewną nadzieję na to, że jeśli przypomni im się, aby do niej powrócili, to może pomyślą ją na nowo.
7. Analityk jest człowiekiem, do którego się mówi i to swobodnie. Po to tu jest. Co to oznacza? Wszystko, co można powiedzieć o kojarzeniu myśli jest jedynie psychologicznym przyozdabianiem. Wprowadzane gry słów są daleko: z resztą, z powodu ich protokołu nic nie jest mniej swobodne. Prawdę powiedziawszy, podmiot zaproszony do mówienia w trakcie analizy nie okazuje w tym, co mówi, zbyt wielkiej swobody. Co prawda nie jest związany rygorem swoich skojarzeń – z całą pewnością go osaczają, ale raczej dlatego, że prowadzą do swobodnej mowy, mowy pełnej, która byłaby dla niego uciążliwa. Nie ma nic bardziej przerażającego, niż powiedzenie czegoś, co mogłoby być prawdziwe. Gdyż gdyby nim było, stało by się w ten sposób zupełnie prawdziwe, a Bóg jeden wie, co się dzieje, kiedy nie da się już zwątpić w coś, bo jest prawdziwe. Czy to jest właśnie metoda analizy: postęp prawdy? Już słyszę, jak gbury szemrają o moich intelektualistycznych analizach, podczas gdy jestem, o ile mi wiadomo, na czele, chronienia w nich niewypowiadalnego? Wiem lepiej niż ktokolwiek, że znajduje się to poza dyskursem, który przyswaja sobie nasze słuchanie, o ile decyduję się na zrozumienie, a nie osłuchiwanie. Tak, owszem, nie na badanie oporu, ciśnienia, opistotonusa, bladości, wyładowania adrenaliny (sic), gdzie kształtowałoby się na nowo silniejsze Ego (resic) – to, czego słucham ma coś ze zrozumienia. Zrozumiałość ta nie zmusza mnie do rozumienia. To, co słyszę pozostaje dyskursem, nawet jeśli jest równie mało dyskursywne co wykrzyknik. Ponieważ wykrzyknik należy do dziedziny mowy, a nie ekspresywnego krzyku. Z punktu widzenia składni w danym języku jest to cześć dyskursu nie gorsza od jakiejkolwiek innej. Z całą pewnością nie mam nic do zarzucenia temu, co słyszę, jeśli nic z tego nie rozumiem, a gdybym miał coś zrozumieć, to z całą pewnością myliłbym się. Nie przeszkadzałoby mi to w udzieleniu odpowiedzi. W podobnych przypadkach to właśnie dzieje się poza analizą. Milknę. Wszyscy zgadzają się z tym, że frustruję w ten sposób przede wszystkim mówiącego, lecz również siebie samego. Dlaczego? Jeśli go frustruję, to dlatego, że czegoś ode mnie wymaga. Odpowiedzi właśnie. Ale sam dobrze wie, że byłyby to jedynie słowa. Takie, jakie może usłyszeć od kogokolwiek bądź. Sam nawet nie wie, czy byłby mi wdzięczny za dobre słowa, a tym bardziej za złe. Nie domaga ode mnie tych słów. Domaga się ode mnie.... właśnie przez fakt, że mówi – jego wymaganie jest nieprzechodnie, nie pociąga za sobą żadnego obiektu. Oczywiście jego domaganie rozwija się w polu wymagania niewypowiedzianego domagania, dla którego jest on tu – wyleczyć go, objawić go samemu sobie, zapoznać go z psychoanalizą, dać mu kwalifikacje analityka. Ale to domaganie, dobrze to wie, może zaczekać. Jego aktualne domaganie nie ma z tym nic wspólnego, nie jest ono nawet jego, bo w końcu to ja zaproponowałem mu, żeby mówił. (Sam podmiot jest tu przechodni.) Ogólnie rzecz biorąc udało mi się zrobić to, co chciano by z tą samą łatwością dokonać w dziedzinie zwyczajnego handlu – podażą wywołałem popyt.
8. Ale ten popyt:demande, po francusku oznacza zarówno popyt jak i domaganie: nie jest, jeśli można tak powiedzieć, radykalny.Pani Macalpine ma z całą pewnością rację, chcąc szukać jedynej przyczyny przeniesienia w zasadzie analitycznej. Błądzi, co prawda, gdy wskazuje na nieobecność wszelkiego obiektu jako otwarte drzwi regresji dziecięcej.Byłoby to raczej przeszkodą, bo każdy dobrze wie, a psychoanalitycy dziecięcy najlepiej, że potrzeba sporo drobnych obiektów, aby utrzymywać relację z dzieckiem. Za pośrednictwem domagania cała przeszłość uchyla się, (pozwalając wejrzeć) aż do głębi najwcześniejszego dzieciństwa. Podmiot nigdy nie robił nic poza domaganiem się, jedynie dzięki temu potrafił żyć, a my zajmujemy się tym, co dalej następuje. To na tej drodze może dojść do regresji analitycznej i to na tej drodze faktycznie się ona prezentuje. Mówi się o tym tak, jakby podmiot przemieniał się w dziecko. Z całą pewnością zdarza się i tak, a te komedie nie są najlepszym znakiem. W każdym razie wychodzą poza to, co zazwyczaj obserwuje się w tym, co uważa się za regresję. Ponieważ regresja nie pokazuje nic innego, jak powrót w teraźniejszości znaczących używanych w domaganiach, które są nie do zrealizowania.
..........
Tłumaczenie tekstu z francuskiego: Anatol Magdziarz dla FPPL
..........